Temat: Wybory 9 października. Na kogo głosujecie?
Dariusz F.:
Tomek Malec:
Uznaje Pan, że zmniejszenie obciążeń dla firm, nie miało wpływu na to, że ludzie je zakładali? Uznaje Pan, że najbogatsi dzięki temu, że nie płacili najwyższej składki podatku dochodowego, wszystkie zaoszczędzone pieniądze przejedli, nic nie przeznaczając na nowe miejsca pracy?
Problem tu jest taki, że obniżka podatków została uchwalona za PiS, ale stało się to na wniosek...PO.
Ustawa obniżająca podatki była autorstwa PO i zakładała ich obniżenie w 2006(7)r do 18 i 28%, przy czym PiS ją zmienił na 18 i 32%, a datę wprowadzenia na 2009r.
Miło, że PiS nie korzystał z tzw "zamrażarki", stosowanej przez Komorowskiego i Schetynę wobec projektów opozycji, przyzna Pan? Jak ktoś ma lepszy pomysł od nas, to czemu nie wprowadzić go w życie? Naiwne? Może. Ale lepsze od taktyki psa ogrodnika - skoro sam nie wymyśliłem, to i twojego nie puszczę.
'
Ta kotwica była czystą głupotą. Najlepiej obrazuje to zmiana zadłużenia Polski na tle UE. Owszem zadłużenie w 2005-2007 spadło, ale był to najwolniejszy spadek w UE (20miejsce na 27 państw). Zmniejszyło się o 2,1pp w stosunku do PKB, gdy w UE27 średnia obniżka wyniosła 4,5pp.
>
Jeśli dobrze rozumiem, pojęcie "kotwica budżetowa", oznacza ona sztywny próg wydatków, jakie państwo może osiągnąć w danych roku. Jego przekroczenie jest możliwe, ale niezalecane i wiąże się z komplikacjami, o których nawet nie chce mi się myśleć:)
Rozumiem, że czystą głupotą jest dlatego, że nie umożliwia elastycznego dostosowania budżetu do dynamicznie zmieniających się warunków ekonomicznych w kraju i na świecie.
Cóż, na pewno jest nieelastyczny, ale niekoniecznie głupi. Ludzie mają zwyczaj posługiwać się logiką, choćby karkołomną, ale posiadającą łącza między spodziewaną przyczyną a spodziewanym skutkiem. Tu zabrakło przewidzenia kryzysu. Z perspektywy czasu każdy jest mądry - kryzys musiał nastąpił, nie ma ch..u...ja we wsi :)
Nie chcę usprawiedliwiać braku elastyczności, ale widzę jedną zaletę sztywnego budżetu - konieczność zachowania umiaru w wydatkach.
PO zaś zwiększała zadłużenia, ale w tej kategorii jest na 8m (na 27) w UE. Zwiększyła o 7,8pp, gdy średnia UE27 to 17pp. Liczby wg metodologii UE, a nie polskiej, czyli uwzględniają KFD (tzw. sztuczki Rostowskiego z ukrywaniem długu).
Wniosek:
PiS zmarnował najlepszy okres w ostatnim 20-leciu, by zmniejszyć zadłużenie.
Wniosek mógłby Pan rozwinąć, bo wysuwając go z jednej tylko przesłanki, czyli miejsca w szeregu państw UE, nie docenia Pan choćby różnic między poszczególnymi krajami składającymi się choćby na obszar danego kraju, jego ludnościowe zagęszczenie, zaawansowanie technologiczne, bogactwa mineralne, system prawny itp...
Ja, mimo iż analizą budżetu zajmuje się już 5 lat. Jakoś tego nie dostrzegłem. Co więcej tak naprawdę z ostatnich 5 lat, tylko 2009 i 2011r. przynoszę coś, co można nazwać konsolidacją.
Skoro zajmuje się Pan budżetem od pięciu lat, mógłby Pan rozwinąć ten wątek, gdyż nie czuję się kompetentny, (co z żalem i lekkim wstydem przyznaję) do podjęcia tematu. Przydałby się jakiś ekonomista z krwi i kości na moim miejscu :-)
Ponadto, może Pan tego nie pamięta, to opozycja jako pierwsza wystąpiła z projektem walki z kryzysem, sugerując władzy zwiększenie planowanego deficytu z 18 na 25 mld. Pieniądze miały iść na pobudzenie konsumpcji i wsparcie inwestycji.
http://forsal.pl/artykuly/105880,pomysly_pis_na_kryzys...
