Temat: Zbrodnie i (brak) kary

T.P.
W miniony wtorek sąd Katowicach uniewinnił ponownie grupę milicjantów, oskarżonych o zabicie strajkujących górników z kopalni „Wujek” w grudniu 1981 roku. Mimo że od upadku komunizmu w Polsce minęło 12 lat, żadna z najsłynniejszych spraw, dotyczących zbrodni popełnionych w czasach PRL nie zakończyła się określeniem winnych i wyrokiem. Czy to przypadek, czy dowód złego prawa albo niemożności wymiaru sprawiedliwości?
Po roku 1991 Główna Komisja Badania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu (powstała z Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich) prowadziła około tysiąca śledztw dotyczących łamania prawa i zbrodni popełnionych w latach 1944–1989. Mimo to ukarano jedynie ok. 40 osób. W większości – poza Adamem Humerem, słynnym śledczym UB z początku lat 50. – były to „płotki”, jak np. skazany w 1991 r. na 10 lat więzienia kapitan SB, który podczas stanu wojennego zastrzelił w Nowej Hucie demonstranta. Obecnie Główna Komisja – tworząca dziś wydział śledczy Instytutu Pamięci Narodowej – zajmuje się 343 sprawami zbrodni, popełnionych w okresie PRL (stan na wrzesień 2001).

GRUDZIEŃ 1970. W 1990 roku wszczęto śledztwo, a w maju 1995 prokuratura wojewódzka w Gdańsku skierowała do sądu wojewódzkiego akt oskarżenia wobec 12 osób o „sprawstwo kierownicze” masakry robotników Wybrzeża; zginęło wówczas 45 osób. Proces rozpoczęto w 1998 roku, ale ze względu na stan zdrowia oskarżonych przeniesiono go do warszawskiego sądu okręgowego. W lutym tego roku Trybunał Konstytucyjny orzekł, że Wojciech Jaruzelski i Stanisław Kociołek – jako byli ministrowie – nie muszą być sądzeni przed Trybunałem Stanu, ale mogą odpowiadać przed sądem powszechnym. Wreszcie16 października tego roku, po dziewięciu nieudanych próbach, zaczął się proces Jaruzelskiego i innych oskarżonych (pozostali zmarli lub postępowanie przeciw nim wyłączono ze względu na stan zdrowia). Grozi im nawet dożywocie, nie przyznają się do winy. Proces trwa – i może potrwać jeszcze długo.

CZERWIEC 1976. Pod koniec 1995 roku wszczęto śledztwo w sprawie wydarzeń w Radomiu w czerwcu 1976. Proces rozpoczął się w grudniu 1999. Oskarżeni – czterej funkcjonariusze milicji i więziennictwa, na czele z byłym komendantem wojewódzkim MO w Radomiu Marianem M. – odpowiadają za bezprawne pozbawienie wolności 58 osób, połączone ze szczególnym udręczeniem. Marian M. odpowiada także za sprawstwo kierownicze. Grozi im od roku do 10 lat więzienia. Żaden nie przyznaje się do winy.
Proces nie obejmuje sprawy „ścieżek zdrowia” – przepędzania aresztowanych przez szpaler bijących pałkami milicjantów – którą prokuratura umorzyła w 1999 r. i ponownie w sierpniu tego roku, uznając, że pokrzywdzeni... nie doznali trwałego uszczerbku na zdrowiu, a więc czyny te przedawniły się już 31 grudnia 1995 r. 16 października prokuratura apelacyjna w Lublinie podtrzymała decyzję o umorzeniu śledztwa w sprawie „ścieżek zdrowia”.

SPRAWA PYJASA. W maju 1977 w bramie kamienicy w Krakowie znaleziono zwłoki studenta Stanisława Pyjasa, zaangażowanego w działalność opozycyjną. Podjęte w 1977 r. śledztwo umorzono z powodu „niestwierdzenia przestępstwa” (według oficjalnej wersji, potwierdzonej wówczas przez Zakład Medycyny Sądowej w Krakowie, Pyjas spadł ze schodów). W czerwcu 1991 wznowiono śledztwo i ustalono, że przyczyną śmierci było śmiertelne pobicie. Minister spraw wewnętrznych Andrzej Milczanowski odmówił ujawnienia danych o tajnych współpracownikach SB i w październiku 1992 śledztwo zostaje umorzone z powodu niemożności wykrycia sprawców. W lutym 1993 minister sprawiedliwości uchyla tę decyzję, ale podjęte postępowanie ponownie umorzono w czerwcu 1993. W maju 1996 ponownie podjęto śledztwo, które ostatecznie umorzono w styczniu 1999.
W lipcu 2000 w Krakowie rozpoczyna się proces dwóch b. funkcjonariuszy MO i SB, Jana B. i Zbigniewa K., oskarżonych o utrudnianie w 1977 r. śledztwa w sprawie śmierci Pyjasa (ukrycie przed prokuraturą informacji dotyczących zaangażowania SB w sprawę). Rok później sąd skazuje ich na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Oskarżeni byli jedynymi z sześciu oskarżonych w tej sprawie funkcjonariuszy MSW, których udało się postawić przed sądem. Wyrok nie jest prawomocny.

