Jakub Łoginow

Jakub Łoginow Nie ma kangurów w
Austrii

Temat: Dlaczego w Złotych Myślach nie można kupić normalnych...

Jestem zwolennikiem e-booków, gdyż są tańsze od książek papierowych i można je kupić i ściągnąć od razu, nawet będąc za granicą, a w dodatku koszt ich wydania jest o wiele niższy.

Dlatego jestem ogromnie zdziwiony, że w największych wydawnictwach e-booków nie da się w ogóle kupić "normalnych" książek. Mam na myśli beletrystykę, podręczniki itp.

Ja rozumiem, że poradniki "jak zarobić na e-biznesie" lub książki o seksie i psychologii sprzedają się najlepiej, może taką "książkę" napisać każdy głupek i i tak znajdzie wielu nabywców. Biznes się kręci.

Ale dlaczego oprócz tego nie ma też książek na ambitniejsze tematy?

Wpisuję w wyszukiwarkę frazę "Ukraina". Wszak o Ukrainie napisano w Polsce wiele mądrych i mniej mądrych książek. Wynik - zero. W innych wydawnictwach - również.

Nie rozumiem, w czym problem. Przecież jak ktoś napisał i wydał choćby ambitną książkę jakkolwiek wiążącą się z Ukrainą, to koszt stworzenia wersji elektronicznej i udostępnienia jej na platformie typu Złote Myśli jest praktycznie zerowy. Załóżmy, że książka papierowa kosztuje 30 złotych, wydawca udostępnia ją w wersji elektronicznej za 23 złote. Część ludzi, którzy nie kupiliby wersji drukowanej, kupi tę elektroniczną. Efekt - wydawca i autor więcej zarobią.

Piszę to wszystko dlatego, że mam ludzi (użytkowników mojego portalu), którzy chętnie kupiliby jakąś ciekawą, ambitną publikację o Ukrainie. Dlatego myślałem, że wejdę na Złote myśli, zapiszę się na ich program partnerski, wybiorę kilka naprawdę fajnych książek o Ukrainie, które wcześniej sam przeczytam, i będę je polecał (reklamował) i zarabiał na tym. Może nie jakieś kokosy, ale zawsze coś, a popyt jest, bo mam zdefiniowaną listę adresową osób, zainteresowanych pogłębieniem swojej wiedzy akurat o Ukrainie.

Ale to samo można powiedzieć i o innych tematach, wcale nie takich niszowych. Na podobnej zasadzie chciałem reklamować wartościowe podręczniki do dziennikarstwa i inne książki związane z tematyką prasy, mediów. Sam znam wiele wartościowy - i popularnych pozycji w wersji papierowej. Wpisałem w Zlotych Myślach i innych księgarniach internetowych "dziennikarstwo" - i nic. ZERO.

O co w tym wszystkim chodzi? Dlaczego Złote Myśli i podobne e-wydawnictwa z góry skreślają możliwość zarobku, przekreślając jakieś 90% rynku i skupiając się tylko na prymitywnych tematach? Te prymitywne tematy owszem, są najpopularniejsze, ale przecież ludzie nie czytają tylko poradników o seksie, samodoskonaleniu i o tym, jak być bogatym nic nie robiąc.

Temat: Dlaczego w Złotych Myślach nie można kupić normalnych...

Jakub Łoginow:

Ale dlaczego oprócz tego nie ma też książek na ambitniejsze tematy?

O co w tym wszystkim chodzi? Dlaczego Złote Myśli i podobne e-wydawnictwa z góry skreślają możliwość zarobku, przekreślając jakieś 90% rynku i skupiając się tylko na prymitywnych tematach? Te prymitywne tematy owszem, są najpopularniejsze, ale przecież ludzie nie czytają tylko poradników o seksie, samodoskonaleniu i o tym, jak być bogatym nic nie robiąc.
bo żaden ambitny autor (szanujący się autor) nie będzie działał na portalu typu zlote myśli...
Jakub Łoginow

Jakub Łoginow Nie ma kangurów w
Austrii

Temat: Dlaczego w Złotych Myślach nie można kupić normalnych...

Złote Myśli podałem tylko jako przykład. Dopiero teraz sobie to uświadomiłem, ale jest luka na rynku: chcę kupić ambitną książkę, ale tylko w wersji elektronicznej, bo na przykład jestem biednym studentem albo mało zarabiam i dlatego zależy mi na cenie (a w przypadku e-książek cena jest niższa, bo odpadają koszty druku, fizycznego magazynowania, przesyłki). I okazuje się, że praktycznie nie ma takiej możliwości. Jest to dla mnie nielogiczne, bo zawsze jak jest popyt, to powinien pojawić się ktoś, kto takie usługi zaproponuje i na tym zarobi spore pieniądze.

