konto usunięte

Temat: 10 000 potencjalnych menedżerów smaży frytki w Londynie

Z dużym zainteresowaniem przeczytałem w „Pulsie Biznesu” artykuł na temat niedoboru kadry zarządzającej w Polsce. Pewien przedstawiciel izby gospodarczej narzeka na brak 10 000 menedżerów, którzy mogliby pociągnąć do przodu inwestycje w Polsce.

Niestety muszę stwierdzić, iż polscy pracodawcy są sami sobie winni. Bo w większości polskich firm nie daje się szans na zdobycie doświadczenia w pracy zawodowej, nie mówiąc już o doświadczeniu w kierowaniu.

Proszę poczytać sobie tylko oferty pracy w jakiejś popularnej gazecie. Prawie każdy anons dotyczący wakatu na jakimś lepszym stanowisku ma dopisek: „Wymagane 2-5 lat doświadczenia na identycznym stanowisku pracy”. To oznacza szlaban dla ludzi po studiach, którzy chcieliby pracować i zdobywać doświadczenie zawodowe.
A jak wyglądają ogłoszenia dla kadry zarządzającej? Proszę bardzo: „Wymagane 2-5 lat doświadczenia na stanowisku kierowniczym”, czyli szlaban dla tych którzy mają już doświadczenie i chcieliby awansować. Ot, taki zawodowy apartheid.
Czy polskimi firmami kierują kretyni? (PROWOKACJA:) Dlaczego oni wolą przepłacać specjalistom, niż wychować sobie własnych? Dlaczego wolą iść na łatwiznę i na gotowe?

Pracowałem w różnych firmach na Zachodzie i tam jest niepisana zasada, że kiedy odchodzi jakiś kierownik, to jego miejsce zajmuje zastępca lub zasłużony pracownik z dużym stażem. U nas po pojawieniu się wakatu na dobrym stanowisku dzwoni się do szwagra, pociotka lub „Zenka kobity brata”. Zamiast awansować dobrego lojalnego pracownika.
Wielu polskich absolwentów szkół wyższych wyjeżdża z kraju, bo nie daje się im tutaj szans na rozwój. Nie mają wuja dyrektora, albo ojca mecenasa... nie mają tego co ważne w Polsce czyli „pleców”.Marcin Janowski edytował(a) ten post dnia 06.06.08 o godzinie 23:57
Artur Kucharski

Artur Kucharski Zajmuję się rozwojem
ludzi i firm

Temat: 10 000 potencjalnych menedżerów smaży frytki w Londynie

Zarówno duże uogólnienie jak i wypływająca frustracja powoduje, że Twój tekst jest niesprawiedliwy Marcin. Nasze firmy nie różnią się specjalnie od tych na zachodzie. Bez przesady, to już nie lata 90.
Rozumiem, że Ty masz takie doświadczenia, co nie oznacza, że jest to zasada. Znam bardzo dużo menedżerów różnych firm i branż, widziałem ich w różnych sytuacjach, rozmawialiśmy o różnych sprawach i jakoś nikt z nich nie zatrudnia ciotki, wujka czy brata stryja swojego wujka - chyba, że jest dobry.

Jeśli chodzi o Twój tytuł, cóż każdy jak tu jesteśmy kiedyś zaczynał, każdy musi się wybić i swoje przejść, zanim ruszy na drodze swojej kariery - inni mają łatwiej inni gorzej. Jednakże jeżeli owe 10 tyś potencjalnych menedżerów smaży frytki - to przepraszam, ktoś ich zmuszał?? zostali zesłani? czy czasami pod pozorem karieiry pojechali po łatwe pieniądze, robiąc po drodze tyle kompromisów, że zapomnieli iż powinni robić coś wiecej niż smayż frytki, otwierać drzwi i mieszkać w 5 w jednym pokoju w dzielnicy Londynu.

Zwracając uwagę na ogłoszenia, w których wymagane jest doświadczenie, czyli jak kupujesz (lub będziesz kupował) samochód, to napiszesz, że może być po jednym dzwonie i i jednym zatopieniu?? Czy może raczej będziesz szukał samochodu bez awaryjnego i bez wypadkowego? Jeżeli się zdarzy, że kiedyś wymieniany był błotnik a reszta jest bez zarzutu to po zastanowieniu się kupisz go.

Marcin - więcej zrozumienia dla mechanizmów biznesowych i naokołobiznesowych, mniej złości oraz więcej zdecydowania i pewności siebie- CV wysłać zawsze możesz.

Miłego dnia

konto usunięte

Temat: 10 000 potencjalnych menedżerów smaży frytki w Londynie

Artur Kucharski:
Zarówno duże uogólnienie jak i wypływająca frustracja powoduje, że Twój tekst jest niesprawiedliwy Marcin. Nasze firmy nie różnią się specjalnie od tych na zachodzie. Bez przesady, to już nie lata 90.
Rozumiem, że Ty masz takie doświadczenia, co nie oznacza, że jest to zasada. Znam bardzo dużo menedżerów różnych firm i branż, widziałem ich w różnych sytuacjach, rozmawialiśmy o różnych sprawach i jakoś nikt z nich nie zatrudnia ciotki, wujka czy brata stryja swojego wujka - chyba, że jest dobry.

