Adam P.

Adam P. Żyć pasją i tworzyć
- to moje
przeznaczenie!

Temat: Granica, granica...

Dobrze byłoby w tej grupie się dzielić swoimi spostrzeżeniami z przekraczania granicy PL-UA lub UA-PL. Może niekoniecznie w stylu "biznesmenów" (o których świat nie słyszał), ale zwykłych ludzi odwiedzających swoich znajomych lub jeżdżących do pracy środkami transportu takimi jak autobus, samochód, czy też pieszo. Starajmy się nie pominąć żadnego z przejść granicznych, z którymi mieliśmy do czynienia i podawać informacje w miarę aktualne (a nie np. sprzed 10 lat), dotyczące np. zachowania się polskich oraz ukraińskich służb granicznych/celnych zarówno wobec obywateli UA, jak i Eurosojuzu (bo już za późno mówić o obywatelach Polski). Warto piętnować publicznie każde negatywne/nieuprzejme zachowanie po każdej ze stron granicy.

Wyjazd...

Przekraczałem przejście w Hrebennym 15.V br. (powrót UA-PL wczoraj, czyli 19.V). Jechałem państwowym autobusem ukraińskich linii.
W stronę Ukrainy wszystko poszło w miarę gładko - tzn. wydzielony pas autobusowy, dość szybka i sprawna kontrola autobusu ze strony polskiej. Na duży plus kulturalne zachowanie się polskiego żołnierza służby granicznej bez względu na to, jaki paszport pobierał do kontroli.
Na stronie ukraińskiej trochę dłużej (co mnie zaskoczyło - zwykle jest na odwrót). Ukraiński żołnierz coś tam znalazł i w związku z tym dokładniej zaglądał w różne zakamarki autobusu. Potem zwrot paszportu i kartki migracyjnej przez bardzo uprzejmą Panią granicznik, z tekstem "Приємного перебування в Україні".
Wreszcie - ruszyliśmy...

Nie będę pisał w tym miejscu o gościnności i serdeczności Ukraińców, z którymi miałem do czynienia podczas mojego pobytu na UA. Byłby to już całkiem pokaźny materiał na osobny wątek... Temat dotyczy przekraczania granicy, więc jego się trzymam.

Powrót...

Rano z Dworca Stryjskiego we Lwowie. Odjazd ukraińskiego autobusu w miarę punktualnie, choć Ikarus był dość mocno dotknięty zębem czasu - dla miłośników podróży środkami lokalnych przewoźników i całego "folkloru" z nimi związanego, może być nie lada atrakcją ;-).

Dojazd na granicę niespodziewanie szybko - autobus okazał się prawdziwym wilkiem w owczej skórze, jeśli chodzi o prędkości, jakie rozwijał ;-). Po stronie ukraińskiej stał trochę dłużej, niż standardowo (zwykle ok. 30-45 minut - choć kiedyś miałem rekordowy czas to 15-20 minut). Jeszcze krótkie "Дякуємо за візит в Україну - спробуйте ще раз", ruszamy i podnosi się polski szlaban...

Przed busem jeszcze 3 inne - jeden z Mikołajewa do Lublina, drugi ze Lwowa do Tomaszowa Lubelskiego i jeszcze jakiś turystyczny polski chyba (bardzo szybko przejechał granicę)...
Do autobusu, którym jechałem, przez ponad 2 godziny nikt nie raczył podejść, by skontrolować chociaż paszporty. Jadący wcześniej autobus z Mikołajewa został jednakże bardzo szybko, dokładnie i sprawnie skontrolowany (najwyżej 30 minut) przez stronę polską. Przez następne 2 godziny "trzepany" był autobus do Tomaszowa Lubelskiego. W końcu trafił do garażu na RTG i chyba zawrócony został na Ukrainę z powodów przemytniczych ze wszystkimi pasażerami...

Polska kontrola paszportów - bez chamstwa, ubliżania, ale też bez rewelacji. Po prostu klasyczne służbowe podejście żołnierskie... Brak "proszę" i "dziękuję", tylko sama wyciągnięta po paszport ręka. Plus łamany rosyjski z kilkoma pytaniami do obywateli UA (wypadałoby się pouczyć trochę ukraińskiego). Ani na minus, ani na plus - neutralnie. Bez dodatkowych fajerwerków...