Może ktoś z was? :)
Artur Ziółkowski

Artur Ziółkowski MindFizzer -
Marketing zaczyna
się od pomysłu!

Temat: Dlaczego w Złotych Myślach nie można kupić normalnych...

Jakub Łoginow:
Złote Myśli podałem tylko jako przykład. Dopiero teraz sobie to uświadomiłem, ale jest luka na rynku: chcę kupić ambitną książkę, ale tylko w wersji elektronicznej, bo na przykład jestem biednym studentem albo mało zarabiam i dlatego zależy mi na cenie (a w przypadku e-książek cena jest niższa, bo odpadają koszty druku, fizycznego magazynowania, przesyłki). I okazuje się, że praktycznie nie ma takiej możliwości. Jest to dla mnie nielogiczne, bo zawsze jak jest popyt, to powinien pojawić się ktoś, kto takie usługi zaproponuje i na tym zarobi spore pieniądze.

Może ktoś z was? :)

Rozumiem, że w tym wypadku "popyt", to Ty, Jakubie? Czy też stoi za Tobą wielotysięczna (wielomilionowa?) rzesza fanów, którzy aż łkają za ambitnymi e-bookami o Ukrainie? ;)

Na Twoim miejscu nie czepiałbym się tu Złotych Myśli, czy jakiegokolwiek innego wydawnictwa TEMATYCZNEGO. ZM, podobnie jak OnePress, czy inne to akurat firmy o jasno wytyczonym targecie, zajmujące się od powstania konkretną tematyką i jej pochodnymi.

Zadałeś sobie trochę trudu żeby dowiedzieć się czegoś o tej firmie, czy po prostu założyłeś, że jak nie ma e-booków o Ukrainie, to znaczy, że klienci są idiotami?
Jakub Łoginow

Jakub Łoginow Nie ma kangurów w
Austrii

Temat: Dlaczego w Złotych Myślach nie można kupić normalnych...

Artur Ziółkowski:

Nie, po prostu nie rozumiem jednej rzeczy.

Do tej pory myślałem, że e-booki to po prostu książki, tyle że wydawane elektronicznie, bo tak jest taniej. I że książka i e-book to właściwie to samo, bo wystarczy e-booka wydrukować i będzie książka. Różnica jest tylko w opakowaniu, a nie w zawartości. Tak w każdym razie piszą wszystkie te wydawnictwa, zachwalające samą ideę e-booków.

Po drugie, główną zaletą e-booków, jak przeczytałem na stronach tych wydawnictw, jest to, że łatwiej je wydać. Każdy, kto chciał wydać tradycyjną książkę, pisze że jest to cholernie trudne i drogie. Natomiast koszty wydania e-booka są minimalne, więc dzięki idei książek elektronicznych książkę może napisać i wydać właściwie każdy, kto do tej pory nie mógł tego zrobić w tradycyjnym (papierowym) wydawnictwie.

Wychodząc z powyższego, logiczne jest, że e-book powinien być właśnie najlepszym rozwiązaniem dla tych ambitnych książek, które nie sprzedają się w wielomilionowych egzemplarzach. Bo jak ktoś przyjdzie do tradycyjnego wydawnictwa z popularnym tematem (takim "dla gawiedzi", o seksie, zarabianiu przez internet itp.), to wydawca uzna, że książka będzie się dobrze sprzedawać i jej wydanie w wersji papierowej się opłaci. A autora niszowej książki o Ukrainie, którą przeczyta max 4000 osób, odeśle z kwitkiem. Więc temu autorowi nie pozostanie nic innego, niż wydać e-booka.

A tu okazuje się, że jest na odwrót, co mnie dziwi i wydaje się przeczyć zdrowemu rozsądkowi.

A co do popytu na książki o Ukrainie - już wspomniałem, że mam listę mailową osób (czytelników mojego portalu) które specjalnie się na nią zapisały TYLKO PO TO, by otrzymywać informacje o Ukrainie, w tym o ambitnych książkach. I ja chcę ten fakt wykorzystać biznesowo i w ramach mailingów podrzucać im linki do ciekawych książek elektronicznych o Ukrainie (np. o Pomarańczowej Rewolucji, o ukraińskiej kulturze itp.) i mieć z tego powiedzmy 10% od każdego zakupu. I wiem, że ludzie z mojej listy mailowej takie rzeczy będą kupować. Bo skoro są skłonni kupić książkę o Ukrainie w tradycyjnej księgarni (wszak takie książki w ukraińskiej tematyce są, są wśród nich bestselery, a w Krakowie jest nawet ukraińska księgarnia), to będą skłonni również kupić tę samą książkę w wersji elektronicznej.