Jeśli chodzi o Twój tytuł, cóż każdy jak tu jesteśmy kiedyś zaczynał, każdy musi się wybić i swoje przejść, zanim ruszy na drodze swojej kariery - inni mają łatwiej inni gorzej. Jednakże jeżeli owe 10 tyś potencjalnych menedżerów smaży frytki - to przepraszam, ktoś ich zmuszał?? zostali zesłani? czy czasami pod pozorem karieiry pojechali po łatwe pieniądze, robiąc po drodze tyle kompromisów, że zapomnieli iż powinni robić coś wiecej niż smayż frytki, otwierać drzwi i mieszkać w 5 w jednym pokoju w dzielnicy Londynu.

Zwracając uwagę na ogłoszenia, w których wymagane jest doświadczenie, czyli jak kupujesz (lub będziesz kupował) samochód, to napiszesz, że może być po jednym dzwonie i i jednym zatopieniu?? Czy może raczej będziesz szukał samochodu bez awaryjnego i bez wypadkowego? Jeżeli się zdarzy, że kiedyś wymieniany był błotnik a reszta jest bez zarzutu to po zastanowieniu się kupisz go.

Marcin - więcej zrozumienia dla mechanizmów biznesowych i naokołobiznesowych, mniej złości oraz więcej zdecydowania i pewności siebie- CV wysłać zawsze możesz.

Miłego dnia

To nie złość tylko niezgoda na polskie zadupiarstwo. Chciałbym, żeby u nas było tak jak w USA i Kanadzie a nie w PRL!
Jeśli człowiek po studiach może u nas dostać pracę w sklepie z butami no to kaplica...
Podaj jakieś przykłady Maestro... nie chcę aby to była wymiana truizmów...Marcin Janowski edytował(a) ten post dnia 07.06.08 o godzinie 12:36

konto usunięte

Temat: 10 000 potencjalnych menedżerów smaży frytki w Londynie

Nie należy całkiem sugerować się tym, czego wymagają w ogłoszeniach. Nie ma kandydatów idealnych.
Jeśli jest stanowisko, branża i firma, która mi odpowiada, wysyłam podanie...nawet jak nie spełniam wszystkich kryteriów. Może akurat zadzwonią, zaproszą na rozmowę. Podczas rozmowy można kogoś przekonać, że jeśli nie masz doświadczenia, to masz temperament i nadajesz się na to stanowisko, bo wierzysz w jego cel i siebie.
Do mojej pierwszej pracy biurowej trafiłam przez upór. Złożyłam podanie, aczkolwiek nie miałam żadnego doświadczenia, a poza tym rywalizującą kandydatką była znajoma współwłaścicielki. Podczas rozmowy ustalilismy, że zadzwonią do mnie, jak skończy się okres próbny tamtej dziewczyny, żeby dać mi szansę...po dwóch tygodniach sama do nich przyszłam, choć miałam czekać na telefon, którego prawdopodobnie by nie było. Skoro przyszłam, to stwierdzili, że jednak dadzą mi szansę i będę mogła spróbować wykazać się przez okres próbny. Kto został? Ja, a nie znajoma współwłaścicielki. Dzięki tej pracy mogłam brnąć dalej, bo już jakieś doświadczenie nabyłam.
W jednej firmie zatrudnili mnie tymczasowo, gdyż nie mogli znaleźć nikogo z językiem angielskim, a ja nie znałam. Pracowałam 3 tygodnie, później poszłam na kurs, więc firma w tym czasie znalazła sobie kogoś, kto szybko zrezygnował, bo nie dawał rady. Zadzwonili do mnie, po czym pracując tam, musiałam jakoś dogadywać się przez telefon i z Hiszpanią, Francją, Włochami, Ukrainą... i dogadywałam i maile pisałam i robiłam rezerwacje zagranicą i łączyłam rozmowy i przekazywałam wiadomości, może ten angielski nie był rewelacyjny, ale rezultaty działań były.
Zatem nie należy przejmować się ogłoszeniami, które szablonowo są wypisywane. Ja nigdy nie spełniałam całego kryterium, ale jakoś się udawało. Na 4 moje poważne zatrudnienia, tylko jedno było "fatalne", którego nawet nie podaję, bo nic tam się nie nauczyłam.
Powodzenia!
Henryk M.

Henryk M. Project Management /
Lean Management /
Systems Engineering

Temat: 10 000 potencjalnych menedżerów smaży frytki w Londynie

Marcin Janowski:

To nie złość tylko niezgoda na polskie zadupiarstwo. Chciałbym, żeby u nas było tak jak w USA i Kanadzie a nie w PRL!
Jeśli człowiek po studiach może u nas dostać pracę w sklepie z butami no to kaplica...
Podaj jakieś przykłady Maestro... nie chcę aby to była wymiana truizmów...

Nie jestem jeszcze wystarczająco stary :o), ale "zahaczyłem" o pracę w socjalizmie - zaczynałem w 1987 roku. Marzyliśmy o wolnym rynku, i jest wolny. Wolny do tego stopnia, że można wyrażać opinie i frustracje jak Twoja. Ponieważ napisałeś w swoim otwierającym poście "PROWOKACJA", ja tez napisze prowokacyjnie: nie podoba się w Polsce, to jedź "smażyć frytki" na Zachód i szybko awansuj. Jest wolny rynek, możesz wybierać.

Biznes nie lubi próżni. Jeżeli takie niedobory kadr kierowniczych są realnym problemem, to rynek (pracy) go rozwiąże. Firmy, które na wakat zatrudniają znajomków (pana Zenka) szybko z tego rynku wypadną. A jeżeli "pan Zenek" nieźle sobie radzi na tym stanowisku - cóż, dobry wybór.

