Grzegorz
B.
copywriter;
ghostwriter
Temat: "Ten, co nie spogląda w lusterka".
Dodzy koledzy motocykliści.Jestem kierowca bardzo sznującym Wasza pasję - choć osobiście na motocyklu nie jeżdzę. Szanuja motocyklistów na drodze. Patrzę w lusterka przy każdej zmianie pasa, w korkach zawsze zjeżdzam maksymalnie na bok, żeby zblizający się motocyklista mógł - korzystając z małych rozmiarów - się przecisnąc do przodu.
Nie ustrzegło mnie to jednak przed nieprzyjemną historią kilka dni temu. Jechałem sobie po Warszawie - ul. Prymasa 1000-lecia, a więc szybką (w nocy szybką;p) warszawską przelotówką. Była noc i dobre warunki jechałem więc około 120 na godzinę. Lewym pasem, bo zbliżałem się do skrzyżowania, a jazdą lewym pasem umozliwiałem tym włączającym się do ruchu bezstresowy wjazd. Za skrzyżowaniem potanowiłem zjechac na pas prawy - między innymi dlatego, że na nabliższym zjeździe sam opuszczałem trasę. Spojrzałem w lusterko. Nic nie zauważyem. Włączyłem kierunkowskaz i powoli zacząłem zmieniac pas. jestem młodym kierowcą, więc wciąż obecny jest u mnie wyuczony odruch spoglądania przez ramię, żeby upewnić się, czy moje lusterko nie ukryło kogoś wmartwym punkcie. Nikogo nie było.
Moja prędkośc zmalała w międzyczasie do około 90 na godzinę. I nagle moje prawe lusterko rozbłysło rozpaczliwym, ostrym swiatłem. Szybko odbiłem w lewo a wtym samym czasie, pomiędzy mną, a barierką przemleciał motocyklista. jego margines błedu wynosił najwyżej 20 centymetrów z kazdej strony. Na ułamek sekundy straciłem panowanie nad autem, ale szybko udało się je odzyskac. Motocyklista tymczasem mocno się zachwiał i trochę nim "pozarzucało". Ale i on dość wprawnie odzyskał panowanie nad maszyną. Jechał teraz przede mną, z pędkością może z 50 km/h. Pomyslałem sobie, że chyba nie pożyje długo, bo z takim stylem jazdy prawdopodobnie zabije się na następnym skrzyżowaniu.
Podjechaliśmy do skrzyżowania. Ja lewy pas, on prawy. Pokazał, żebym otworzył szybę - co uczyniłem. Ciekaw byłem, co może mi powiedzieć niedoszły samobójca. No i usłyszałem. Usłyszałem, że jestem chujem i debilem, że mogłem go zabić i że jak się nie naucze gapić w lustrka, to kogoś zabiję. A także, że jestem pozbawionym wyobraźni debilem, który w ogóle nie myśli na drodze. Słowem. Dowiedziałem się o sobie kilka bardzo ciekawych rzeczy. Swiatło się zminiło i odjechał (na jednym kole - chyba żeby mi pokazać, że niezły z niego kozak).
Jak mówiłem, spojrzałem w lusterko i przez ramię, nie było go. Ozywiście, lusterko pokazuje przestrzeń znacznie ograniczona, o czym motocykliści zazwyczaj chyba pamiętają. Tym niemniej sposób w jaki przemknął obok mnie świaczy, że musiał jechac koło 200 km/h. Wniosek więc - nie mogłem go zobaczyc w lusterku, bo gdy w nie zerkałem, jego jeszcze nie było w zasięgu mojego wzroku.
I teraz pytanie do Was. Czy naprawde akcje typu "patrz w lusterko, motocykle są wszedzie" mogą być skuteczne w takich przypadkach? Nie chcę absolutnie generalizować, ale NIEKTÓRZY motocykliści myślą chyba, że każdy kierowca powinien się skupić podczas jazdy na wypatrywaniu ich w swoich lusterkach, żeby oni mogli sobie jeździć 200 km/h po mieście. Naprawde nie chce mi się wierzyć, że - jako pewna zamknięta społeczność - wszyscy się identyfikujecie z takim zachowaniem.
No i zrobiło mi się przykro, bo jak mowiłem - zawsze starałem się współpracować na drodze z motocyklistami - a tu dowiaduję się, że jest zupełnie inaczej. Teraz ow kozak będzie jechac z kumplem, zobaczy moje auto i powie "O. To ten debil co się nie gapi w lusterka". Przykre...