Temat: Milion osób bez meldunku w Warszawie
Szczerze mówiąc to chyba każda osoba pisząca w tym temacie dokłada swoją cegiełkę do ogólnego chaosu.
Jest pewna droga do ogólnej poprawy, ale nie znam nawet Państwa, które by się na coś takiego zdecydowało i czy to w ogóle wykonalne.
Jak ktoś słusznie zauważył - padły liczby. Nie wiadomo jednak dokładnie jakie jest ich pochodzenie, a więc są raczej bezużyteczne podobnie jakby użyto innych jednostek, np. litr ziemniaków luzem.
A gdyby tak wprowadzić:
1. DANE
2. ANALIZA OBECNEGO STANU
3. POPRAWKI
4. WDROŻENIE
5. powrót do 1
ad. 1. - władze lokalne mają sporo danych, również inne jednostki mogłyby ich dostarczać, nawet statystyczne sporo mogły by pomóc (np. kontroler biletów mógłby dodatkowo zbierać informację z legitymacji, takich "plugin-ów" na wyciągnięcie dłoni jest sporo). Ale oprócz danych istotne są warunki pomiaru...
ad. 2. - nasze kochane prawo, powinno być dosyć jasne i jednoznacznie interpretowalne. Zatem dlaczego do polskich norm (PN) znacznie droższe jest wydanie z tzw. "interpretacją"?
Gdyby jednocześnie zmiany w Dz.U. szły w parze z graficznymi diagramami (np. w języku UML - ostatnio coraz popularniejszym, choćby do modelowania funkcjonowania firm, procesów biznesowych) byłoby znacznie czytelniej i z prawidłowymi uogólnieniami problemów prawnych.
ad. 3. Wtedy nasi posłowie wiedzieliby lepiej o czym się wypowiadają, a nie tylko korzystali z "ekspertów"... Zakładając oczywiście ich dobrą wolę... Przecież Ci posłowie są "przeciętnymi" reprezentantami naszego narodu. Jakiego? Wystarczy popatrzeć na komentarze pod artykułami dowolnego portalu... Także reprezentacja graficzna wprowadziłaby jasne rozumienie problemu. W technice po coś to powstało (diagramy, schematy blokowe - ludzki umysł może skupić się jednocześnie maksymalnie na 7 +/- 2 problemach, G.A. Miller, "The Magical Number Seven, Plus or Minus Two: Some Limits on our Capacity for Processing Information", Physological Review, t. 63, 1956!, s. 81-97).
Poprawiamy w jednym miejscu - psujemy gdzieś indziej. Przez ogrom ustaw nie trudno coś przeoczyć i potem mamy same paradoksy, dziury, wyjątkowe przypadki itp.
Taki opis na pewno byłby klarowny i czytelny, a słabo widoczne "i" lub "lub" w języku pisanym byłoby także widoczne bez super afer.
Sprawy trudne można zawsze oznaczyć notatką: do rozstrzygnięcia sądowego... Zakładam znów dobre intencje zdrowego społeczeństwa.
Żyjemy w Polsce. Ten fakt powoduje, że większość zjawisk ekonomicznych dociera do nas z opóźnieniem. Podobnie jest wewnątrz kraju, zjawiska z Warszawy np. w Lublinie występują z opóźnieniem. Nawet takie "anomalne" jak dawne u nas kradzieże telefonów, giełdy itp. Potrafimy zatem przewidywać z góry sytuacje lokalne... To można na pewno wykorzystać w punkcie 3...
Pytanie podstawowe: czy to w ogóle nie dowodzi jakiejś machiny?
Niemniej chyba lepsze to niż dowolność, chaos i dziury - demokracja to wspólna decyzja większości... Wystarczy aby na takim diagramie zaznaczyć coś na czerwono, podać argumenty i już mamy bogatszą formę demokracji, a przynajmniej rozsądek: nie burzymy, nie mówimy, że wszystko jest źle, ale jak to można EFEKTYWNIE poprawić.
Przeciętny kierowca nigdy nie przeczytał całego kodeksu drogowego, a przecież ten ciągle się zmienia. Interpretacje są różne i nie są dostatecznie aktualne. Może więc to nie takie głupie. Tylko kto to zrobi? A jeśli nawet znajdzie się sposób na "chętnych", czy i tak to ogarniemy?
Problem samego Państwa jest jak zestawienie działania wielu instytucji państwowych vs firmy (komercja). Pierwsze patrzą ile dostaną, drugie liczą czy zarobią... Nie chodzi mi o sam fakt zarabiania i prywatyzowania wszystkiego, ale o motywację, efektywność i poprawną, ulepszającą się strukturę niczym natura... Zakupy pod koniec roku, żeby nie obniżono budżetu na kolejny rok, to przecież marnowanie pieniędzy publicznych i głupota do kwadratu. A przekazanie funduszy na duży projekt pod koniec roku i obowiązek ich wydania do końca roku, to już ręce opadają...
Na pocieszenie mamy stan zarządzania Unią Europejską... Z drugiej strony wątpię, żeby łatwo zmienić mentalność ślepego naśladowania "zachodu" bo "lepiej się nie wychylać".
Zacytuję:
Umieść 5 szympansów w jednym pokoju. Zawieś banana przy suficie i ustaw drabinę tak by umożliwiała dotarcie do banana. Zainstaluj system, który będzie wlewał lodowatą wodę w całym pomieszczeniu, gdy tylko któryś z szympansów zacznie wspinać się po drabinie. Szympansy szybko nauczą się, że nie należy wdrapywać się na drabinę.
Po jakimś czasie wyłącz system "zlewania lodowata wodą"
Teraz zastąp jednego z szympansów nowym. Ten ostatni wejdzie po drabinie i nie wiedząc czemu dostanie wpier... od pozostałych.
Następnie zastąp jeszcze jednego ze starych szympansów nowym. Ten też dostanie wpier... i to szympans nr. 6 (ten, który był przed nim wprowadzony) będzie bił najmocniej.
Kontynuuj wymianę starych szympansów na nowych, aż będą sami nowi.
Zauważysz, że żaden z nich nie będzie się starał wchodzić na drabinę, jeżeli trafi się jeden, który o tym choćby pomyśli, to na pewno dostanie wpier... od pozostałych. Najgorsze jest to, że żaden z nich nie wie dlaczego.
Tak właśnie wykuwa się kultura korporacyjna firmy. Teraz, gdy znany jest mechanizm procesu, zrozumiałym jest dlaczego przyśpiesza się wymianę "dinozaurów" na młodych, dynamicznych, dlaczego nie dostajesz bananów i dlaczego wielu twoich współpracowników chętnie ci przykopie...
Nie należy jednak zapominać także o prawdziwości stwierdzenia: "Lepsze jest wrogiem dobrego" / "Better is the enemy of the good". Co jednak nie oznacza z kolei nie rusz, bo popsujesz. Jak się nie sparzysz, to się nie nauczysz...
Rozpisałem się, ale może kogoś natchnie a przynajmniej nie będzie patrzył przez pryzmat dowolnych mediów.
Janusz Użycki edytował(a) ten post dnia 07.09.09 o godzinie 19:32