Czekanie wydłużało się nieznośnie, więc podszedłem do polskiego granicznika i powiedziałem mu, że ludzie w ukraińskim autobusie to nie zwierzęta, też mają np. swoje potrzeby fizjologiczne i w ogóle co to za zwyczaje na granicy Schengen, że nikt nie raczy skontrolować autobusu stojącego już tyle czasu - minęły jakieś 4 godziny - a ludziom też się spieszy! Poskutkowało... Autobus został wprowadzony na kontrolę. Tutaj znów nikogo nie było sporo czasu... Zaczepiłem celnika z pytaniem o kontrolę, podałem mu czas gdy trafiłem na stronę ukraińską oraz wymieniłem fakt, że w czasie gdy Polacy nie potrafili sprawdzić jednego busa, Ukraińcy przysłali 4 następne i już jest spora kolejka... Celnik spuścił wzrok i gdzieś zniknął, by po chwili wrócić z paroma swoimi kolegami po fachu. Powiedział mi, że kontrola całego autobusu potrwa najwyżej 30 minut. Wszyscy odetchnęli z ulgą (a Ukraińcy podziękowali mi, że przyspieszyłem całą procedurę)...

Kontrola polska: prześwietlenie bagaży na RTG, zajrzenie do siatek z zakupami które wiozłem i plecaka. Żadnych zastrzeżeń nie mieli, ja do ich pracy także (szkoda tylko, że tyle czasu na nich wszyscy czekali!).
Postępowanie identyczne wobec każdego pasażera - tutaj już padało słowo "proszę" (np. "proszę otworzyć torebkę", "proszę pokazać, co Pan/Pani tutaj przewozi"), zamiast "otwieraj", czy "dawaj to", które nieraz słyszałem przy wcześniejszych przejazdach UA-PL...
Po kontroli - wszyscy wsiedli do autobusu i szlaban podniósł się, pojechaliśmy naprzód...

Generalnie: pas dla autobusów, który jest wydzielony jako osobny pas przez obie strony powinien być znacznie szybciej obsługiwany przez stronę polską. Istnieje w języku polskim także słowo "proszę" i "dziękuję" - uprzejmość nic nie kosztuje, a można sobie zjednać nią ludzi, dzięki czemu pracuje się z mniejszym stresem...Adam P. edytował(a) ten post dnia 20.05.10 o godzinie 12:36
Marek M.

Marek M. Pilot wycieczek
(Rosja, Ukraina,
Litwa, Łotwa,
Estonia, G...

Temat: Granica, granica...

Adam P.:
Powrót...

Rano z Dworca Stryjskiego we Lwowie. Odjazd ukraińskiego autobusu w miarę punktualnie, choć Ikarus był dość mocno dotknięty zębem czasu - dla miłośników podróży środkami lokalnych przewoźników i całego "folkloru" z nimi związanego, może być nie lada atrakcją ;-).

Rano z dworca stryjskiego? Do Warszawy? O 9:40 wyjazd?
Rano z Lwowa jedzie polski autobus (i nigdy nie był to Ikarus), stąd moje zaciekawienie Twoją wypowiedzią...

By the way - się rozpisałeś... ale chyba wszyscy przyznamy Tobie, że jesteś zuch - chłopak;) nie omieszkałeś nam o tym wspomnieć kilka razy (sorry za drobną uwagę, ale nie mogłem się powstrzymać).

A co do wyjścia do toalety w czasie, gdy autobus czeka przed terminalem na sprawdzenie paszportów - jak ktoś musi iść, by wydać 1,5 zł to bierze paszport w łapkę i idzie... osobnik w mundurze od sterowania ruchem sprawdza paszport i przepuszcza dalej...
Adam P.

Adam P. Żyć pasją i tworzyć
- to moje
przeznaczenie!

Temat: Granica, granica...

Szanowny Panie, odpisuje:
>
Marek M.:
Rano z dworca stryjskiego? Do Warszawy? O 9:40 wyjazd?
Rano z Lwowa jedzie polski autobus (i nigdy nie był to Ikarus), stąd moje zaciekawienie Twoją wypowiedzią...

AP>ja zawsze podróżuję ukraińskimi środkami transportu :-)). NIGDY polskimi. bez uprzedzeń. zawsze korzystam z takiego środka transportu, jaki mają zwykli ludzie.
By the way - się rozpisałeś... ale chyba wszyscy przyznamy Tobie, że jesteś zuch - chłopak;) nie omieszkałeś nam o tym wspomnieć kilka razy (sorry za drobną uwagę, ale nie mogłem się powstrzymać).

AP>hehe, rozpisałem się, bo tak było trzeba. a czy zuch, czy nie zuch - niech Bracia-Ukraińcy to ocenią...
A co do wyjścia do toalety w czasie, gdy autobus czeka przed terminalem na sprawdzenie paszportów - jak ktoś musi iść, by wydać 1,5 zł to bierze paszport w łapkę i idzie... osobnik w mundurze od sterowania ruchem sprawdza paszport i przepuszcza dalej...