Kolejna głupota. Ta, to jest akurat nawet większa niż owa "kotwica". Wyjaśniam to wyżej.
Dodatkowo do tego należy dodać, ze zwiększanie deficytu w czasach, gdy banki OGRANICZAJĄ lub wstrzymują akcję kredytową dla firm jest złe. Dlaczego? Bo Państwo konkuruje z firmami o kredyt w bankach. SP pożycza więc od owych banków dodatkowe 7 mld zł, które te banki mogłyby pożyczyć firmom. Nie robią tego, bo Państwo jest wiarygodniejszym płatnikiem (banki zarobią mniej, ale mniejsze też ryzyko straty) w dobie kryzysu.
Co Pan proponuje, skoro określa Pan ten ruch głupim?
To było pytanie, a poniżej zastrzeżenia do Pana toku myślenia:
Przede wszystkim w Pana wypowiedzi pojawia się założenie, które nazwę naiwnym, że banki to takie cholernie prospołeczne instytucje, które, jeśli tylko mogą, to ręcyma i nogami pomagają w rozroście gospodarki danego kraju, choćby przez akcję kredytową dla firm.
Nasunęła mi się przy okaji analogia do sytuacji w USA. FED dwa razy uruchomił maszynkę do drukowania pieniędzy, celem pobudzenia gospodarki stojącej na skraju zapaści. Wyglądało to mniej więcej tak, że pieniądze te trafiały do banków. Banki miały wolną rękę w tym, jak rozporządzać darowanym pieniądzem. Spodziewano się, że przeznaczą je na kredyty dla firm, celem pobudzenia inwestycji itp. Ponieważ musiały go zwrócić - z odsetkami - słusznie doszły do wniosku, że zabawa w rozdawnictwo kredytów dla podmiotów o podejrzanej wiarygodności (czyt. firm poszukujących kapitału) jest cokolwiek ryzykowna pod względem opłacalności, a ponadto rozciągnięta w czasie, gorsza niż spekulacja na rynku surowców, akcji, a nawet obligacji. Stąd wzrost cen ropy, miedzi, srebra,złota i innych "szlachetnych trunków", a nawet przejściowo akcji.
Gospodarka zamiast złapać drugi oddech, złapała zadyszki, bo jak tu się rozwijać przy rosnących cenach tego, co nam służy do wytwarzania gotowych produktów (pośrednio bądź bezpośrednio)?
Mówimy oczywiście o największej gospodarce świata (jeszcze). A co to ma się do takiej Polski. A to na przykład, że krwiobieg gospodarki, jakim jest system bankowy, u nas kuleje, reprezentowany bodaj tylko przez BGŻ i PKO BP (ale mogę się mylić) reszta to obcy kapitał, skutecznie zyski drenujący za granicę.
Stąd słuszna nieufność rządu do placówek mających swoje reprezentacje w kraju nad Wisłą. Jak się zaczyna panika, to odpływ kapitałów następuje w pierwszej kolejności z rynków niestabilnych, uznawanych za niepewne ze względu na zbyt krótką tradycję prawa własności, powiązania biznesu z polityką i inne minusy. Lepiej pożyczyć kasę jako Skarb Państwa, a następnie rozdzielić ją według własnego uznania (choć to tez naiwne myślenie, że po drodze nie zdarzy się jakiś "wyciek")
Tak więc Pana teoria mówiąca o tym, że banki mogłyby pożyczyć kasę firmom, zamiast Skarbowi Państwa ma pewne niedociągnięcia. Ponadto, czy Skarb Państwa nie pożycza pieniędzy na aukcjach, w których uczestniczą również podmioty spoza kraju?
Jeśli zaś Państwo nie zadłuża się dodatkowo, to banki wolą pożyczyć firmom niż robić depozyty w NBP, których oprocentowanie jest najniższe (na poziomie inflacji).A deficyt i tak zwiększono, ale pieniądze poszły na inne cele.
Zwiększono go w chwili, gdy banki odzyskały zaufanie do rynku i zaczęły znów pożyczać firmom. Czyli sytuacja neutralna
Zwiększono go w tym samym roku, kiedy zaufanie do rynku było jeszcze mocno wątpliwe.
Tomek Malec edytował(a) ten post dnia 07.10.11 o godzinie 22:34