Pracowałem w różnych miejscach, w Polsce i za granicą, także dość daleko, na innym kontynencie. Pracowałem tam, gdzie byłem potrzebny i gdzie zdecydowałem się / odważyłem pojechać. Nie narzekałem na to, że nie mogę np. dostać pracy tu, gdzie "siedzę". To zawsze był wybór między tym, czego potrzebowałem, co chciałem robić i jaka oferta była dostępna w danym czasie.

Bywa, ze biorę udział w spotkaniach (kwalifikacyjnych) na stanowiska menedżerskie. Choć nie jestem "wszystkowiedzącym młodzikiem, nadającym się na stanowisko CEO", to na brak ofert nie narzekam. "So far" żadna nie skusiła mnie do zmiany miejsca pracy (z kilku propozycji zrezygnowałem). Nie mogę więc potwierdzić tego, o czym piszesz:
Marcin Janowski

A jak wyglądają ogłoszenia dla kadry zarządzającej?
Proszę bardzo: „Wymagane 2-5 lat doświadczenia na
stanowisku kierowniczym”, czyli szlaban dla tych
którzy mają już doświadczenie i chcieliby
awansować. Ot, taki zawodowy apartheid.

Mam nadzieję, że jest to dość konkretne wyjaśnienie (bardziej szczegółowo pisać nie mogę) i wyręczyłem, przynajmniej częściowo, Maestro Artura. Maestro - potwierdzasz? ;o)

Pozdrawiam

konto usunięte

Temat: 10 000 potencjalnych menedżerów smaży frytki w Londynie

Artur Kucharski:
Zarówno duże uogólnienie jak i wypływająca frustracja powoduje, że Twój tekst jest niesprawiedliwy Marcin. Nasze firmy nie różnią się specjalnie od tych na zachodzie. Bez przesady, to już nie lata 90.

Muszę zaprzeczyć temu stwierdzeniu. Pracowałem przez wiele lat w Polsce, pracuję teraz w UK i stwierdzam (a raczej potwierdzam opinię krążącą wśród emigrantów), że możliwości rozwoju zawodowego (tak jak i praktyki w stosunku do pracowników) w UK są bez porównania inne niż w Polsce.
Jeśli chodzi o Twój tytuł, cóż każdy jak tu jesteśmy kiedyś zaczynał, każdy musi się wybić i swoje przejść, zanim ruszy na drodze swojej kariery - inni mają łatwiej inni gorzej. Jednakże jeżeli owe 10 tyś potencjalnych menedżerów smaży frytki - to przepraszam, ktoś ich zmuszał?? zostali zesłani? czy czasami pod pozorem karieiry pojechali po łatwe pieniądze, robiąc po drodze tyle kompromisów, że zapomnieli iż powinni robić coś wiecej niż smayż frytki, otwierać drzwi i mieszkać w 5 w jednym pokoju w dzielnicy Londynu.

Wypowiedź Marcina traktować należy raczej w kategoriach "czy jest to możliwe" a nie "jak trudne to jest". Skoro "10 tys. potencjalnych menedżerów" uznało, że lepiej "smażyć frytki" to może warto się zastanowić czy Marcin nie ma racji?
Zwracając uwagę na ogłoszenia, w których wymagane jest doświadczenie, czyli jak kupujesz (lub będziesz kupował) samochód, to napiszesz, że może być po jednym dzwonie i i jednym zatopieniu?? Czy może raczej będziesz szukał samochodu bez awaryjnego i bez wypadkowego? Jeżeli się zdarzy, że kiedyś wymieniany był błotnik a reszta jest bez zarzutu to po zastanowieniu się kupisz go.

To porównanie z samochodami nijak się ma do ścieżki kariery w firmie. Pracownik jak wino - im większy staż w firmie tym lepiej ją rozumie i lepszym będzie dla niej menedżerem (w przeciwieństwie do leciwego auta) - oczywiście o ile ma do tego predyspozycje, ale to osobny temat. Tajemnicą Poliszynela jest, że takie ogłoszenia są formalnością, bo z góry wiadomo kto posadę dostanie (i często niestety jest to przysłowiowy wujek). I chyba to Marcin miał na myśli.

Oczywiście można wysyłać CV nie spełniając wszystkich wymagań, sam tak robiłem i dobrze na tym wyszedłem. Braki wiedzy czy doświadczenia przy odpowiedniej dozie zaparcia można przezwyciężyć. To było kilka lat temu, problemy, z którymi zderzają się ludzie aplikujący dzisiaj są inne. Narzekają oni, że często w pierwszej selekcji CV oceniane są przez osoby patrzące na nie zero jedynkowo (w kategoriach spełnia/nie spełnia). Wtedy albo skłamiesz w CV albo nie dotrze ono do nikogo kogo mogłoby zainteresować. Problem w tym, że gospodarka zamknęła się na absolwentów (tak jak na bezwypadkowe auta;-) ), nawet na praktyki ciężko się dostać. Nie jest to jakaś tajemna wiedza, wystarczy poszperać na forach rekrutacyjnych, nawet tutaj na gl.

