Robert R.

Robert R. Prywatny detektyw;
trener windykacji,
doktorant n.
prawnych.

Temat: Słowniczek wyrazów zdradliwych i ciekawych

Andrzej S.:
Radzę douczyć się historii języka polskiego.

Andrzeju rozbijasz gówno na atomy.
Temat jest jasny - słowniczek wyrazów zdradliwych i ciekawych (u naszych wschodnich sasiadów).
Podałem czesty błąd stosowany w kontaktach a Ty się bawisz w profesora Miodka.

Sam podałeś przykład магазиныTen post został edytowany przez Autora dnia 14.11.13 o godzinie 13:05

Andrzej Sawa

Wypowiedzi autora zostały ukryte. Pokaż autora

Stan K.

Wypowiedzi autora zostały ukryte. Pokaż autora
J C.

J C. Niedawna katastrofa
budowlana mostu
autostradowego w
Genu...

Temat: Słowniczek wyrazów zdradliwych i ciekawych

Mateusz K.:
Andrzej Sawa:
Jest pewien zwrot,który często prymitywnym Polakom /są niestety tacy/ sugeruje złe odnoszenie się do ludzi za wschodu.

Pan - tak mówią do Polaków,a taki" Polak do niego ty.

Już mniej polityczny problem,a nie mniej ciekawe wyrazy - biesiada i biesieda.Prawie to samo,a jednak nie.
Nie znasz realii kulturowych i jezykowych-pan to bardziej negatywne(na wschodzie),lub przynajmniej neutralne slowo na zachodzie.
Dokładnie tak jest!
To pozostałość z propagandowego wyśmiewania po rewolucji 1918 "polskich ziemiańskich i burżuazyjnych Panoczków"

Myślę że na co dzień nie zdajemy sobie że zwroty frazeologiczne w każdym języku powstają zwykle w określonych realiach historycznych , a nawet po jednostkowym autentycznym wydarzeniu , a potem już są automatycznie powtarzane ustnie oraz utrwalane w literaturze i utrwalają się na stałe ale już bez pamięci wydarzenia któremu zawdzięczają swoje powstanie.

Zapewne w języku ukraińskim też są takie historycznie powstałe zwroty frazeologiczne, więc może coś na ten temat napiszecie?

W polskiej literaturze np jest taka anegdota tłumacząca powstanie polskiego powiedzenia "wyrwał się jak filip ( zając po staropolsku) z konopi"

„Wyrwał się jak Filip z konopi, to jest, gdy kto co nie a propo mówi: Filip, ze wsi własnej Konopie, będąc za Augusta I Posłem na Sejmie Piotrkowskim, w swoim odezwał się interesie; krzykniono: Panie Filipie, z konopi wyrwałeś się, jako pisze Cnapius in Adagiis.” – Benedykt Chmielowski Nowe Ateny ( Pierwsza polska encyklopedia )

Jest też autentyczna anegdota tłumacząc dlaczego w Polsce o nieudanym interesie do dziś się mówi "wyszedłem na tym jak Zabłocki na mydle":

Cyprian Franciszek Zabłocki (1792 - 1868) – polski ziemianin herbu Łada, właściciel dworu w Rybnie koło Sochaczewa, wsławił się oryginalnymi inwestycjami, które miały przynieść mu wielkie pieniądze (niewielkim kosztem), a kończyły się plajtą.
To od niego wzięło się powiedzenie: wyjść jak Zabłocki na mydle. Legenda głosi, że Zabłocki postanowił w łatwy sposób wzbogacić się na produkcji mydła w rodzinnym majątku w Rybnie, które następnie zamierzał korzystnie sprzedać za granicą. Wyprodukowane mydło miało być spławione Wisłą do Gdańska, a stamtąd dalej statkiem. Żeby jednak zysk był większy, Zabłocki postanowił oszukać celników pruskich i tuż przed granicą z Prusami wyrzucił cały ładunek do wody. Skrzynie, do których zapakowano mydło miały być szczelne i powiązane ze sobą. Płynąc, barka ciągnęła za sobą skrzynie pod powierzchnią wody i w bezpiecznej odległości od oczu celników. Opłaty celnej udało się uniknąć, ale kiedy w Gdańsku chciano wydobyć skrzynie, okazało się, że nie były one dostatecznie szczelne i całe mydło rozpuściło się w wodzie. Zabłocki stracił wszystkie zainwestowane pieniądzeTen post został edytowany przez Autora dnia 28.11.13 o godzinie 13:43
J C.

J C. Niedawna katastrofa
budowlana mostu
autostradowego w
Genu...

Temat: Słowniczek wyrazów zdradliwych i ciekawych

суп из топора → zupa na gwoździu

Mówią ludzie, że przed laty
Cygan wszedł do wiejskiej chaty,
Skłonił się babie u progu
I powitawszy ją w Bogu
Prosił, by tak dobrą była
I przy ogniu pozwoliła
Z gwoździa zgotować wieczerzę –
I gwóźdź długi w rękę bierze.
Z gwoździa zgotować wieczerzę!
To potrawa całkiem nową!
Baba trochę wstrząsła głową,
Ale baba jest ciekawa,
Co to będzie za przyprawa;
W garnek zatem wody wlewa
I do ognia kładzie drzewa.
Cygan włożył gwóźdź powoli
I garsteczkę prosi soli.
– Hej, mamusiu – do niej rzecze –
Łyżka masła by się zdała. –
Niecierpliwość babę piecze,
Łyżkę masła w garnek wkłada;
Potem Cygan jej powiada:
– Hej, mamusiu, czy tam w chacie
Krup garsteczki wy nie macie? –
A baba już niecierpliwa,
Końca, końca tylko chciwa,
Garścią krupy w garnek wkłada.
Cygan wtenczas czas swój zgadł,
Gwóźdź wydobył, kaszę zjadł.
Potem baba przysięgała,
Niezachwiana w swojej wierze,
Że na swe oczy widziała,
Jak z gwoździa zrobił wieczerzę.
Aleksander Fredro Cygan i baba

Następna dyskusja:

Witam kilka ciekawych ofert...




Wyślij zaproszenie do