Temat: Sposób na korki
Joanna Kiriczok:
Chyba nie chciałabym Cie spotkac w takiej sytuacji. Czasami jest
to nie do przewidzenia.
Zasada jest prosta - na skrzyżowanie wjeżdżać tylko wtedy jak jest za nim przynajmniej tyle miejsca ile długości ma nasz samochód. Nie ma tu nic do przewidywania, bardziej do patrzenia.
(na jakieś 15 lat prowadzenia może 10 razy to chyba nie jest złym wynikiem;)).
Na 15 lat jeżdżenia być otrąbionym tylko 10 razy to też chyba niezły wynik ;-)
uwielbiam sytuacje, kiedy zrobiło się miejsce ruszam aby jednak przejechac a jakis bardzo śpieszący sie osobnik z sasiedniego pasa uznał, że to jest miejsce dla niego......a Ty
potem stercz na środku......
Chciałbym też zaznaczyć, że oceniam sytuację i jak mi ktoś sterczy bo mu zajechali, to złość kieruję pod właściwy adres, nie bezpośrednio na wprost. :-)
Ale chyba właśnie w obawie przed takim zajechaniem ludzie się pakują na skrzyżowania licząc, że im się uda i później sterczą - wtedy gryzę.
No i moja druga ukochana kategoria kierowców....Ci co pasem dojazdowym lub poprzez stację benzynową skracają sobie droge w
korku.
A tak to ja robię - przyznaję się bez bicia - ale tylko na trasie toruńskiej z której zaraz zjeżdżam w prawo na Wisłostradę, podczas gdy w korku stoją jadący dalej prosto przez most. Czuję się zatem usprawiedliwiony, ponieważ nie wpycham się później nikomu przed nos. Moim zdaniem w takich miejscach powinny być wyznaczone znacznie dłuższe pasy dla prawoskrętnych.
Jeszcze inna kategoria durniów to są ci co szykując się do skrętu w lewo zatrzymują się na torach tramwajowych. Tramwaj wjeżdża na środek stoi, dzwoni, później samochód odjeżdża, ale piesi ruszają na pasy bo mają już zielone, zatem tramwaj stoi przed pasami i blokuje całkowicie przejazd w obie strony.
W tym momencie mam też pozdrowienia dla motorniczych, którzy też nie powinni ruszać z przystanku jak widzą, że mają drogę zagrodzoną, a także dla piesych, którym by korona z łbów nie spadła jakby dali temu tramwajowi przejechać.
Piesi - cielęta to w ogóle inna bajka jest...