Gorzej to co następuje po tym wszystkim (i ofercie "sprzedawcy butów"). Człowiek (z potencjałem) wyjeżdża z kraju, "smaży frytki", przypadkiem, po kilku miesiącach, dostaje lepszą posadę we "frytkarni", później zmienia pracę raz, drugi, trzeci i staje się specjalistą/menedżerem na wyspach. I (niestety) prawdopodobnie nigdy nie wróci pracować w Polsce, bo po co wracać do PRL :-(

konto usunięte

Temat: 10 000 potencjalnych menedżerów smaży frytki w Londynie

Podajcie przykłady.

Jeśli macie jakąś pozycję to dlatego, że ktoś kiedyś DAŁ WAM SZANSĘ - POSTAWIŁ NA WAS - DAŁ POKAZAĆ CO POTRAFICIE.

System zbudowany w Polsce opiera się, w dużej mierze, na znajomościach. Polecam tekst Ziemkiewicza "Bezwstyd sitwy:
http://www.rp.pl/artykul/135302.html

Jeśli ktoś zaczynał w 1987 r. to miał cholerne SZCZĘSCIE !!!
Komuna zdechła i wystarczyło mieć jakiekolwiek studia, żeby dostać super robotę w Warszawie. I tak ludzie po leśnictwie trafiali do firm handlowych itp. Nie było hipermarketów i zalewu chińszczyzny, na rynku nie było towarów... Pole do działania dla każdego ze smykałką...
Jeszcze ze 12 lat temu ludzie hurtowo dostarczali ubrania na Stadion X Lecia i dorabiali się kokosów na handlu z Rosją (teraz Kitajce zajęli tamtejsze rynki).

Teraz jest coraz ciężej bez wielkiego kapitału, kontaktów itpMarcin Janowski edytował(a) ten post dnia 07.06.08 o godzinie 18:50
Henryk M.

Henryk M. Project Management /
Lean Management /
Systems Engineering

Temat: 10 000 potencjalnych menedżerów smaży frytki w Londynie

Sebastian P.:
Artur Kucharski:
Zarówno duże uogólnienie jak i wypływająca frustracja powoduje, że Twój tekst jest niesprawiedliwy Marcin. Nasze firmy nie różnią się specjalnie od tych na zachodzie. Bez przesady, to już nie lata 90.

Muszę zaprzeczyć temu stwierdzeniu. Pracowałem przez wiele lat w Polsce, pracuję teraz w UK i stwierdzam (a raczej potwierdzam opinię krążącą wśród emigrantów), że możliwości rozwoju zawodowego (tak jak i praktyki w stosunku do pracowników) w UK są bez porównania inne niż w Polsce.

Ja z kolei biorę w obronę "Maestro" Artura. Pracowałem w UK, nie przy "smażeniu frytek", ale jako ekspert IT - migracje danych. Z własnego doświadczenia mogę napisać, że możliwości rozwoju zawodowego są zarówno tu i tam. Takie opinie emigrantów traktuję jako wyraz frustracji i usprawiedliwienia swojego wyboru - emigracji zarobkowej. A tu nie trzeba niczego (ani siebie) usprawiedliwiać - wybór jest wyborem, i już. Ktoś chce się rozwijać zawodowo za granicą - wolna wola. Jak napisałem wyżej, przez kilka lat także krążyłem po różnych krajach. Teraz jestem tu, w Polsce, i nie kuszą mnie "możliwości rozwoju zawodowego za granicą" - już tam byłem.

Uważam, ze dla ludzi młodych, po studiach, z niewielkim stażem zawodowym, możliwość pracy za granicą to świetna okazja do podnoszenia kwalifikacji i nabywania doświadczenia. Dlatego uważam, że nie ma co rozdzierać szat nad "brakiem perspektyw rozwoju zawodowego" w kraju. Świat stoi otworem i można, a nawet warto próbować w różnych miejscach.
Henryk M.

Henryk M. Project Management /
Lean Management /
Systems Engineering

Temat: 10 000 potencjalnych menedżerów smaży frytki w Londynie

Marcin Janowski:
Podajcie przykłady.

Jeśli macie jakąś pozycję to dlatego, że ktoś kiedyś DAŁ WAM SZANSĘ - POSTAWIŁ NA WAS - DAŁ POKAZAĆ CO POTRAFICIE.

Podałem swój przykład, dorzucę trochę więcej. Po ponad pięciu latach pracy za granicą wróciłem do kraju, bez "zaklepanego" miejsca pracy. Wróciłem w lipcu (2002), zrobiłem sobie miesiąc wakacji, we wrześniu zacząłem szukać pracy, rozsyłając dziesiątki CV i kontaktując się z potencjalnymi pracodawcami na różne sposoby, ale bez "znajomości". Pracę znalazłem (nie pierwsza lepszą, ale z wyboru) w listopadzie i podjąłem w grudniu. Czyli zajęło mi to kilka miesięcy. Nie narzekałem, nie zwalałem na "system", tylko konsekwentnie realizowałem swój plan. Nawet mi przez myśl nie przeszło, by zarejestrować sie w tym czasie jako bezrobotny, choć przez kilka miesięcy nie miałem pracy. Dlatego dziwią mnie takie utyskiwania jak Twoje. Nikt nigdy niczego mi nie "załatwił", nie liczę na "system", polegam cały czas na sobie, nie zwalając na nikogo winy za porażki i potknięcia (takie tez były).

Wydawało mi się, że młodzi ludzie są bardziej zaradni i przebojowi. Mam nadzieję, że to, co piszesz, to tylko "prowokacja" by wywołać dyskusję. Nie wyobrażam sobie, by wyrastało obecnie pokolenie "niezaradnych", którym trzeba ułatwiać start, i którzy uważają, że to im sie należy.

