Temat: Mycie szyb na skrzyżowaniach
Problem jest taki, że oni tak naprawdę zamiast żebrać, udają, że myją szyby, bo wszyscy wiemy, że z prawdziwym myciem nie ma to nic wspólnego. Nie raz zdarzyło mi się jechać samochodem prosto z myjni i wpaść w ręce brygady. Nie muszę chyba tłumaczyć, jak wyglądała moja szyba po tym spotkaniu. Chciało mi sie płakać z bezsilności, bo oni naprawdę nie liczą się z nikim, z żadnymi protestami. Ale nie zamierzam im płacić za to, żeby mi nie zamazali szyby. Kiedyś mój kolega zadzwonił na policję wyrażając troskę o dzieciaki biegające pomiędzy samochodami, co jest bardzo niebezpieczne. I na dzień, dwa z tego skrzyżowania zniknęły, po czym wszystko wróciło do stanu przed telefonem.
Kiedyś, kiedy chodziłam do szkoły, moi koledzy w czasie wakacji dogadali się z właścicielem stacji benzynowej i myli szyby klientom, którzy wyrazili zainteresowanie, ale mieli wszystko, co było do tego potrzebne - czystą wodę, płyn, ściereczki i tyle czasu, ile było trzeba. I wszyscy w ten sposób byli zadowoleni - właściciel stacji, bo klienci dostawali ekstra usługę, klienci, bo za parę groszy mieli czyste szyby i chłopaki, bo zarobili na wyjazd pod namioty.
Te dzieciaki ze skrzyżowań wciąż budzą we mnie mieszane uczucia - żal - nad ich smutnym losem i wściekłość - bo nie respektują decyzji innych. Ale jedno jest pewne - ich nie powinno być na tych skrzyżowaniach.