Temat: Zakaz palenia w Warszawie - podejście 2.
Tomasz Szatański:
Swoją drogą jako osoba niepaląca chętnie z Wami podyskutuję o granicach tolerancji dla osób palących. Czy taka dyskusja ma w ogóle sens? Czy zakaz palenia na przystankach cokolwiek zmieni?
Czy pozwolicie/pozwalacie palić swoim dzieciom?
Ja powiem tak: na przystankach nie palę już długo, bo jakiś czas temu coś mi się ubzdurało i myślałam, że tez zakaz już wszedł:) I przyznam się, że nie widziałam osób palących pod wiatą, z dala od niej tak.
Z resztą, nie ma to jak malutki smrodek czarnego dymu wydobywającego się z rury autobusowej, zaraz po tym jak odjeżdża. On nie szkodzi...:)
Jeżeli jestem w towarzystwie niepalących zawsze pytam się, czy nie będzie nikomu przeszkadzało, jak sobie zapalę. Jeżeli przeszkadza wychodzę do innego pomieszczenia. W samochodach nie palę, czasem w taksówce, ale pod warunkiem, że taksówkarz pozwoli.
Kanjpy? zawsze siadam w miejscu dla palących, a jak cała knajpa jest dla niepalących idę tam, gdzie można palić.
Balkon? tam palę, bo to mój balkon. Nie mogę też zabronić sąsiadom gotowania (czasem te smrody z kuchni są na serio okropne, w przeciewieństwie do dymu papierosowego nie czuć ich 3 minuty).
Po części rozumiem niepalących. Dym papierosowy również mi przeszkadza, szczególnie przy jedzeniu. Ale nie żądam tym samym mega dyskryminacji, tylko swoim zachowaniem, tolerancją i wyrozumiałością staram się ulżyć zarówno jednym jak i drugim.
Z osobami nietolerancyjymi kojarzą mi się lumpy (oj, oni palą tam gdzie popadnie) i wyszczekane małoletnie towarzystwo.
Założę się, że nie wprowadzą całkowitego zakazu palenia w miejscach publicznch (kluby, restauracje). To nie Ameryka, to Polska.