Temat: Tymoszenko żąda tłumacza, bo nie rozumie rosyjskiego
W 2003 roku studiowałem w Kijowie, wówczas zdecydowanie bardziej rosyjskojęzycznym, niż dziś.
Języka rosyjskiego nie znałem i do dziś nie znam, a wtedy nie rozumiałem w tym języku absolutnie niczego. Ukraińskiego się wtedy intensywnie uczyłem.
I co się okazywało? Spotykałem się z ogromnym entuzjazmem ze strony Ukraińców z Południa, np. z Chersona, Odessy i innych zrusyfikowanych miast. Na zasadzie: "O jak fajnie, że mówisz tylko po ukraińsku, ja też bardzo chiał(a)bym całkowicie przejść na ukraiński, tylko to przyzwyczajenie...". Oprócz wszystkiego innego, ludzie chcieli ze mną spędzać czas, bo w ten sposób mieli praktykę w rozmawianiu po ukraińsku :)
W tym samym czasie na naszym uniwerku studiowało 5 innych Polaków, którzy z kolei nie znali ukraińskiego i znali doskonale rosyjski (ze szkoły). I na początku zadowoleni i pewni siebie, wręcz podśmiewywali się ze mnie, że uczę się "wieśniackiego języka", którym "nikt w Kijowie nie mówi", zamiast "ich" światowego rosyjskiego. Problem w tym, że Ukraińcom, tym posługującym się na co dzień rosyjskim, wcale się to nie podobało. Zajęcia były wyłącznie po ukraińsku i kilka osób odpowiadało po rosyjsku, lecz zawsze byli strofowani przez wykładowcę: na zasadzie, że po rosyjsku to sobie mogą rozmawiać na przerwie. I tak reagowali wykładowcy, którzy sami na przerwach mówili po rosyjsku. Wcale nie dlatego, że się czegoś bali itp., tylko to po prostu jest dla każdego naturalne.
Moi polscy znajomi to ignorowali i jako jedyni na zajęciach posługiwali się rosyjskim. W końcu kilku wykładowców (rosyjskojęzycznych) się wkurzyło i powiedziało im, że jak tak lubią rosyjski, to mogli sobie pojechać na studia do Moskwy lub Pitera, a skoro wybrali Kijów, to przecież wiedzieli jaki tu jest język wykładowy i mogliby wykazać minimum szacunku dla tego kraju i się tego ukraińskiego nauczyć, przynajmniej podstaw.
Kolejny przykład, to spis powszechny, gdzie dwie trzecie obywateli Ukrainy zaznaczyło ukraiński jako język ojczysty. Z czego wynikają bardzo poważne konsekwencje dotyczące np. używania języka w telewizji. A przecież nikt nikogo do tego nie zmuszał.
Do czego zmierzam? Otóż większość rosyjskojęzycznych Ukraińców (nie mówię tu o etnicznych Rosjanach z Krymu i Donbasu) jest zdecydowanie pozytywnie nastawiona do ukrainizacji kraju i do tego, by ukraiński był jedynym językiem oficjalnym. Z tym, że oni chcą, aby ten proces następował stopniowo, tak właśnie jak obecnie. I to, że na Ukrainie jedynym językiem oficjalnym jest ukraiński, że jest ustawa o reklamie nakazująca reklamę ukraińskojęzyczną, że jest ukrainizacja telewizji i brak rosyjskiego w szkołach - to wcale nie jest zasługa "zachodnioukraińskich nacjonalistów" (bo z nimi na Ukrainie nikt się nie liczy), tylko właśnie Ukraińców dwujęzycznych czy wręcz rosyjskojęzycznych, którzy mają pozytywny stosunek do ukrainizacji.
A lwowianie w dużej mierze ten proces psują, bo sami nie mówią poprawnie po ukraińsku, nadużywają rusycyzmów i zamiast docenić np. to, że Janukowycz nauczył się ukraińskiego, to tylko potrafią z tego rechotać jak się gdzieś pomyli, nic samemu nie wnosząc w rozwój języka.