Pozdrawiam
Rafał S.

Rafał S. Kreacja produktów +
analizy
strategiczne.
Polkomtel S.A. ...

Temat: 10 000 potencjalnych menedżerów smaży frytki w Londynie


To nie złość tylko niezgoda na polskie zadupiarstwo. Chciałbym, żeby u nas było tak jak w USA i Kanadzie a nie w PRL!
Jeśli człowiek po studiach może u nas dostać pracę w sklepie z butami no to kaplica...
Podaj jakieś przykłady Maestro... nie chcę aby to była wymiana truizmów...Marcin Janowski edytował(a) ten post dnia 07.06.08 o godzinie 12:36

Już dawno nie jest PRL... tak jakby będzie za moment już 20 lat od zniknięcia PRLu.

konto usunięte

Temat: 10 000 potencjalnych menedżerów smaży frytki w Londynie

Wydawało mi się, że młodzi ludzie są bardziej zaradni i przebojowi. Mam nadzieję, że to, co piszesz, to tylko "prowokacja" by wywołać dyskusję. Nie wyobrażam sobie, by wyrastało obecnie pokolenie "niezaradnych", którym trzeba ułatwiać start, i którzy uważają, że to im sie należy.

Nie można generalizować w żadnym wypadku. Są młodzi ludzie, którzy dają sobie świetnie radę i pracując i studiując jednocześnie, ponadto mają rodziny na utrzymaniu, a są tacy, którym jest ciężko pogodzić pracę ze studiami. Wydaje mi się jednak, że wyrasta pokolenie, które będzie operowało kilkoma językami obcymi, po studiach i z szeregiem innych możliwości. Raczej należy wziąć pod uwagę, że w Polsce panuje jeszcze taka sytuacja, że nie po każdych studiach można mieć dobrą pracę, bo niekoniecznie wyuczone zawody mają zapotrzebowanie na rynku pracy.
Co do jednego jestem pewna: człowiek szukający pracy na stanowisku, który ma kierować zespołem, musi najpierw umieć kierować sobą w taki sposób, aby dojśc do celu, więc nie powinien widzieć przeszkód w systemie, ani w sytuacji. Dopóki widzi przeszkody, dopóty będzie się zmagał sam ze sobą, a kierownik musi być człowiekiem, który pociągnie za sobą pracowników, ale do sukcesu, a nie do porażki.

konto usunięte

Temat: 10 000 potencjalnych menedżerów smaży frytki w Londynie

Henryk Metz:
Ja z kolei biorę w obronę "Maestro" Artura. Pracowałem w UK, nie przy "smażeniu frytek", ale jako ekspert IT - migracje danych. Z własnego doświadczenia mogę napisać, że możliwości rozwoju zawodowego są zarówno tu i tam. Takie opinie emigrantów traktuję jako wyraz frustracji i usprawiedliwienia swojego wyboru - emigracji zarobkowej. A tu nie
trzeba niczego (ani siebie) usprawiedliwiać - wybór jest wyborem, i już. Ktoś chce się rozwijać zawodowo za granicą - wolna wola. Jak napisałem wyżej, przez kilka lat także krążyłem po różnych krajach. Teraz jestem tu, w Polsce, i nie kuszą mnie "możliwości rozwoju zawodowego za granicą" - już tam byłem.

Nie jesteś sam - wielu ludzi uważa, że emigranci to sfrustrowani nieudacznicy. Sam jestem ekspertem IT na wyspach (aktualnie pełniącym obowiązki wice dyrektora), moje ostatnie stanowisko w Polsce to "kierownik działu oprogramowania" w firmie produkującej oprogramowanie komputerowe. Bynajmniej za frustrata się nie uważam. To, że byłeś niezadowolony czy niespełniony życiem i pracą za granicą i powodowało to u Ciebie frustrację, nie znaczy wcale, że wszyscy tak mają.

W Twoim rozumowaniu są dwa poważne błędy.

Po pierwsze nie każdy ma zaplecze finansowe i odpowiednio mocne CV aby móc pozwolić sobie na dystans w szukaniu pracy. A właśnie o takim startującym do poważnej pracy młodym człowieku mówimy. Podawanie swojego przykładu z (tylko za granicą) 5-letnim doświadczeniem niewiele wnosi, bo młody człowiek tego doświadczenia nie ma. A jakby miał to pracę w Polsce znalazłby od ręki.

Po drugie "możliwość" rozwoju zawodowego w Polsce i "możliwość" rozwoju w UK to dwie różne rzeczy. Samo pisanie, że można tu i tu jest oczywiście prawdą, ale pomija najważniejsze - w jakim zakresie jest to osiągalne.

Nikt nie pisał, że młodzi ludzie są niezaradni, bo oczywiście są i oczywiście nie wszyscy ;-). I jak każdy zaradny człowiek, szukają najlepszych dla siebie opcji. Szkoda, że nie mogą ich znaleźć w Polsce na czym traci tylko Polska!

PS: Na pewno to jest prowokacja, IMHO udana :-)
Roman Wojtala

Roman Wojtala Prezes Zarządu, CBI
ASTROMAN Sp. z o.o.

Temat: 10 000 potencjalnych menedżerów smaży frytki w Londynie

Dagmara H.:
Wydawało mi się, że młodzi ludzie są bardziej zaradni i przebojowi. Mam nadzieję, że to, co piszesz, to tylko "prowokacja" by wywołać dyskusję. Nie wyobrażam sobie, by wyrastało obecnie pokolenie "niezaradnych", którym trzeba ułatwiać start, i którzy uważają, że to im sie należy.