KOPALNIA „WUJEK”. Podczas tłumienia siłą strajku w śląskich kopalniach „Wujek” i „Manifest Lipcowy” władze (kto dokładnie, nie wiadomo do dziś) skierowały do akcji tzw. specjalny pluton MO, wyszkolony jako jednostka uderzeniowa i uzbrojony w ostrą amunicję. 16 grudnia 1981 r., w czasie wkraczania milicji do kopalni „Wujek”, zginęło 9 górników, zastrzelonych przez interweniujących milicjantów.
W październiku 1991 prokuratura wojewódzka w Katowicach wszczęła śledztwo w sprawie wydarzeń w „Wujku” i „Manifeście” (w tej drugiej kopalni byli ranni). 10 marca 1993 r. rozpoczyna się proces w sądzie wojewódzkim w Katowicach przeciw 24 oskarżonym, w tym ówczesnemu szefowi MSW, gen. Czesławowi Kiszczakowi, oraz milicjantom z plutonu specjalnego, którym zarzucono spowodowanie śmierci górników podczas pacyfikacji.
W lutym 1994 sprawę Kiszczaka na jego prośbę wyłączono do odrębnego rozpatrzenia i przekazano do sądu wojewódzkiego w Warszawie. Jego proces rozpoczął się we wrześniu 1994, w lipcu 1996 Kiszczak został uniewinniony, ale w listopadzie 1997 sąd apelacyjny w Warszawie uchylił wyrok. Dwa lata trwały badania lekarskie oskarżonego. Dopiero w grudniu 1999 lekarze z Collegium Medicum UJ orzekli, że może on w „ograniczonym zakresie” odpowiadać przed sądem. Ostatecznie proces rozpoczął się w maju tego roku. Kiszczakowi zarzuca się sprowadzenie powszechnego niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia górników z „Wujka” i „Manifestu”. Prokuratura oskarża go o wydanie w grudniu 1981 bez żadnej podstawy prawnej rozkazu, który zezwalał niższym dowódcom MO decydować o strzelaniu do strajkujących. Grozi mu do 10 lat więzienia.
Natomiast w listopadzie 1997 sąd wojewódzki w Katowicach uniewinnił połowę oskarżonych milicjantów ze sprawy „Wujka”, a wobec pozostałych umorzył postępowanie z powodu przedawnienia. Rok później katowicki sąd apelacyjny, po zasięgnięciu opinii prawnej Sądu Najwyższego, nakazał wznowić proces z powodu błędów proceduralnych.
W październiku 1999 proces wznowiono. W 2000 r. po ujawnieniu tzw. raportu taterników – którzy, szkoląc w latach 80. w Tatrach milicjantów z plutonu specjalnego, mieli uzyskać od nich wiedzę na temat ich udziału w masakrze (m.in. wyznania typu: „Strzelaliśmy na łeb, na komorę”) – pojawia się nowy wątek w sprawie. Jednak 30 października sąd wydaje wyrok uniewinniający. „To hańba polskiego wymiaru sprawiedliwości” – mówią uczestnicy strajku z 1981 roku.


