Temat: WROCŁAW - MIASTO DLA LUDZI! - projekt
Marek Zalewski:
mam wrażenie, że usiłujesz się lansować na siłę
Medice, cura te ipsum...
Mam wrażenie, że jednak zjawisko szeroko pojętego lansu jest na tyle ściśle związane z wszelkiego rodzaju polityką, że tak naprawdę nie rozumiem, czego oczekujecie? (to ogólnie do uczestników forum). Że polityk, działacz bądź inny człowiek odczuwający potrzebę "zrobienia czegoś" będzie wygłaszał swoje wspaniałe racje u siebie w piwnicy? Bo jeśli zechce to zrobić publicznie, to od razu lans?
Jeśli tak się stanie, we władzach wkrótce będziemy mieli wyłącznie populistów rozmaitej maści (wiele zresztą do tego nie brakuje). Nie twierdzę, że Marek do nich należy (ani nie wykluczam), ale on przynajmniej ma odwagę wykorzystać to medium - Internet - publicznie zgłosić temat, przedyskutować, narazić się na bezpośrednią krytykę itd.
Dygresja : Mam wrażenie, że - analogicznie jak domyślnie akceptujemy nie spełnianie obietnic wyborczych (wygrywają ci, co najlepiej i najskuteczniej naobiecywali i nikt ich z tego nie rozlicza), równie bez sensu akceptujemy wirtualną rzeczywistość, w której istnieje "oficjalna linia partii", "oficjalny blog prezesa" itp., stanowiące "źródło prawd wszelakich", a mające niewiele wspólnego z rzeczywistością... W efekcie rzadko kiedy głosujemy "za kimś", znacznie częściej "przeciwko komuś" lub "czemuś", bo ktoś, kto cokolwiek robi, wystawia się na strzał. Z tego wniosek, że tak naprawdę najlepiej (niezależnie od szczebla władzy) być opozycją, ponieważ może krytykować do upojenia, wytykać nie dotrzymywanie obietnic itp. Po czym oczywiście dochodzi się do władzy i... robi dokładnie to samo.
W temacie : moja sympatia zawsze będzie po stronie ludzi, którzy cokolwiek próbują, a nie ograniczają się do narzekań. Jedni pomagają zwierzętom, inni chcą załatwić sprawę przystanków, ale jedni i drudzy są coś warci. W przeciwieństwie do tych, którzy wiecznie narzekają i krytykują, sami nic nie robiąc. Przy czym nie mam tu na myśli prowadzących dowolny biznes - ci po prostu robią swoje w swojej branży, nie każdy musi być politykiem lub prowadzić fundację.
Niemniej, jeśli polityków musimy uznać za niezbędnych, wybierajmy działających, a nie działaczy - reszta jest kwestią osobistych sympatii politycznych. I nie dajmy się zwodzić gładkością słów, tylko realnością ich obietnic. I rozliczajmy z tego, co obiecali. Ehhh, rozmarzyłem się... To w takim razie przynajmniej nie dziwmy się efektom, jeśli wybieramy tych, co obiecywali złote góry, a nadal ich nie ma - takie podejście świadczy przecież wyłącznie o NASZEJ naiwności...