AP>Panie Szanowny - po stronie PL, gdy ktoś ma paszport PL - to nie jest problemem. Najgorsze jest traktowanie Ukraińców przez polskie służby graniczne! Gorzej niż zwierzęta, dosłownie... Taka dyskryminacja i otwarty rasizm nie powinien mieć w ogóle miejsca...
Z całym szacunkiem dla pracy Żołnierza Polskiego i dla Munduru Żołnierza Polskiego - oprócz Polaków są też ludzie mówiący w podobnych słowiańskich językach! Mam nawet kolegę pół-Polaka,pół-Ukraińca - Żołnierza WP... ale to pewno nic nie znaczy we wzajemnych dobrych stosunkach, gdy Ukrainiec służy w Wojsku Polskim i jest bardzo dumny z tego, prawda? ;-). (Młody - pozdrawiam!!!!!!!)
Szanowny Panie, zrozumcie - Ukraińcy są tak samo wartościowi jak Polacy. Obojętne, czy mówimy o Wojsku, czy Granicy, czy codziennych stosunkach normalnych ludzi...Adam P. edytował(a) ten post dnia 21.05.10 o godzinie 10:47
Marek M.

Marek M. Pilot wycieczek
(Rosja, Ukraina,
Litwa, Łotwa,
Estonia, G...

Temat: Granica, granica...

Adam P.:
Szanowny Panie, odpisuje:
>
Marek M.:
Rano z dworca stryjskiego? Do Warszawy? O 9:40 wyjazd?
Rano z Lwowa jedzie polski autobus (i nigdy nie był to Ikarus), stąd moje zaciekawienie Twoją wypowiedzią...

AP>ja zawsze podróżuję ukraińskimi środkami transportu :-)). NIGDY polskimi. bez uprzedzeń. zawsze korzystam z takiego środka transportu, jaki mają zwykli ludzie.

Nie dowiedziałem się, jaki to autobus... rano z Lwowa do Warszawy nie ma żadnego ukraińskiego autobusu, stąd moje zaciekawienie, oba ukraińskie wyjeżdżają na noc do Warszawy.... zamiast tego dostałem porcję ideologii - pytanie po co?

AP>Panie Szanowny - po stronie PL, gdy ktoś ma paszport PL - to nie jest problemem. Najgorsze jest traktowanie Ukraińców przez polskie służby graniczne! Gorzej niż zwierzęta, dosłownie... Taka dyskryminacja i otwarty rasizm nie powinien mieć w ogóle miejsca...

Zupełnie się nie zgadzam i nie potwierdzam! Teraz to Kolega pojechał ostro i dał poznać, że nie rozumie sensu słów "dyskryminacja" , "rasizm", które napisał. To wręcz jakby ostre oskarżenia, na które mojej zgody być nie może. Mówimy często o patologiach i korupcji na granicy, ale Kolega swoim postem wykracza ostro poza kulturę dobrego słowa, miotając na oślep oskarżeniami bez pokrycia.
Szanowny Panie, zrozumcie - Ukraińcy są tak samo wartościowi jak Polacy. Obojętne, czy mówimy o Wojsku, czy Granicy, czy codziennych stosunkach normalnych ludzi...

Rozumiem, że ten kawałek jest skierowany osobiście do mnie... nie musi mnie Kolega przekonywać, jak zachowywać się wobec innych ludzi.
Niech się Kolega tak nie spina niepotrzebnie i nie będzie "świętszy od papieża"...
Adam P.

Adam P. Żyć pasją i tworzyć
- to moje
przeznaczenie!

Temat: Granica, granica...

Marek M.:
Nie dowiedziałem się, jaki to autobus... rano z Lwowa do Warszawy nie ma żadnego ukraińskiego autobusu, stąd moje zaciekawienie, oba ukraińskie wyjeżdżają na noc do Warszawy....

AP>no, może niezbyt dokładnie opisałem - miałem przesiadkę do Wawy w PL.

>zamiast tego dostałem porcję ideologii - pytanie
po co?

AP>mała prowokacja - cel pozostawiam na razie dla siebie ;-).
Zupełnie się nie zgadzam i nie potwierdzam! Teraz to Kolega pojechał ostro i dał poznać, że nie rozumie sensu słów "dyskryminacja" , "rasizm", które napisał. To wręcz jakby ostre oskarżenia, na które mojej zgody być nie może. Mówimy często o patologiach i korupcji na granicy, ale Kolega swoim postem wykracza ostro poza kulturę dobrego słowa, miotając na oślep oskarżeniami bez pokrycia.

AP>wystarczy że byłem nieraz świadkiem przemocy słownej oraz fizycznej wobec Ukraińców (czy np. Białorusinów) ze strony polskich służb granicznych. w pewnym momencie powiedziałem STOP i stwierdziłem, że to jest wstrętne nieludzkie zachowanie i trzeba nagłośnić sprawę, mówić wprost o tym, że na granicy PL-UA nie jest dobrze. nie miotam oskarżeniami bez pokrycia. na szczęście ostatnio granicznicy zachowali się porządnie...
Rozumiem, że ten kawałek jest skierowany osobiście do mnie... nie musi mnie Kolega przekonywać, jak zachowywać się wobec innych ludzi.
Niech się Kolega tak nie spina niepotrzebnie i nie będzie "świętszy od papieża"...