Nie można generalizować w żadnym wypadku. Są młodzi ludzie, którzy dają sobie świetnie radę i pracując i studiując jednocześnie, ponadto mają rodziny na utrzymaniu, a są tacy, którym jest ciężko pogodzić pracę ze studiami. Wydaje mi się jednak, że wyrasta pokolenie, które będzie operowało kilkoma językami obcymi, po studiach i z szeregiem innych możliwości. Raczej należy wziąć pod uwagę, że w Polsce panuje jeszcze taka sytuacja, że nie po każdych studiach można mieć dobrą pracę, bo niekoniecznie wyuczone zawody mają zapotrzebowanie na rynku pracy.
Co do jednego jestem pewna: człowiek szukający pracy na stanowisku, który ma kierować zespołem, musi najpierw umieć kierować sobą w taki sposób, aby dojśc do celu, więc nie powinien widzieć przeszkód w systemie, ani w sytuacji. Dopóki widzi przeszkody, dopóty będzie się zmagał sam ze sobą, a kierownik musi być człowiekiem, który pociągnie za sobą pracowników, ale do sukcesu, a nie do porażki.


Z mojej wieloletniej znajomości krajowego i międzynarodowego rynku pracy, szczególnie rynku pracy menedżerów, jednoznacznie wynika, że Dagmara ma rację.

Serdecznie pozdrawiam

konto usunięte

Temat: 10 000 potencjalnych menedżerów smaży frytki w Londynie

Roman Wojtala:
Dagmara H.:
Wydawało mi się, że młodzi ludzie są bardziej zaradni i przebojowi. Mam nadzieję, że to, co piszesz, to tylko "prowokacja" by wywołać dyskusję. Nie wyobrażam sobie, by wyrastało obecnie pokolenie "niezaradnych", którym trzeba ułatwiać start, i którzy uważają, że to im sie należy.

Nie można generalizować w żadnym wypadku. Są młodzi ludzie, którzy dają sobie świetnie radę i pracując i studiując jednocześnie, ponadto mają rodziny na utrzymaniu, a są tacy, którym jest ciężko pogodzić pracę ze studiami. Wydaje mi się jednak, że wyrasta pokolenie, które będzie operowało kilkoma językami obcymi, po studiach i z szeregiem innych możliwości. Raczej należy wziąć pod uwagę, że w Polsce panuje jeszcze taka sytuacja, że nie po każdych studiach można mieć dobrą pracę, bo niekoniecznie wyuczone zawody mają zapotrzebowanie na rynku pracy.
Co do jednego jestem pewna: człowiek szukający pracy na stanowisku, który ma kierować zespołem, musi najpierw umieć kierować sobą w taki sposób, aby dojśc do celu, więc nie powinien widzieć przeszkód w systemie, ani w sytuacji. Dopóki widzi przeszkody, dopóty będzie się zmagał sam ze sobą, a kierownik musi być człowiekiem, który pociągnie za sobą pracowników, ale do sukcesu, a nie do porażki.


Z mojej wieloletniej znajomości krajowego i międzynarodowego rynku pracy, szczególnie rynku pracy menedżerów, jednoznacznie wynika, że Dagmara ma rację.

Serdecznie pozdrawiam

Dziękuję i pozdrawiam.
Henryk M.

Henryk M. Project Management /
Lean Management /
Systems Engineering

Temat: 10 000 potencjalnych menedżerów smaży frytki w Londynie

Sebastian P.:

W Twoim rozumowaniu są dwa poważne błędy.

Po pierwsze nie każdy ma zaplecze finansowe i odpowiednio mocne CV aby móc pozwolić sobie na dystans w szukaniu pracy. A właśnie o takim startującym do poważnej pracy młodym człowieku mówimy. Podawanie swojego przykładu z (tylko za granicą) 5-letnim doświadczeniem niewiele wnosi, bo młody człowiek tego doświadczenia nie ma. A jakby miał to pracę w Polsce znalazłby od ręki.

Przeoczyłeś, że nawiązałem do tego fragmentu wypowiedzi:
Marcin Janowski:

A jak wyglądają ogłoszenia dla kadry zarządzającej?
Proszę bardzo: „Wymagane 2-5 lat doświadczenia na
stanowisku kierowniczym”, czyli szlaban dla tych
którzy mają już doświadczenie i chcieliby
awansować. Ot, taki zawodowy apartheid.

To było o ludziach z doświadczeniem, np. jak moje. Poważnego zaplecza finansowego także nie miałem. Oczywiście, pewne oszczędności tak. Pracujesz w UK, więc wiesz, że robiąc coś innego, niż tylko "smażenie frytek" można zarobić.

Po drugie "możliwość" rozwoju zawodowego w Polsce i "możliwość" rozwoju w UK to dwie różne rzeczy. Samo pisanie, że można tu i tu jest oczywiście prawdą, ale pomija najważniejsze - w jakim zakresie jest to osiągalne.

Dlatego napisałem, że uważam wyjazdy za granicę młodych profesjonalistów za wartościowe, a nawet pożądane doświadczenie. Jak mamy "gonić" Zachód nie stając do konkurencji na ich polu (terenie)? Problem w tym, by te doświadczenia przywieźć do Polski i spożytkować. Podałem swój przykład, bo Kolega prosił o konkrety. Choć to tylko konkret w kategorii "starszy, z doświadczeniem". Czekam(y) na inne przykłady.

