Jakub
Łoginow
Nie ma kangurów w
Austrii
Temat: Jakie formalności potrzebne dla importu z Ukrainy
Pytam z dziennikarskiej ciekawości, sam tym biznesem nie będę się zajmować.Jak wiemy, Ukraina podpisała umowę stowarzyszeniową z UE, co prawda jeszcze nie wszystkie kraje je ratyfikowały, ale już teraz Unia jednostronnie zniosła ponad 90% ceł na ukraińskie towary. O to zresztą wybuchła cała "awantura", czyli Euromajdan.
Jak również wiemy, hrywna upadła do rekordowo niskiego poziomu, co jest wyjątkowo korzystne dla importerów z Ukrainy.
I po trzecie, w Polsce jest mnóstwo Polaków solidarnych z Ukrainą, Ukraińców mieszkających w Polsce i innych osób, którzy z czystej sympatii kupowaliby ukraińskie produkty spożywcze. Gdyby tylko były dostępne na polskim rynku.
Na Facebooku istnieje nawet grupa (sam ją założyłem), której członkowie dzielą się informacjami o tym, gdzie w Polsce można kupić coś z Ukrainy:
https://www.facebook.com/groups/ukrprodukty/
Skoro jest popyt, zniesiono cła, zniesienie tych barier celnych (umowa stowarzyszeniowa) było bezpośrednią przyczyną wybuchu Euromajdanu, a w dodatku kurs walutowy sprzyja importowi z Ukrainy, wydawać by się mogło, że polskie sklepy będą wręcz zawalone ukraińskimi produktami. A tak nie jest. Dlaczego?
Gdy próbowałem drążyć ten temat, w kilku miejscach w Internecie pojawiły się anonimowe komentarze, że Polacy "robią problemy" ukraińskim eksporterom. I stąd moje pytanie - o jakiego rodzaju problemach natury biurokratycznej może być mowa. To znaczy, jakie formalności musi spełnić przedsiębiorca (obojętnie - polski czy ukraiński), który zamierza sprzedawać dajmy na to ukraiński majonez, kawę, wino czy cukierki na polskim rynku.
Wiadomo, że muszą być napisy na opakowaniach po polsku, a w przypadku alkoholu - akcyza i inne sprawy z celnikami. Ale co z resztą towarów? Załóżmy, że drobny przedsiębiorca chce w Polsce założyć sklep i sprzedawać w nim ukraiński majonez i cukierki, przetłumaczył etykietki na język polski - i co dalej? Czy musi przejść jakieś kosztowne i problematyczne procedury np. certyfikacji, badań sanitarnych itp? W czym tak naprawdę jest problem?