Temat: Chiny bliżej
Juliuszu, ja jeszcze nawiaze do pytania o konfucjanizm:
W wiek XX Chiny wchodziły jako cesarstwo, oparte na zasadach konfucjańskich, a od ponad dwóch tysięcy lat rządzone przez Syna Nieba – cesarza. Państwo było instytucją prawie świętą, określało wartości moralne i wychowywało obywateli. Ponieważ rodzina , zgodnie z konfucjanizmem, była modelem i wzorem dla wszelkich innych struktur społecznych, miała swoje odbicie we wszelkich stosunkach społecznych, a wszelaka władza miała zawsze charakter patriarchalny. Podmiotem polityczno-administracyjnym była więc rodzina, a nie jak w Europie jednostka. Bez znajomości koncepcji autonomii jednostki w Chinach demokracja nie miała racji bytu. Dodajmy też, że zachowanie harmonii we wszelkich aspektach życia uznawano za fundamentalną zasadę kosmosu. Dwa podstawowe pierwiastki – yin i yang – dopełniały się, były komplementarne, a charakterystyczna dla Zachodu walka dobra ze złem, czy też szatana z bogiem, która automatycznie legitymizowała walkę jako stały składnik życia społecznego, była w Chinach nieznana.
Więc jeśli chodzi o komunizm w Azji, to w przeciwieństwie do komunizmu w Europie, nie był nigdy ideologią sprzeczną z podstawowymi wartościami czy też zadającą gwałt naturze ludzkiej. Wręcz przeciwnie, mógł być on uznawany za specyficzną formę zasad konfucjańskich, które głosiły, że „świat stanowi dobro wspólne”. Chińskie społeczeństwo to kolektyw, w którym najważniejsze są więzi międzyludzkie oraz stosunki społeczne, a nie indywidualistyczne dążenie do własnych celów. Termin „osoby”, jako jednostki, w zachodnim rozumieniu tego słowa nie istnieje; od wieków jednostkę utożsamiano z rodziną lub rodem i na ich tle była ona przedstawiana, natomiast człowieka, który wyżej ceni sobie koncept „ja”, niż koncept „my” uznaje się za niedojrzałego i równego dziecku. Społeczeństwo chińskie wciąż też w duchu konfucjańskim oczekuje od państwa zapewnienia mu warunków umożliwiających osiągnięcie dobrobytu i sprawowanie nad nim pieczy, żadnej prawie zaś wagi nie przypisuje się wolnościom obywatelskim i prawu krytykowania czy zmieniania władz. Wynika to z innego aspektu kultury, silnie zakorzenionego w Chinach, o nazwie „utrata twarzy”. Ponieważ społeczeństwa azjatyckie są bardzo mocno zhierarchizowane, osobie znajdującej się na wyższym szczeblu drabiny należy okazywać szacunek, w przeciwnym razie możemy narazić ją na utratę twarzy, czyli swego rodzaju hańbę.
Mimo, że w Chinach jest przy władzy jedna parti, jak wiemy jest to Komunistyczna Partia Chin - to spierałabym sie na temat jej bycia komunistyczną. rządząca partia namawia obywateli do bogacenia się, oraz promuje lokalny rozwój gospodarczy, a podczas obchodów osiemdziesięciolecia KPCh w 2001 r. nieraz podkreślano, że to chińscy przedsiębiorcy odgrywają najważniejszą role w rozwoju gospodarczym .
Ważne jest uświadomienie sobie, że partia założona przez wysłanników Kominternu, partia Mao i dzisiejsza KPCh, mimo tej samej nazwy, nie jest tą samą siłą polityczną. Jeśli jednak czytamy pobieżnie deklaracje partyjne, możemy uwierzyć, że Chiny nadal są ostoją socjalizmu i tępią wszelkie przejawy wolnego rynku, gdyż często używa się terminu „socjalistyczna gospodarka rynkowa” bez wzmianki o tym, czym miałaby się ona różnić od kapitalizmu.