SPRAWA PRZEMYKA. W maju 1983 na posterunku MO przy ul. Jezuickiej w Warszawie milicjanci zatrzymali maturzystę Grzegorza Przemyka, syna znanej działaczki opozycji. Wkrótce potem Przemyk – jak się okazało, skatowany na posterunku – zmarł. Pod naciskiem opinii publicznej doszło w 1984 r. do sterowanego przez władze procesu, w którym za zabójstwo Przemyka skazano... sanitariuszy pogotowia, milicjantów zaś uniewinniono.
Po 1989 r. uchylono ten wyrok. W maju 1995 rozpoczął się proces Arkadiusza Denkiewicza i Ireneusza Kościuka, dwóch milicjantów, oskarżonych już w 1984 r. o śmiertelne pobicie Przemyka. Teraz pierwszy z nich został skazany na 2 lata więzienia (ale z powodu choroby nie spędził dotąd ani jednego dnia w więzieniu), drugiego uniewinniono. Sąd apelacyjny nakazał jeszcze raz rozpatrzyć jego sprawę. W czerwcu 2000 sąd okręgowy ponownie uniewinnił Kościuka. Po odwołaniu prokuratury i pełnomocnika oskarżyciela posiłkowego, w styczniu 2001 warszawski sąd apelacyjny po raz trzeci uniewinnił Kościuka, tym razem z powodów formalnych – przedawnienia sprawy w styczniu 2000.
We wrześniu tego roku Sąd Najwyższy uznał jednak, że sprawa Przemyka przedawni się dopiero w 2005 r. Sąd apelacyjny ponownie zajmie się zatem sprawą Kościuka (do dziś służy on w policji, obecnie w Biłgoraju), a Instytut Pamięci Narodowej zbada sprawę „bezprawnych działań resortu MSW na szkodę wymiaru sprawiedliwości w latach 1983-84 w związku ze śledztwem dotyczącym śmierci Grzegorza Przemyka” (chodzi o utrudnianie pierwszego śledztwa, używanie gróźb, bezprawne pozbawianie wolności i wpływanie na świadków).

SPRAWA POPIEŁUSZKI. W lutym 1985, po sterowanym przez władze procesie, sąd wojewódzki w Toruniu skazał funkcjonariuszy SB Grzegorza Piotrowskiego (na 25 lat pozbawienia wolności), Leszka Pękalę (15 lat) i Waldemara Chmielewskiego (14 lat) za uprowadzenie, torturowanie i pozbawienie życia księdza Popiełuszki, kapelana podziemnej „Solidarności” z warszawskiego Żoliborza w październiku 1984 r. Natomiast na 25 lat skazano Adama Pietruszkę, pułkownika z MSW, za podżeganie i pomoc w zbrodni. Kary zmniejszono im po dwóch amnestiach – rzecz w sądownictwie dotąd niestosowana.
W 1990 r. Pietruszka złożył zawiadomienie o przestępstwie przeciw wymiarowi sprawiedliwości, dzięki czemu w czerwcu 1992 rozpoczął się proces o kierowanie porwaniem i zabójstwem księdza i podżeganie do zbrodni – oskarżono b. generałów MSW: Władysława Ciastonia, wiceministra spraw wewnętrznych i szefa SB oraz Zenona Płatka, dyrektora departamentu IV MSW (zajmującego się m.in. inwigilacją kleru). W czasie procesu sugerowano ponadto, że o planowanym zabójstwie wiedział ówczesny szef MSW Kiszczak. W sierpniu 1994 sąd wojewódzki w Warszawie uniewinnił oskarżonych, nie będąc w stanie ustalić ich rzeczywistej roli w zabójstwie. W marcu 1997 sąd apelacyjny uchylił wyrok i zwrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia.
W lutym 1998 miał się rozpocząć nowy proces generałów, w którym sprawę kierowania zabójstwem Popiełuszki połączono z innym aktem oskarżenia, obejmującym m.in. przygotowanie tzw. prowokacji na Chłodnej w grudniu 1983 (włamanie do mieszkania ks. Popiełuszki i podrzucenie materiałów wybuchowych oraz ulotek antypaństwowych) oraz niedoszłą napaść na mieszkanie ks. Andrzeja Bardeckiego, redaktora „Tygodnika Powszechnego”, którą Piotrowski zaplanował w 1983 r., a która nie doszła do skutku podobno z powodu „spalenia” jego utajnionej grupy na terenie Krakowa (występujący incognito esbecy mieli spowodować po pijanemu wypadek i zostali zatrzymani przez „zwykłą” milicję, przez co ich obecność w Krakowie przestała być tajemnicą).
Ostatecznie proces nie rozpoczął się jednak ze względów proceduralnych. W styczniu 2000 sąd ze względu na stan zdrowia wyłączył do odrębnego rozpatrzenia i zawiesił sprawę Zenona Płatka. W październiku 2000 rozpoczął się tylko proces Ciastonia, obejmujący „dodatkowy” akt oskarżenia.
W sierpniu 2001 Grzegorz Piotrowski po 15 latach wyszedł na wolność. Tuż przedtem zasugerował w wywiadzie telewizyjnym, przeprowadzonym przez telewizję publiczną, że ks. Jerzy Popiełuszko udusił się sam.