AP>nie będę świętszy od papieża, zwłaszcza że jestem osobą niewierzącą w KK, więc pewnikiem piekło na mnie już od lat czeka ;-).

W wielu kwestiach możemy zupełnie się nie zgadzać, ale nie ma także powodu do urządzania forumowych kłótni. Temat założyłem celowo, aby nagłaśniać wszelkie patologie graniczne - zarówno polskie, jak ukraińskie. I niech tylko temu on służy, dobrze?Adam P. edytował(a) ten post dnia 21.05.10 o godzinie 10:49
Marek M.

Marek M. Pilot wycieczek
(Rosja, Ukraina,
Litwa, Łotwa,
Estonia, G...

Temat: Granica, granica...

Adam P.:

AP>wystarczy że byłem nieraz świadkiem przemocy słownej oraz fizycznej wobec Ukraińców (czy np. Białorusinów) ze strony polskich służb granicznych.

Takie sytuacje (przemoc fizyczna) winna być przez Kolegę zgłaszana od razu odpowiednim organom, nieprawdaż? Czy Kolega zadzwonił na policję z informacją? Jeśli Kolega był świadkiem przemocy fizycznej ze strony polskich służb granicznych - należało to zgłosić.
W wielu kwestiach możemy zupełnie się nie zgadzać, ale nie ma także powodu do urządzania forumowych kłótni.

Czy ja z Kolegą się wykłócam? Nie... po prostu mam prawo wypowiadania się na tematy, które znam z autopsji. Przekraczam granicę w podobny sposób jak Kolega, wielokrotnie i na różnych przejściach granicznych i przez dłuższy okres czasu, nie mogę zatem potwierdzić słów Kolegi o chamstwie i poniżaniu obywateli Ukrainy (i innych nacji). Zgodzę się z tezą, że polski pogranicznik - jako przedstawiciel państwa polskiego - winien w takim autobusie używać zwrotów uznanych za grzecznościowe... i zgodzę się również, że nie zawsze tak jest... wejdzie taki mruk i nawet dziękuję nie powie...
ale mówienie o poniżaniu i przemocy fizycznej jest w mojej ocenie nadużyciem...
Adam P.

Adam P. Żyć pasją i tworzyć
- to moje
przeznaczenie!

Temat: Granica, granica...

Marek M.:
Takie sytuacje (przemoc fizyczna) winna być przez Kolegę zgłaszana od razu odpowiednim organom, nieprawdaż? Czy Kolega zadzwonił na policję z informacją? Jeśli Kolega był świadkiem przemocy fizycznej ze strony polskich służb granicznych - należało to zgłosić.

AP>jeżeli kiedykolwiek będę jeszcze świadkiem takich zachowań - od razu dzwonię na policję i zgłaszam sytuację także przełożonemu stosujących przemoc.
Czy ja z Kolegą się wykłócam? Nie... po prostu mam prawo wypowiadania się na tematy, które znam z autopsji. Przekraczam granicę w podobny sposób jak Kolega, wielokrotnie i na różnych przejściach granicznych i przez dłuższy okres czasu, nie mogę zatem potwierdzić słów Kolegi o chamstwie i poniżaniu obywateli Ukrainy (i innych nacji). Zgodzę się z tezą, że polski pogranicznik - jako przedstawiciel państwa polskiego - winien w takim autobusie używać zwrotów uznanych za grzecznościowe... i zgodzę się również, że nie zawsze tak jest... wejdzie taki mruk i nawet dziękuję nie powie...
ale mówienie o poniżaniu i przemocy fizycznej jest w mojej ocenie nadużyciem...

AP>widocznie trafialiśmy na innch graniczników, Panie Kolego :-)). także przekraczałem granicę PL-UA na różnych przejściach przez wiele, wiele lat.
napisałem o różnicach i nie warto się kłócić dlatego, że po prostu wymieniamy zupełnie odmienne opinie nt. granicy. To jest prywatne zdanie każdego z nas, a że się nie zgadzamy - mamy do tego prawo. I niech tak zostanie. Absolutnie nie mam zamiaru tak jak i Kolega - kłócić się. Mamy dwa odmienne zdania na temat granicy.
Czekamy na opinie dot. granicy innych zapisanych do grupy ;-). Jeżeli jest tutaj zapisany np. strażnik graniczny - niech też opowie ze swojej perspektywy, jak wygląda jego praca. Może nam wszystkim jego wypowiedź da również do myślenia.
Jakub Łoginow

Jakub Łoginow Nie ma kangurów w
Austrii

Temat: Granica, granica...

