Temat: Kobieta w F1 - doping czy zagrożenie?
Stanisław Kowalik:
statystyki nie przemawiaja na jej korzysc. mistrzowie amerykanskich serii wyscigowych jakos nie potrafia zablyszczec w F1. Villenueve byl ostatnim, ktory siegnal po tytul mistrza, Montoya pokazal ze jest szybki, ale na szczyt sie nie wdrapal.
Villeneuve jest oczywistym przykładem, bo fantastycznie zdominował onegdaj Indy Lights, a potem Indy. W Williamsie wygrał mistrzostwo F1 chyba bardziej dzięki bolidowi, który był wtedy bezkonkurencyjny, bo Villeneuve - choć bardzo dobry - wielkim kierowcą nigdy nie był.
Montoya zaś to inna bajka - on nie osiągnął szczytów w F1, bo nie poradził sobie z atmosferą i "kulturą korporacyjną" F1, zwłaszcza McLarena. Najpierw w Williamsie trafił na takiego twardziela jakim jest Patrick Head, który nie cacka się z kierowcami, a potem na Rona Dennnisa w McLarenie, który nie toleruje bałaganu, chaosu i koloru w swym stalowo-szarym królestwie.
A Montoya przywoził przecież tabuny krewnych i rodziny na wyścigi, co doprowadzało kierownictwo McLarena do szału... i tak to się posypało.
Co do płci pięknej (i silniejszej od nas) w F1 - ja jestem za i bardzo popieram :-)
Zgadzam się jednak z opinią, że Danice trudno będzie coś osiągnąć w USF1, bo uzyskanie poziomu zbliżonego do czołówki zajmie tej drużynie 3-5 lat (optymistycznie).
Myślę, że brak obecności Pań w wyścigach samochodowych w ogóle ma przyczyny bardziej kulturowe i społeczne, niż ... antropologiczne :-) Kobiety przecież nie są gorszymi kierowcami od mężczyzn, wbrew temu co niektórym z nas się wydaje... :-))
A co do Pań w F1 - tam jest tym trudniej, że to bardzo wymagająca i ciężka fizycznie dyscyplina, podobnie jak karting na najwyższym poziomie. W końcu niewiele dziewczynek w wieku 10 lat ściga się gokartami, prawda? Chyba jednak z przyczyn kulturowych i społecznych, a może i antropologicznych, bo przecież instynkt rywalizacji i walki to męska domena.... Hmmm...