Jakub
Łoginow
Nie ma kangurów w
Austrii
Temat: Hainburg i Carnuntum - lustrzane odbicie Podhala
Jedną z najważniejszych cech Zakopanego i Podhala jest jego przygraniczne położenie ze Słowacją. To dobrze, czy źle, że 20 km od Zakopanego, gdziekolwiek się nie obrócisz (z wyjątkiem północy), jest Słowacja? Na to pytanie już dłuższy czas nie możemy sobie szczerze odpowiedzieć. Poprawność polityczna każe twierdzić, że Słowacy są fajni, chcemy z nimi współpracować i tworzyć wspólny ponadgraniczny euroregion "Tatry", ale rzeczywistość jest brutalna. Nie, nie lubimy Słowaków, nie traktujemy ich jak partnerów, ale raczej jak konkurentów w ruchu turystycznym - chociaż w oficjalnych sytuacjach twierdzimy, że jest inaczej.Jedno jest pewne - można Słowaków lubić lub nie, można ich ignorować lub chcieć się z nimi integrować, ale położenia geograficznego nie zmienimy. Zakopane zawsze będzie miastem przygranicznym. I fajnie by było, gdybyśmy dostrzegli potrzebę ułożenia sobie dobrych stosunków z sąsiadami z południa, wschodu i zachodu. Można ze sobą konkurować o turystów, ale równocześnie na innych płaszczyznach współpracować. Konkurencja nie wyklucza współpracy.
Oczywiście tym stwierdzeniem nie odkrywam Ameryki, bo takie próby wielokrotnie były podejmowane. Tym niemniej, na mój gust trochę ta współpraca transgraniczna nie funkcjonuje najlepiej. Niby wszystko fajnie, ale tyle niedopowiedzianych problemów, wzajemnych żali, zazdrości, czasami po prostu obojętności...
Dlatego myślę, że warto zapoznać się bliżej z przykładem rejonu austriackiego Hainburga nad Dunajem i sąsiedniego Carnuntum, które leżą zaledwie 10-15 km od centrum Bratysławy. Myślę, że prawie każdy z uczestników tej grupy zna Austrię jak własną kieszeń - ale ten niepozorny region jest raczej nieznany. Oprócz tego, że okolice Hainburga obfitują w atrakcje turystyczne (średniowieczne zamki, antyczne rzymskie zabytki, wyśmienite wino), warto to miejsce odwiedzić również po to, by zobaczyć, jak może wyglądać współpraca transgraniczna ze Słowacją. Do Hainburga co godzinę kursują bratysławskie autobusy miejskie, w hainburskich szkołach i przedszkolach austriackie dzieci uczą się języka słowackiego, a słowackie dzieci z Bratysławy chodzą do hainburskich szkół. Słowacy kupują domy w Austrii i stamtąd dojeżdżają codziennie do Bratysławy do pracy. inni Słowacy po prostu mieszkają w Bratysławie i codziennie dojeżdżają do pracy do Hainburga. A niektórzy Austriacy z Haiburga pracują w Bratysławie w międzynarodowych korporacjach. Jednym słowem, pełna integracja.
A może by tak takie standardy zastosować pod Tatrami? Dwa razy na godzinę autobus do Popradu i Keżmarku, Słowacy mieszkający w Bukowinie i dojeżdżający stamtąd codziennie do pracy do Popradu? Polacy kupujący mieszkania po słowackiej stronie? Dzieci z Nowego Targu, które codziennie dojeżdżają do szkoły w Keżmarku? Albo na odwrót?
Czemu nie. W rejonie Bratysławy-Hainburga się da. Serdecznie zachęcam do bliższego zapoznania się z tym doświadczeniem.