Marek M.:
AP>Panie Szanowny - po stronie PL, gdy ktoś ma paszport PL - to nie jest problemem. Najgorsze jest traktowanie Ukraińców przez polskie służby graniczne! Gorzej niż zwierzęta, dosłownie... Taka dyskryminacja i otwarty rasizm nie powinien mieć w ogóle miejsca...

Zupełnie się nie zgadzam i nie potwierdzam! Teraz to Kolega pojechał ostro i dał poznać, że nie rozumie sensu słów "dyskryminacja" , "rasizm", które napisał. To wręcz jakby ostre oskarżenia, na które mojej zgody być nie może. Mówimy często o patologiach i korupcji na granicy, ale Kolega swoim postem wykracza ostro poza kulturę dobrego słowa, miotając na oślep oskarżeniami bez pokrycia.

Jestem zdumiony, jak można krytykować Adama za to, że napisał prawdę.

Trudno mi powiedzieć, jak jest teraz, ale w latach 2003 - 2008 przekroczyłem granicę unijno-ukraińską ponad sto razy i w niemal połowie przypadków spotkałem się z chamskim i aroganckim traktowaniem obywateli Ukrainy przez polskie służby graniczne. "Gdzie jedziesz rabotać" i inne podobnie niekulturalne odzywki to tylko najłagodniejsze przypadki. Prawdę mówiąc nie wiem, czy od 2008 roku coś się w tym przypadku zmieniło na lepsze, ale na pewno nie można powiedzieć, że posty Adama to "miotanie na oślep oskarżeniami bez pokrycia".

Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt tej sprawy. Nie od dziś wiadomo, że z granicą mamy problem. Wielu obywateli RP chciałoby w jakiś sposób pomóc swemu państwu w jego rozwiązaniu, zgłosić swoje opinie, spostrzeżenia, brać udział społecznie w różnego rodzaju spotkaniach, poświęconych granicy, dyskutować z "władzą" na ten temat. Ja sam opracowałem swoją autorską koncepcję zmian, napisałem na ten temat x publikacji, zorganizowałem seminarium we Lwowie. I co? I nic. Polskie organy odpowiedzialne za ruch graniczny nie wykazują najmniejszej woli otwarcia się na sugestie ze strony społeczeństwa.

Dlaczego na GL są przedstawiciele wszystkich zawodów, również osoby na kierowniczych stanowiskach, tylko nie decydenci, urzędnicy, odpowiedzialni za funkcjonowanie granicy?

Dlaczego MSWiA i Straż Graniczna odmówiły mi prawa do udziału w posiedzeniu Międzyrządowej Komisji ds. Współpracy Transgranicznej? Chciałem tam przedstawić swoje opracowania na temat granicy, zgłosić postulat utworzenia pieszych przejść granicznych oraz kilka innych kwestii. Być może na tym posiedzeniu okazałoby się, że z różnych względów sprawa wygląda inaczej, niż ja ją przedstawiam w mediach. Niestety, służby graniczne i urzędnicy nie prowadzą żadnych działań z zakresu Public Relations, nie prowadzą konsultacji społecznych, na skargi odpowiadają formalnie, a zgłaszane im postulaty nawet nie są rozpatrywane.

W tej sytuacji nie ma co się dziwić, że padają czasem ostre słowa pod adresem niektórych służb i urzędów, skoro te służby i urzędy świadomie odgradzają się od obywatela.

Co jeszcze muszę zrobić, żeby "jaśnie państwo" łaskawie uznało moją skromną osobę za partnera, z którym warto szczerze porozmawiać na temat funkcjonowania ruchu granicznego, wymienić się doświadczeniami i propozycjami?
Marek M.

Marek M. Pilot wycieczek
(Rosja, Ukraina,
Litwa, Łotwa,
Estonia, G...

Temat: Granica, granica...

Jakub Łoginow:

Jestem zdumiony, jak można krytykować Adama za to, że napisał prawdę.

Jakubie - to jest Twoja prawda... masz prawo do jej posiadania... ja mam swoje doświadczenia, krańcowo inne niż Twoje i Adama
Trudno mi powiedzieć, jak jest teraz, ale w latach 2003 - 2008 przekroczyłem granicę unijno-ukraińską ponad sto razy i w niemal połowie przypadków spotkałem się z chamskim i aroganckim traktowaniem obywateli Ukrainy przez polskie służby graniczne.

A nie wspominałem Tobie ostatnio, że czas jednak trochę zacząć jeździć przez granicę PL-UA? Masz nieaktualne informacje i w dodatku zmuszasz wszystkich przyjmowania ich za pewnik.

Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt tej sprawy. Nie od dziś wiadomo, że z granicą mamy problem.

Zawsze będzie problem, póki istnieje granica... jeśli coś jest koncesjonowane przez dane państwo - jest to pole do nadużyć... w tym wypadku nadużycia związane są z przemieszczaniem się ludzi i przewozem towarów.

W tej sytuacji nie ma co się dziwić, że padają czasem ostre słowa pod adresem niektórych służb i urzędów, skoro te służby i urzędy świadomie odgradzają się od obywatela.

Nie zgadzam się z twierdzeniem, że na granicy spotykamy się z "przemocą fizyczną", to zbyt daleko idące i poważne oskarżenie...
Jakub Łoginow

Jakub Łoginow Nie ma kangurów w
Austrii

Temat: Granica, granica...

Specjalnie zaznaczyłem, że moje doświadczenia związane są z przekraczaniem granicy w latach 2004-2008. Są one tak traumatyczne, że żadna siła mnie teraz nie zmusi do przekroczenia granicy pl-ua - inaczej niż pieszo lub samolotem. Tyle ile upokorzeń wtedy przeżyłem, to już wystarczy. I nikomu nie "wciskam nieaktualnych informacji", po prostu wyraźnie piszę o swoich doświadczeniach z tą koszmarną granicą, podając wyraźnie czas, w którym one miały miejsce.

To, że się trochę od tego czasu poprawiło, to w pewnej mierze również moja zasługa, ale nic więcej mi o tym napisać nie wolno.
Jakub Łoginow

Jakub Łoginow Nie ma kangurów w
Austrii

Temat: Granica, granica...

Właśnie straciłem kolejną okazję, by przekonać się, czy na granicy coś się zmieniło od 2008 roku.

Pod koniec czerwca będę nad Jeziorami Szackimi, zaledwie kilkanaście kilometrów od polskich granic. I wracać stamtąd do Krakowa będę... przez Kijów. Pojadę do Kowla, stamtąd pociągiem do Kijowa i samolotem do Katowic. Będzie mnie to kosztować 300 złotych, ale oszczędzę sobie makabrycznych przeżyć związanych z postawą polskich służb wobec podróżnych.

Może i coś się zmieniło, ale wystarczy, gdy przypomnę sobie te upokorzenia, których doznawałem w przeszłości, czekając już trzecią, czwartą godzinę w zamkniętym, śmierdzącym autobusie pełnym przemytników i wciąż nie wiedząc, czy polski funkcjonariusz łaskawie zechce dokonać odprawy. I tak kilkadziesiąt razy. Przyjemność z wyjazdów na Ukrainę zawsze wiązała się z koniecznością powrotów stamtąd i doświadczania granicy. I obserwowania polskich biznesmenów lub urzędników, którzy załatwili sobie u konsula lub szefa Polskiego Ośrodka Informacji Turystycznej w Kijowie przejazd granicy bez kolejki - przez co my czekaliśmy kolejne pół godziny dłużej. Nigdy więcej.

Bilet już kupiony. I moim zdaniem Wizz Air więcej zrobił dla integracji europejskiej Ukrainy, niż wszyscy polscy politycy razem wzięci. Dzięki węgierskiemu przewoźnikowi jest po prostu normalnie - "dzięki" polskim politykom nadal problem granicy jest zamiatany pod dywan.
Marek M.

Marek M. Pilot wycieczek
(Rosja, Ukraina,
Litwa, Łotwa,
Estonia, G...

Temat: Granica, granica...

Jakub Łoginow:
Właśnie straciłem kolejną okazję, by przekonać się, czy na granicy coś się zmieniło od 2008 roku.

Pod koniec czerwca będę nad Jeziorami Szackimi, zaledwie kilkanaście kilometrów od polskich granic. I wracać stamtąd do Krakowa będę... przez Kijów. Pojadę do Kowla, stamtąd pociągiem do Kijowa i samolotem do Katowic. Będzie mnie to kosztować 300 złotych, ale oszczędzę sobie makabrycznych przeżyć związanych z postawą polskich służb wobec podróżnych.

Kurcze, co za bełkot...
sorry, ale jeśli Twoja grupa Jakubie ma istnieć tylko po to, byś mógł zapodawać takie głupoty, to ja się stąd bezapelacyjnie wypisuję w tym momencie...
Jakub Łoginow

Jakub Łoginow Nie ma kangurów w
Austrii

Temat: Granica, granica...

Marek M.:
Kurcze, co za bełkot...
sorry, ale jeśli Twoja grupa Jakubie ma istnieć tylko po to, byś mógł zapodawać takie głupoty, to ja się stąd bezapelacyjnie wypisuję w tym momencie...

Jeżeli według Ciebie poniżanie podróżnych na granicy jest bełkotem, to rzeczywiście nie mamy o czym rozmawiać.
Adam P.