Ten sam manewr zresztą chcę powtórzyć w odniesieniu do ludzi zainteresowanych Słowacją, Białorusią, Austrią i innymi krajami Europy Środkowej. Uwierz mi, w Polsce są ludzie, którzy mają takie zainteresowania i chcą je pogłębiać. A ja chcę zarabiać na zaspokajaniu tych zainteresowań, stąd taka a nie inna tematyka mojego portalu (http://porteuropa.eu). Tym bardziej, że praktycznie nie mam konkurencji, a to bardzo ważne.
Artur Ziółkowski

Artur Ziółkowski MindFizzer -
Marketing zaczyna
się od pomysłu!

Temat: Dlaczego w Złotych Myślach nie można kupić normalnych...

Jakub Łoginow:
Artur Ziółkowski:

Nie, po prostu nie rozumiem jednej rzeczy.

Do tej pory myślałem, że e-booki to po prostu książki, tyle że wydawane elektronicznie, bo tak jest taniej. I że książka i e-book to właściwie to samo, bo wystarczy e-booka wydrukować i będzie książka. Różnica jest tylko w opakowaniu, a nie w zawartości. Tak w każdym razie piszą wszystkie te wydawnictwa, zachwalające samą ideę e-booków.

Nie mylisz się - tak właśnie jest. Np. Złote Myśli wydają książki w obydwu formach. Podobnie inne wydawnictwa.

Po drugie, główną zaletą e-booków, jak przeczytałem na stronach tych wydawnictw, jest to, że łatwiej je wydać. Każdy, kto chciał wydać tradycyjną książkę, pisze że jest to cholernie trudne i drogie. Natomiast koszty wydania e-booka są minimalne, więc dzięki idei książek elektronicznych książkę może napisać i wydać właściwie każdy, kto do tej pory nie mógł tego zrobić w tradycyjnym (papierowym) wydawnictwie.

Tak również jest. Przy czym jednak nie należy mylić "każdy może wydać książkę" ze stwierdzeniem "możesz wydać byle co". Bowiem nadal treść takiego e-booka podlega weryfikacji "jakościowej".

Wychodząc z powyższego, logiczne jest, że e-book powinien być właśnie najlepszym rozwiązaniem dla tych ambitnych książek, które nie sprzedają się w wielomilionowych egzemplarzach. Bo jak ktoś przyjdzie do tradycyjnego wydawnictwa z popularnym tematem (takim "dla gawiedzi", o seksie, zarabianiu przez internet itp.), to wydawca uzna, że książka będzie się dobrze sprzedawać i jej wydanie w wersji papierowej się opłaci. A autora niszowej książki o Ukrainie, którą przeczyta max 4000 osób, odeśle z kwitkiem. Więc temu autorowi nie pozostanie nic innego, niż wydać e-booka.

W tym miejscu zaczynasz wg. mnie mylić pojęcia "wydawnictwo" i "autor". Nie zapominaj, że wydawnictwo nadal jest firmą, a nie organizacją "pro publico bono". Owszem książka elektroniczna jest tańsza w wydaniu niż papierowa, ale nie darmowa. Nadal ktoś musi to przetworzyć, przygotować odpowiednio stronę do dystrybucji, następnie przeprowadzić działania marketingowe - to wszystko jednak kosztuje (mniej, ale jednak!)

Wydawnictwo decydując się na wydanie czegokolwiek, musi widzieć w tym potencjał rynkowy, by pokryć koszty, wypracować zysk własny i wynagrodzenie dla autora. 4000 osób może okazać się za małą niszą, nawet jeśli ostatecznie każdy zdecyduje się na zakup (co jest nierealne).

Natomiast, jeśli sam autor uważa, że po prostu warto, bo ma coś ciekawego do przekazania - nic nie stoi na przeszkodzie, by sam wydał e-booka. Poświęci na to więcej czasu, być może zainwestuje w swój pomysł dodatkowe pieniądze. Za to jeśli okaże się, że rzeczywiście jest zainteresowanie tym tematem - zgarnie całą śmietankę, zamiast prowizji od wydawnictwa.

A tu okazuje się, że jest na odwrót, co mnie dziwi i wydaje się przeczyć zdrowemu rozsądkowi.