Nikt nie pisał, że młodzi ludzie są niezaradni, bo oczywiście są i oczywiście nie wszyscy ;-). I jak każdy zaradny człowiek, szukają najlepszych dla siebie opcji. Szkoda, że nie mogą ich znaleźć w Polsce na czym traci tylko Polska!

PS: Na pewno to jest prowokacja, IMHO udana :-)

Reasumując, chciałem wyrazić opinię, że młodszy czy starszy profesjonalista może znaleźć odpowiednią pracę w kraju, trzeba tylko chcieć i nie narzekać. Wyjazd za granicę? Cóż, wolny rynek. Czy Polska na tym traci? Moim zdaniem nie. Gospodarki różnych krajów to naczynia połączone (coraz bardziej). Jeżeli u nas "ubędzie", to pojawi się sposób, by poziom wyrównać. Mam nadzieję, że nie będą to rozwiązania systemowe, rodem z PRL-u, jak to "preferencyjne" dla wracających. Co z ludźmi, którzy tu zaczynają, często od zera? Mają mieć trudniejszy start, bo nie wyjechali za granicę? To dopiero jest nieudolne, amatorskie majstrowanie w "systemie".

konto usunięte

Temat: 10 000 potencjalnych menedżerów smaży frytki w Londynie

Henryk Metz:
Marcin Janowski:
Podajcie przykłady.

Jeśli macie jakąś pozycję to dlatego, że ktoś kiedyś DAŁ WAM SZANSĘ - POSTAWIŁ NA WAS - DAŁ POKAZAĆ CO POTRAFICIE.

Podałem swój przykład, dorzucę trochę więcej. Po ponad pięciu latach pracy za granicą wróciłem do kraju, bez "zaklepanego" miejsca pracy. Wróciłem w lipcu (2002), zrobiłem sobie miesiąc wakacji, we wrześniu zacząłem szukać pracy, rozsyłając dziesiątki CV i kontaktując się z potencjalnymi pracodawcami na różne sposoby, ale bez "znajomości". Pracę znalazłem (nie pierwsza lepszą, ale z wyboru) w listopadzie i podjąłem w grudniu. Czyli zajęło mi to kilka miesięcy. Nie narzekałem, nie zwalałem na "system", tylko konsekwentnie realizowałem swój plan. Nawet mi przez myśl nie przeszło, by zarejestrować sie w tym czasie jako bezrobotny, choć przez kilka miesięcy nie miałem pracy. Dlatego dziwią mnie takie utyskiwania jak Twoje. Nikt nigdy niczego mi nie "załatwił", nie liczę na "system", polegam cały czas na sobie, nie zwalając na nikogo winy za porażki i potknięcia (takie tez były).

Wydawało mi się, że młodzi ludzie są bardziej zaradni i przebojowi. Mam nadzieję, że to, co piszesz, to tylko "prowokacja" by wywołać dyskusję. Nie wyobrażam sobie, by wyrastało obecnie pokolenie "niezaradnych", którym trzeba ułatwiać start, i którzy uważają, że to im sie należy.

Pozdrawiam


Przyznaje Ci racje, ale po części. W naszym kraju mamy ustrój podobny do ustrojów Ameryki Południowej nie jest to ani PRL ani Ameryką Południowa, ale coś pomiędzy. To moje zdanie potwierdził ostatni program "Cienie PRL-u".

Co do wybicia się ludzi w naszym kraju lub też nie. Pracowałem w UK, bardziej szanowano moją wiedzę w firmach w UK niż w Polsce.
Spotkałem się z takim dziwnym przypadkiem. Ogłoszenie w UK praca w Warszawie na kontrakt do 9 miesięcy. Agencja w UK nie chciała ze mną rozmawiać. Po 2 tygodniach ta sama oferta pojawia się w Polsce. Tu już chcieli ze mną rozmawiać.
Cała fabryka żywności budowana tylko przez Anglików pod Wrocławiem.
Wnioski pozostawiam wam.
Ja po tych zdarzeniach czuje się obco krajowcem we własnym kraju też.
Następny przykład. Mój znajomy zgłasza się do Urzędu Pracy bo nie może znaleźć pracy około 2003 rok. Dostaje propozycje usunięcie informacji, że ma doktorat.

Poziom kadry zarządczej, bardzo niski. To co głównie potrafią to zastraszać. W UK nie miałem z czymś taki do czynienia jak zastraszanie. Tam kierownik wie, że ma zapewnić Ci wszytko do wykonania zadania. Po powrocie do kraju nie mogłem się przestawić na te niższe standardy prac.

Kultura pracy to tyczy się wszystkich Polaków. Przyjemniej pracuje się w UK i nie mówię tu o zarobkach tylko.
Dopiero zagranicą zrozumiałam tekst z kabaretu "Że Polak tylko za granicą potrafi pracować dobrze". To wynika, że tu się szanuje tą osobę której się płaci.