Adam P. Żyć pasją i tworzyć
- to moje
przeznaczenie!

Temat: Granica, granica...

Jakub Łoginow:
Jeżeli według Ciebie poniżanie podróżnych na granicy jest bełkotem, to rzeczywiście nie mamy o czym rozmawiać.

AP>Koledzy - nie kłóćmy się! Każdy z nas ma inne doświadczenia z granicy. ja mogę tylko potwierdzić to co napisał kol. Łoginow - poniżanie Ukraińców miało i często jeszcze ma miejsce na granicy (czasem i przemoc fizyczna, której byłem naocznym świadkiem). to, że ktoś ma inne zdanie i uważa granicę UA-PL za raj na ziemi - to jest jego zdanie. DYSKUSJA jest po to, aby wymieniać różne poglądy, często skrajnie odmienne. prawda leży zwykle gdzieś pośrodku ;-).
Jakub Łoginow

Jakub Łoginow Nie ma kangurów w
Austrii

Temat: Granica, granica...

Niestety kolega Marek opuścił naszą grupę. Jego wybór.

Proponuję spojrzeć na granicę z jeszcze jednej strony. Istnieje taka dosyć dotkliwa kara / środek zapobiegawczy, jak zatrzymanie kogoś w areszcie na 24/48 godzin. Ale nawet samo zatrzymanie na komendzie na 5 godzin do wyjaśnienia jest bardzo nieprzyjemne i każdy chciałby tego uniknąć. Koledzy z grupy "Ukraina" chcą tego uniknąć tak bardzo, że sypią łapówkami na prawo i lewo, byle tylko sprawę "wyjaśnić" na miejscu z milicjantem, a nie jechać na komendę - gdzie przecież po kilku godzinach by ich wypuścili.

Otóż przetrzymanie mnie w zamkniętym, śmierdzącym autobusie przez 5 godzin odbierałem zawsze na takiej samej zasadzie, jak zatrzymanie na komendzie na 5 godzin (chociaż na szczęście nie doświadczyłem tej drugiej "przyjemności"). Jest to takie samo pozbawienie wolności. Co z tego, że tylko na kilka godzin? Siedząc kolejną godzinę w autobusie nie wiem, czy celnik łaskawie przyjdzie za pół godziny, godzinę, dwie, a może pięć czy dziesięć. W końcu zdarzały się i takie przypadki, że na granicy czekało się kilkanaście, a to i kilkadziesiąt godzin. I nikt się tym nawet nie przejął, nie przeprosił.

Dla mnie jest to forma przemocy i ograniczenia wolności obywatelskich, cokolwiek by o tym nie myśleć.

Byłoby inaczej, gdyby strażnik graniczny miłym głosem oznajmił: "Szanowni Państwo, z powodu braków kadrowych odprawa przeciągnie się do około trzech godzin, za co serdecznie przepraszam. Zapraszam Państwa w tym czasie do bufetu, proszę stawić się z powrotem o godzinie ... ".
Jakub Łoginow

Jakub Łoginow Nie ma kangurów w
Austrii

Temat: Granica, granica...

To samo ("uwięzienie" na kilka godzin) codziennie dzieje się na naszej granicy:

Kobieta z Michigan, która zasnęła podczas lotu i obudziła się zamknięta w pustym samolocie, złożyła pozew sądowy przeciwko United Airlines i liniom partnerskim.
36-letnia Ginger McGuire spędziła blisko cztery godziny w pustym samolocie, który wykonywał lot United Express Flight 8080, zanim znalazła ją ekipa sprzątająca – wynika z dokumentów złożonych w sądzie w Wayne w Stanach Zjednoczonych.

- Przebudzenie w pustym samolocie i brak możliwości wydostania się było przerażającym doświadczeniem – powiedziała McGuire podczas konferencji prasowej. Poszkodowaną reprezentuje adwokat Geoffrey Fieger z kancelarii Fieger Law w Southfield w stanie Michigan.

Linie lotnicze United Airlines oraz Trans States Airlines – przewoźnik, który obsługiwał lot United Express – na własną rękę sprawdzają, jak doszło do tego incydentu.

Rzecznik linii Trans States, Fred Oxley, powiedział na razie jedynie, że nie może komentować oskarżeń zawartych w pozwie, bez zapoznania się z dokumentami.

- Co do samego incydentu, mogę powiedzieć wam, że rzeczywiście do niego doszło i faktem jest, że trwa w tej sprawie dochodzenie – powiedział Oxley.

- Nasze procedury wymagają, by obsługa samolotu przejrzała wnętrze przed wyjściem, aby mieć pewność, że żaden z pasażerów nie zostanie w środku. Skupiamy się więc na pewno na tym, czy ta procedura została w tym przypadku wypełniona – wyjaśnił rzecznik.

