Mariusz
M.
Technical Account
Manager
Temat: Sztuczki, oszustwa, naciągactwa "sprzedawców" motocykli.
Wiem, że istnieje już temat o ostrzeganiu się przed "minami", ale to co wyprawia się na rynku motocykli używanych ostatnio zajebiście mnie załamało. Pomyślałem zatem, że może dobrze by było skupić w jednym miejscu wszystkie perfidne sposoby oszukania kupującego, tak aby każdy z nas, kupując kolejny motocykl miał jak największą szansę uchronienia się przed zakupem czegoś czego nie chce.Ostatnio od jakiegoś czasu wertuję ogłoszenia różnorakich portali w poszukiwaniu Hondy CBR 600 RR z roku 2005 / 2006. Generalnie rzecz biorąc trochę ludzi chce się pozbyć takowych sprzętów, ale jak dotąd niestety nie udało mi się znaleźć żadnego motocykla spełniającego moje wymagania = bezwypadkowy, możliwie jak najbardziej zbliżony oryginałowi.
No i tu zaczyna się podstawowy problem. Każdy motocykl jest oczywiście BEZWYPADKOWY. Kompletnie zajebiście żadnej gleby, no kompletnie nic. I tak po kolei:
1. Wchodzisz sobie na pierwszą fotkę i widzisz np przytarty dekiel alternatora. Wiadomo, że po kierunku znajdujących się na nim rys oraz po ich głębokości można wywnioskować w jak do tego doszło. Rozmawiam z kolesiem przez telefon i mówię, że nie jestem ślepy i wiem, że motocykl nie jest bezwypadkowy. Ten jednak stale się upiera - żadnej gleby, nic, czyściocha. Chce się już rzucić słuchawką ale kurde coś nie pozwala mi po prostu tak zakończyć tej rozmowy. Pytam się zatem czy w takim razie motocykl jest trzymany gdzieś na parkingu pod blokiem, bo jeżeli tak, to kurde może jakiś nieżyczliwy człowiek odłupał kilka metrów dalej kawałek asfaltu i złośliwie siedział i tarł pokrywę alternatora tego przeklętego motocykla?
2. Jeżeli motocykl nie był kładziony, to dlaczego nagle ma on zupełnie inne kierunkowskazy? Np z przodu oryginalne, a z tyłu jakieś cholera wie od czego - ani to ładne, ani nic, może co najwyżej tanie, a naprawę lepiej przecież przeprowadzić najniższym kosztem, bo i tak potem puści się moto jakiemuś frajerowi tak? A takiego wała!
3. Różny odcień niby tego samego koloru owiewek. Tu jestem strasznie zawiedziony kreatywnością podczas próby odpowiedzi na tak zadane pytania. Dlaczego jeszcze żaden "sprzedawca" nie wymyślił, że jest to wynikiem tego, że np stawia motocykl na parkingu pod chmurką i świecące z jednej strony słońce spowodowało wyblaknięcie lakieru na konkretnych elementach? Naprawdę jak mogli jeszcze na to nie wpaść?
4. VIN. Rozumiem, że ten magiczny skrót może być nieznany dla niektórych sprytków - w końcu oni chcą tylko opchnąć tą kupę złomu - ale gdy mówię facetowi gdzie może to znaleźć i że będę bardzo wdzięczny za przesłanie takiego numeru, bo będę miał jakąś tam szansę na sprawdzenie jego historii, to zazwyczaj na tym ucinają się wszelkie kanały komunikacji.
5. Motocykl był serwisowany. To mnie wczoraj najbardziej rozbawiło. Z ogłoszenia wynika, że moto jest z ASO wręcz na Ty. Dzwonię pytam w jakim to serwisie CBRa jest serwisowana. Co się okazuje? Yyyy aaaa eeee noooo wie Pan to gdzieś pod Łodzią było. Kur... jak to było, przecież jest napisane, że moto jest serwisowane?! Okazuje się, że tak, ale u poprzedniego właściciela.
6. Dziwnie małe przebiegi. W sumie to z dupy jest ten punkt. Przecież i tak każdy wie, że w Polsce, bez względu na wiek maszyny z przebiegiem ponad 35k się nie kupi. Do nas trafiają tylko te w okolicach 20k. Idziesz na oględziny takiego moto, macasz tarcze hamulcowe i się okazuje, że moto z 2005 roku, które nakręciło zaledwie 9k ma tarcze zjechane jak by koleś przez te 4 lata tylko hamował. Przy czym dalej się oczywiście upiera (i to jest fakt) że moto stało przez 2 sezony bo ... miało glebę, aaaale oczywiście nic się wtedy nie stało tylko lekko się porysowały owiewki ughhhhh!!!
7. Ponadto - dobre opony to zazwyczaj takie, w których bieżnika co prawda za wiele już nie ma, ale wewnętrzna struktura jeszcze nie widzia światła dziennego. Dobry stan napędu, to taki, gdzie jeszcze łańcuch nie uległ rozerwaniu, itd itd.
8. Fotki. Gdy mam jechać obejrzeć maszynę jakieś 200 km od domu, to wolę już nie jechać na darmo. Proszę zazwyczaj właściciela aby podesłał mi fotki w większej rozdzielczości. Ale ostatnio (to kolejny fakt) usłyszałem np, że nie, bo jak facet je zrobi a mi się nie spodobają to nie przyjadę kupić WTF?!?!?!?! Mówię ok, to niech Pan nie robi, ale umawiamy się, że jeżeli coś będzie niezgodnego z tym co Pan pisze i mówi to w obie strony jadę na Pański koszt ... yyyyyy ... no więc jak, robi Pan zdjęcia czy nie? Dobrze. Oczywiście do dzisiaj ich nie mam.
Masakra. Nie wiem, czy to tylko ja mam takiego pecha. Czy może ktoś z Was też szuka teraz kolejnego sprzęta? Jeżeli jesteście w stanie podzielić się tu jakimikolwiek wskazówkami, to bardzo proszę, nie krępujcie się. Myślę, sporo z nas zostało kiedyś w jakiś tam sposób oszukanych. Podzielmy się tą wiedzą, aby jak najskuteczniej uprzykrzyć życie tym @#$%^ oszustom.