Temat: Polscy ukrainoznawcy mają rusofilskie poglądy?
Zgoda, co do tego, że sporo osób interesuje się szeroko rozumianym "wschodem", ale czy to źle? Być może, jeśli myślimy w kategoriach politycznych. W innym przypadku, uważam, że to wcale nie jest złe. Jeśli ktoś się interesuje "wschodem", to dobrze wie, że Ukraina to Ukraina, a Rosja to Rosja.
O ile masz rację, że na Ukrainie powinno się mówić po ukraińsku, to jednak trudno uczyć się języka każdego kraju, do którego się podróżuje. Rosyjski jest jest jednym z 4 języków (pozostałe to: angielski, hiszpański i arabski), których znajomość wystarcza do dogadania się w większości regionów świata i to jest dobre. Póki co, ciężko się z Ukraińcami dogadać po angielsku, więc dobrze, że przynajmniej mówią po rosyjsku. Pomijam tu Lwowszczyznę, bo tam można bez problemu dogadać się po polsku.
Faktem jest też, że wielu lubi jeździć na Ukrainę z powodu jej, nazwijmy to "dzikości". Cóż, mnie również nie kręci podróżowanie po krajach UE, tutaj wszystko jest takie same. I tu nie chodzi o to, że ktoś chce, żeby Ukraina przestała się rozwijać, po prostu ludzi ciągnie do "egzotyki". Gdy Ukraina wstąpi do EU to tej "egzotyki" trzeba będzie szukać dalej. Aczkolwiek jest duże prawdopodobieństwo, że do tego czasu UE się rozpadnie.
Na koniec istotna uwaga. Z jednej strony, Jakubie, piszesz o tym, żeby nie "łączyć" Ukrainy i Rosji, z drugiej strony sam używasz określenia "kraje byłej Jugosławii". Czy nie uważasz, że wrzucanie Serbii, Chorwacji, Słowenii, Macedonii, Czarnogóry oraz Bośni i Hercegowiny do jednego wora to taki sam zabieg jak łączenie Rosji, Ukrainy i Białorusi? Po drugie, te kraje oraz Albania to nie jest Europa Środkowa, tylko Europa Południowa. Tak samo nikt nie mówi, że Finlandia jest w Europie Środkowej, bo to z kolei Europa Północna.