Linie United Airlines poinformowały w oświadczeniu, że współpracują z liniami Trans States, aby zbadać przyczynę i uzdrowić sytuację z klientką.

McGuire w swoim pozwie żąda odszkodowania w wysokości od 25 tysięcy do 75 tysięcy dolarów, oskarżając linie lotnicze o zaniedbanie, wywołanie stresu, nieumyślne uwięzienie oraz złamanie umowy.

W złożonym dokumencie prawnicy poszkodowanych podkreślają serię opóźnień, które doprowadziły do tego, że McGuire zasnęła w samolocie. Początkowo miała ona odlecieć z Detroit w Michigan w poniedziałek o 6 rano czasu miejscowego, w Waszyngtonie miała nastąpić krótka przerwa, a później samolot miał lecieć dalej do Filadelfii w Pensylwanii. Jednak McGuire wyleciała z Waszyngtonu do Filadelfii dopiero o godzinie 23.40.

Samolot wykonujący lot United Express Flight 8080 przyleciał do Filadelfii dopiero po północy we wtorek. McGuire spała, kiedy samolot wylądował, a pasażerowie i załoga wysiedli – wynika z pozwu.

Kiedy ekipa sprzątająca znalazła McGuire cztery godziny później, zaalarmowano Administrację ds. Bezpieczeństwa Transportu (Transportation Security Administration - TSA) i McGuire została pomyłkowo zatrzymana i przesłuchana – czytamy w dokumentach sądowych.

James Harrington, prawnik współpracujący przy tej sprawie z Fiegerem, powiedział, że cały incydent jest szczególnie ważny ze względu na kwestie bezpieczeństwa.

- Jeśli moja klientka, zupełnie niewinna osoba, która była tylko wyczerpana… i zasnęła w samolocie, może być niezauważona, co się stanie, jeśli ktoś naprawdę chciałby się ukryć i pozostać niezauważony – pytał Harrington.

- Wszystkie wyjaśnienia mogą być takie, że było to po prostu czyste lenistwo. Nie ma innego wyjaśnienia – dodał.

Tłumaczenie: Onet.pl
Maciej N.

Maciej N. specjalista

Temat: Granica, granica...

Jakub Łoginow:
Właśnie straciłem kolejną okazję, by przekonać się, czy na granicy coś się zmieniło od 2008 roku.

Pod koniec czerwca będę nad Jeziorami Szackimi, zaledwie kilkanaście kilometrów od polskich granic. I wracać stamtąd do Krakowa będę... przez Kijów. Pojadę do Kowla, stamtąd pociągiem do Kijowa i samolotem do Katowic. Będzie mnie to kosztować 300 złotych, ale oszczędzę sobie makabrycznych przeżyć związanych z postawą polskich służb wobec podróżnych.

Może i coś się zmieniło, ale wystarczy, gdy przypomnę sobie te upokorzenia, których doznawałem w przeszłości, czekając już trzecią, czwartą godzinę w zamkniętym, śmierdzącym autobusie pełnym przemytników i wciąż nie wiedząc, czy polski funkcjonariusz łaskawie zechce dokonać odprawy. I tak kilkadziesiąt razy. Przyjemność z wyjazdów na Ukrainę zawsze wiązała się z koniecznością powrotów stamtąd i doświadczania granicy. I obserwowania polskich biznesmenów lub urzędników, którzy załatwili sobie u konsula lub szefa Polskiego Ośrodka Informacji Turystycznej w Kijowie przejazd granicy bez kolejki - przez co my czekaliśmy kolejne pół godziny dłużej. Nigdy więcej.

Bilet już kupiony. I moim zdaniem Wizz Air więcej zrobił dla integracji europejskiej Ukrainy, niż wszyscy polscy politycy razem wzięci. Dzięki węgierskiemu przewoźnikowi jest po prostu normalnie - "dzięki" polskim politykom nadal problem granicy jest zamiatany pod dywan.

Może nie pomóc.... sam doskonale pamiętam jak oglądałem startujący w Odessie samolot LOT-u, gdyż Pan Strażnik przyczepił się był uprzejmie do posiadanej przeze mnie zapalniczki gazowej, twierdząc że to artykuł niebezpieczny. Którego, dodajmy, nie można było wyrzucić, należało sporządzić stosowny protokół zabezpieczenia niebezpiecznego narzędzia, które zamierzałem w celach zapewne terrorystycznych przemycić na pokład samolotu.

Tak tak, ci polscy strażnicy są straszni, dyskryminują biednych podróżnych, poniżają ich, narażając na koszta...

...ale zaraz, to było na Ukrainie w tzw porcie lotniczym Odessa....



Wyślij zaproszenie do