Pozdrawiam
IrekIreneusz P. edytował(a) ten post dnia 07.06.08 o godzinie 17:27

konto usunięte

Temat: 10 000 potencjalnych menedżerów smaży frytki w Londynie

Henryk Metz:
Przeoczyłeś, że nawiązałem do tego fragmentu wypowiedzi:

Przepraszam, nie zauważyłem.
Reasumując, chciałem wyrazić opinię, że młodszy czy starszy profesjonalista może znaleźć odpowiednią pracę w kraju, trzeba tylko chcieć i nie narzekać. Wyjazd za granicę? Cóż, wolny rynek. Czy Polska na tym traci? Moim zdaniem nie. Gospodarki różnych krajów to naczynia połączone (coraz bardziej). Jeżeli u nas "ubędzie", to pojawi się sposób, by poziom wyrównać. Mam nadzieję, że nie będą to rozwiązania systemowe, rodem z PRL-u, jak to "preferencyjne" dla wracających. Co z ludźmi, którzy tu zaczynają, często od zera? Mają mieć trudniejszy start, bo nie wyjechali za granicę? To dopiero jest nieudolne, amatorskie majstrowanie w "systemie".

Nigdy nie mówiłem o rozwiązaniach systemowych, cenię wolny rynek i wynikające z niego możliwości.

IMHO Polska traci, bo kształci człowieka inwestując w jego studia. Nie jest to strata pewna, gdyż jeżeli specjalista wróci to przywiezie ze sobą cenne doświadczenie i już nie będzie "początkującym" na rynku.

Zgadzam się z 100% z Dagmarą.
Arkadiusz Piotr Z.

Arkadiusz Piotr Z. sticky business

Temat: 10 000 potencjalnych menedżerów smaży frytki w Londynie

Marcin Janowski:

To nie złość tylko niezgoda na polskie zadupiarstwo. Chciałbym, żeby u nas było tak jak w USA i Kanadzie a nie w PRL!
Jeśli człowiek po studiach może u nas dostać pracę w sklepie z butami no to kaplica...
Podaj jakieś przykłady Maestro... nie chcę aby to była wymiana truizmów...Marcin Janowski edytował(a) ten post dnia 07.06.08 o godzinie 12:36

z tego w wniosek, że w USA nastolatka po zdaniu prawa jazdy sadzają za kierownicą dalekobieżnych autobusów? analogia taka. proponuję poczytać Iacoccę, tam jest to pięknie opisane, jak po studiach zamiata się hale fabryczne, zanim dostanie się do reki ołówek, a co dopierow własne biurko :)

konto usunięte

Temat: 10 000 potencjalnych menedżerów smaży frytki w Londynie

Ireneusz P.:
Poziom kadry zarządczej, bardzo niski. To co głównie potrafią to zastraszać. W UK nie miałem z czymś taki do czynienia jak zastraszanie. Tam kierownik wie, że ma zapewnić Ci wszytko do wykonania zadania. Po powrocie do kraju nie mogłem się przestawić na te niższe standardy prac.

Kultura pracy to tyczy się wszystkich Polaków. Przyjemniej pracuje się w UK i nie mówię tu o zarobkach tylko.
Dopiero zagranicą zrozumiałam tekst z kabaretu "Że Polak tylko za granicą potrafi pracować dobrze". To wynika, że tu się szanuje tą osobę której się płaci.

Pozdrawiam
Irek

Świetna wypowiedź doskonale trafna!

konto usunięte

Temat: 10 000 potencjalnych menedżerów smaży frytki w Londynie

Dagmara H.:
Wydawało mi się, że młodzi ludzie są bardziej zaradni i przebojowi. Mam nadzieję, że to, co piszesz, to tylko "prowokacja" by wywołać dyskusję. Nie wyobrażam sobie, by wyrastało obecnie pokolenie "niezaradnych", którym trzeba ułatwiać start, i którzy uważają, że to im się należy.

Nie można generalizować w żadnym wypadku. Są młodzi ludzie, którzy dają sobie świetnie radę i pracując i studiując jednocześnie, ponadto mają rodziny na utrzymaniu, a są tacy, którym jest ciężko pogodzić pracę ze studiami. Wydaje mi się jednak, że wyrasta pokolenie, które będzie operowało kilkoma językami obcymi, po studiach i z szeregiem innych możliwości. Raczej należy wziąć pod uwagę, że w Polsce panuje jeszcze taka sytuacja, że nie po każdych studiach można mieć dobrą pracę, bo niekoniecznie wyuczone zawody mają zapotrzebowanie na rynku pracy.
Co do jednego jestem pewna: człowiek szukający pracy na stanowisku, który ma kierować zespołem, musi najpierw umieć kierować sobą w taki sposób, aby dojśc do celu, więc nie powinien widzieć przeszkód w systemie, ani w sytuacji. Dopóki widzi przeszkody, dopóty będzie się zmagał sam ze sobą, a kierownik musi być człowiekiem, który pociągnie za sobą pracowników, ale do sukcesu, a nie do porażki.


No a jak ma się to jak do takiej sytuacji. Jak kierownik dąży do porażki ze względu na swoje braki a Ty próbujesz mu delikatnie uświadomić, żeby tego nie robił. Ludzie dostają wyższe stanowiska nie za to, że są poukładani, ale za to, że np. byli dobrymi sprzedawcami lub siedzieli za nic po godzinach. To nie daje gwarancji posiadania cech kierowniczych. Z badań w USA wynika, że tylko 5% osób na kierowniczych stanowiskach ma odpowiednie kwalifikacje by je pełnić.
Po czym rozpoznać złego kierownika, że siedzi cały dzień w pracy i czytam 200 mail jaki otrzymuje dziennie od pracowników bo jest wsadzony w CC w każdym wysyłanym mailu przez swój dział.

Pozdrawiam



Wyślij zaproszenie do