Temat: MB W126 i W123 - zapraszam fanów do wymiany spostrzeżeń...
Witam,
Ja też swego czasu miałem przyjemność jeździć "beczką" 200 D, białą. Auto nie do zajeżdżenia... a jednak...
Kiedyś nadszedł dzień, w którym musiałem pożegnać się z moją "beczką"
Ogólnie jeśli chodzi o silnik to w momencie, kiedy ją sprzedałem ( a raczej prawie oddałem za 900 zł), miał 350 tyś przebiegu, a faktycznie to nawet najstarsi górale nie wiedzą bo kupiłem go od Warszawskiego taksówkarza. Mimo swojego wieku i przebiegu silnik chodził jak pszczółka, nie kopcił, odpalał spokojnie przy -20 (rozrusznik był podwójnie zwojowany :P) i ze spalaniem zamykał się w 8 litrach po mieście.
Jeśli chodzi o zawieszenie, to również był w stanie bardzo dobrym, wszystkie części eksploatacyjne były wymieniane na czas.
Pomimo wielu zalet, auto miało jedną wadę... blacharka... o ile auto nie było nigdy bite to jest w miarę okej (zaznaczam w miarę), ale jeżeli już komuś zdarzyła się mała wpadka to później wszystko trafia szlag...
W mojej beczce skończyły się progi, podłużnice, nawet podłoga w wielu miejscach się skończyła... a dziury w drzwiach i błotnikach musiałem zalepiać matą z włókna szklanego i żywicą epoksydową, bo wówczas nie było mnie stać na wymianę elementów lub chociaż zaprowadzenie do blacharza.
Co nie zmienia faktu, że był to najbardziej komfortowy (miękki, dobrze się prowadzi) samochód jaki miałem okazję posiadać, i do dzisiejszego dnia patrzę na te auta z podziwem