Wydaje mi się, że moje powyższe wytłumaczenie jest jak najbardziej zdroworozsądkowe. Autor może być idealistą, ale firma ma zarabiać. Bez tego nie przetrwa.

Złote Myśli, które podałeś jako przykład zajmują się określona tematyką książek (ogólnie pojętym dążeniem do sukcesu), bo znają rynek i widzą w tym potencjał. Nie wydają książek beletrystycznych, bo to zupełnie inny rynek, inny odbiorca itp - czyli wejście na rynek "od zera" (czytaj: ogromne inwestycje).

Podobnie WAB, również ma określoną tematykę, profil odbiorcy itp. Wydaje beletrystykę, również w wersji elektronicznej i nie wchodzi w ogóle w tematykę dążenia do sukcesu, rozwoju osobistego, literatury fachowej itp.

M.in. dlatego, żadna z tych firm nie wyda e-booka o Ukrainie - bo to nie ich target.

A co do popytu na książki o Ukrainie - już wspomniałem, że mam listę mailową osób (czytelników mojego portalu) które specjalnie się na nią zapisały TYLKO PO TO, by otrzymywać informacje o Ukrainie, w tym o ambitnych książkach. I ja chcę ten fakt wykorzystać biznesowo i w ramach mailingów podrzucać im linki do ciekawych książek elektronicznych o Ukrainie (np. o Pomarańczowej Rewolucji, o ukraińskiej kulturze itp.) i mieć z tego powiedzmy 10% od każdego zakupu. I wiem, że ludzie z mojej listy mailowej takie rzeczy będą kupować. Bo skoro są skłonni kupić książkę o Ukrainie w tradycyjnej księgarni (wszak takie książki w ukraińskiej tematyce są, są wśród nich bestselery, a w Krakowie jest nawet ukraińska księgarnia), to będą skłonni również kupić tę samą książkę w wersji elektronicznej.

Hmm... nie uważasz, że to trochę "wygodne" podejście? "Jeśli ktoś zdecyduje się w to zainwestować, to ja chętnie to wykorzystam i zarobię".

Jeśli naprawdę wierzysz w swój pomysł i widzisz w tym potencjał (przeanalizowałeś rynek, już dotarłeś do odbiorców, o czym piszesz i rzeczywiście "jest tu kasa") - zrób to. Wydaj e-booka o Ukrainie, wypromuj go wśród swoich subskrybentów i podziel się zyskami tylko z autorem :) Po co zadowalać się 10% za całkowicie autorski pomysł na biznes?

Ten sam manewr zresztą chcę powtórzyć w odniesieniu do ludzi zainteresowanych Słowacją, Białorusią, Austrią i innymi krajami Europy Środkowej. Uwierz mi, w Polsce są ludzie, którzy mają takie zainteresowania i chcą je pogłębiać. A ja chcę zarabiać na zaspokajaniu tych zainteresowań, stąd taka a nie inna tematyka mojego portalu (http://porteuropa.eu). Tym bardziej, że praktycznie nie mam konkurencji, a to bardzo ważne.

Wierzę, a nawet wiem. Wiem także, że są ludzie, którzy lubią śledzie z dżemem truskawkowym, a nikt dotąd z jakiegoś powodu nie sprzedaje tego połączenia w konserwach ;)

Natomiast powtórzę, również w kontekście konkurencji, o której piszesz. Jeśli znasz ten rynek i widzisz tam zyski - zrób to.

Zauważ, że jeśli będziesz czekał, aż zrobi to ktoś inny (bo Ty chcesz tylko prowizję), to na 100% już nie będziesz jedyny i Twój argument o bezkonkurencyjności przepada z kretesem. Taki wydawca, widząc potencjał będzie także sprzedawał sam, a bardzo prawdopodobne, że także szukał innych, podobnych do Ciebie, którzy będą chcieli zarabiać na sprzedaży. To się "fachowo" nazywa "program partnerski" ;)
Jakub Łoginow

Jakub Łoginow Nie ma kangurów w
Austrii

Temat: Dlaczego w Złotych Myślach nie można kupić normalnych...

