Temat: Kolejna śmierć na motocyklu
Piotr S.:
Nie widzę żadnej korelacji między pojęciami "być motocyklistą", "być/nie być egoistą", "żyć dla żony i dziecka".
A ja widze.
I nie ma sie co napinac.
W zeszlym tygodniu mialem szlifa i do wczoraj bylem tylko zly i zmartwiony, ze mam poobijane moto. Dodam, ze nie z mojej winy - gosc katamaranem wymusil pierwszenstwo. Gadanie typu - dobrze, ze nic Ci sie nie stalo i moto da sie zrobic, do mnie srednio docieralo. Do wczoraj...
Wczoraj dowiedzialem sie o tym wypadku w Poznaniu.
To byl chlopak jednej z dziewczyn ode mnie z pracy...
Rozpoznala go po butach... na budzie tira zobaczyla odcisniete po wypadku jego rece... tak jak by sie probowal w ostatniej chwili zaslonic...
Czlowieka nachodza wtedy mysli, co by bylo, gdyby to mi ktos wyjechal... co z rodzina... jak zona i corka daly by sobie rade...
Jazda moto jest w moim pojeciu egoizmem...
Tym bardziej, ze nie woze zony na moto, a tym bardziej dziecka...
Dlaczego?
Dlatego, ze odpowiedzialnosc biore na siebie, a w tym przypadku niestety to nie wystarcza. Sa inni, ktorzy nie widza, nie chca widziec lub widza, ale olewaja nas na drodze.
Wiec latam dla swojej przyjemnosci i przy zezwoleniu mojego 'sztabu', bo wie jaka to dla mnie frajda.
Wiec korelacja jest. U Ciebie moze jest inaczej...
Widze ryzyko i tez zastanawiam sie, czy nie przesiasc sie moze na cross'a/enduraka...
Niestety, mimo tego, ze wiekszosc z nas jest dorosla nie tylko liczba lat, ale tez psychicznie, to na naszych drogach nie wystarcza. Takie mamy spoleczenstwo niewychowane, ze motocyklistow, skuterowcow i rowerzystow nie traktuja na drodze powaznie.
I na dzien dzisiejszy twierdze, ze kosa wisi nad kazdym, kto jezdzi motocyklem...
Nie codziennie, nie zawsze, ale wisi...
Ale rownie dobrze, mozna oberwac cegla ze starej kamienicy jak sie idzie chodnikiem. W przypadku spaceru jednak, nie jestes wlasnie tym egoista, ktory robi sobie frajde...
zdrow
M