Wiesz, ja bym nawet chętnie wydał takiego e-booka. Tylko na razie nie wiem, jako to zrobić (od strony technicznej). Nie chodzi mi o samą książkę, tę byłbym w stanie zrobić w pdf i to ładnie opracować graficznie i edytorsko. Ale jak to później sprzedawać? Chętnie wszedłbym w jakiś system, który za mnie zajmował się obsługą płatności w zamian za prowizję - np. ktoś wchodzi na taką stronę i chce zapłacić smsem (do 20 złotych ta forma jest moim zdaniem najbardziej odpowiednia) lub kartą płatniczą. Ja się dopiero uczę tych wszystkich rzeczy i jeszcze trochę potrwa, zanim to wszystko ogarnę. Na razie stworzyłem darmowy kurs mailowy języka ukraińskiego - w ciągu tygodnia zdobyłem w ten sposób 70 stargetowanych adresów mailowych, którym mogę wysyłać mailing, przy czym bez wydania złotówki na promocję tego kursu. A będzie jeszcze lepiej.
Artur Ziółkowski

Artur Ziółkowski MindFizzer -
Marketing zaczyna
się od pomysłu!

Temat: Dlaczego w Złotych Myślach nie można kupić normalnych...

Jakub Łoginow:

Strona techniczna naprawdę nie jest tak skomplikowana, jeśli chcesz to robić na niewielką skalę. Sprawdź ten system:
http://www.prestashop.pl/

Nie sprawdzałem go w praktyce, ale z opisu wynika, że jest w stanie spokojnie obsługiwać dystrybucję produktów cyfrowych i płatności. Jest darmowy, ma polski support - więc na dobrą sprawę wystarczy opisać, co chcesz zrobić i dostaniesz odpowiedź. Zapewne polecą Ci programistę, który będzie w stanie to "ogarnąć", jeśli sam nie chcesz się uczyć każdego technicznego szczegółu.

Następnie - płatności. To również banalnie proste - wystarczy, założyć konto w jednym z serwisów, typu platnosci.pl, dotpay.pl. Z tego co wiem platnosci.pl udostępniają nawet gotowe rozwiązania i skrypty do obsługi płatności na konto lub SMS. Nawet jeśli nie - znajdziesz programistę, który to dla Ciebie zrobi za dosłownie kilkadziesiąt złotych.

Odnośnie jeszcze płatności via SMS - tutaj licz się z wysoką prowizją za obsługę. Większość systemów oddaje Ci jedynie ok. 40% ceny netto SMS'a. Platnosci.pl oddają 50% - lepszej oferty nie znalazłem.

Skoro już masz kurs e-mailowy, podejrzewam, że obsługa autoresponderów nie jest dla Ciebie problemem :) Zatem jeśli chcesz to zrobić prosto i szybko - możesz spróbować takiego rozwiązania:
1. strona z ofertą, na której jest formularz do wpisania kodu z SMS
2. po wpisaniu kodu przejście na stronę z formularzem do podania e-mail
3. po zapisie e-mail z linkiem do pobrania e-booka.

Przyznaję, że dość prymitywne - ale na początek wystarczy.

Pozostaje kestia zabezpieczenia e-booka od strony praw autorskich i nielegalnym kopiowaniem, ale to temat-rzeka. Większość wydawnictw nie decyduje się na wprowadzanie w tym względzie obostrzeń technicznych - bo to mało opłacalne. I tak są sposoby, by to obejść.

Reasumując - dla chcącego nic trudnego ;) Naprawdę.

Temat: Dlaczego w Złotych Myślach nie można kupić normalnych...

dopiero startuje, ale może ma szansę zapełnić lukę? http://wydaje.pl
Adrian Kolodziej

Adrian Kolodziej Konsulant biznesowy
typu Direct
Response. Autor
wielu pro...

Temat: Dlaczego w Złotych Myślach nie można kupić normalnych...

Jak ktoś chce zarobić w tym biznesie musi mieć bardzo konkretne książki dla wąskich nisz.

Przejrzałem twoją stronę wydaje.pl i nie wygląda jak strona wydawnictwa. Za dużo grafiki, która odwraca uwagę. Przyjrzyj się stronie amazon.com. Bardzo łatwa nawigacja, strona aż się prosi o wykonanie akcji. Poza tym cena 7zł za ebooka nie jest cool. Ludzie nie będą brali tego na poważnie. Jest za niska.
Jakub Łoginow

Jakub Łoginow Nie ma kangurów w
Austrii

Temat: Dlaczego w Złotych Myślach nie można kupić normalnych...

Dziękuję za porady, zrobiłem tak jak Artur zasugerował i wydałem e-książkę o Białorusi samemu. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Jednego klienta na pewno będę miał: KGB z pewnością się tą publikacją zainteresuje i ją kupi :)

http://wydaje.pl/ebooks/show/41/Biaoruskie-notatki-Cze...

Następna dyskusja:

Dlaczego polskie wyszukiwar...




Wyślij zaproszenie do