Temat: Granica Wstydu, polskie konsulaty i przejscia graniczne...
zbigniew kani:
Robert T.:
oj biadolicie nad tą granicą jak stare babcie. każdy kto jeździ wie o co chodzi. i polski i ukraiński urzędnik chce-musi zarobić. i jak się jedzie trzeba rozmienić stówkę po dwie dyszki i wkładać w paszport. i nic się nie zmieni póki Ukraina nie będzie w UE i Schengen czy Szengen obojętnie mi jak to się pisze.
Właśnie przez myślących tak jak Robert mamy problemy na granicy. Bo sami uczycie tych urzędników że każdy co przekracza granice musi dać. I tak już nauczyliście że każdy z tych urzędników chce coś dostać ,nawet jeśli tylko daje lub odbiera karteczkę na przekroczenie granicy.
Ja nie dałem jeszcze nigdy i naprawdę nie miałem żadnych problemów ,prócz ostatniego razu na przejściu w Zosinie.
W Rawie Ruskiej jedyne problemy to długie stanie w kolejce i fakt chciełem kiedyś dać pogranicznikowi za przepuszczenie pod szlaban ,ale bał się wziąć ,pewnie dlatego że mam warszawskie numery a więc jestem dla nich obcy i zawołał mafiozinika który zaczął rozmowę od 200 UAH , więc ja skonczyłem i nie dałem nic. Swoje odstałem ale nie było żadnego straszenia czy coś jak niektórzy opisują.
Naprawdę nie dziwię się tym co szmuglują ,dają bo chcą przewieść ,ale ja nie przemycam więc za co mam dawać?
Policja też mnie zatrzymywała często ,ale tylko raz jak faktycznie złamałem przepisy dałem w łapę. A oni często zatrzymują i mantyczą ,bo nauczeni że jak Polak to przecież wie (bo tacy jak p.Robert poinstruowali w internecie) że każdemu urzędnikowi na dzień dobry trzeba dać 20 UAH)
Panie Trocki lepiej wrzucaj pan przepisy kulinarne (z solanki skorzystałem i dziękuję ,wartościowy to był post) a nie namawiaj pan do dawania każdemu ukraińskiemu urzędnikowi pieniędzy za nic, bo apetyt rośnie w ramach jedzenia i za rok nie wystarczy 20stka tylko trzeba będzie wkładać po 100.
W 100% się zgadzam. Również nigdy nie dawałem w łapę za przekroczenie granicy. Skoro wiem, że przekraczanie granicy samochodem wiąże się z korupcją, której a priori nie akceptuję - to wolę zrezygnować z tego środka transportu, ale swoich zasad moralnych (zero przyzwolenia na łapownictwo) nie złamać.
Wczoraj przekraczałem granicę pieszo w Ubli z Ukrainy na Słowację. Ukrainiec ledwo na paszport spojrzał, nie mówiąc już o jakimś sugerowaniu łapówki. Za to Słowak ewidentnie się przyczepił, nie chciał mnie wpuścić i sugerował, że mój polski paszport nie jest mój. To mnie zapraszał do środka do budki, to mnie wypraszał, przepytywał z danych w paszporcie itp. Ja mu pokazałem dowód i inne dokumenty, z których ewidentnie wynikało, że wszystko jest OK, ale on najwyraźniej chciał łapówki.
I nie dostał, potrzymał mnie tak 20 minut i puścił.
Jak by trzeba było, proszę bardzo, niech mnie cofa na Ukrainę - chcąc nie chcąc wróciłbym do Użhorodu, poszedł do słowackiego konsulatu i załatwił sprawę, po wcześniejszym telefonie do szefa w Bratysławie. Pogranicznik, widząc że ktoś jest na to gotowy a i tak nie zapłaci, prędzej czy później puszcza, bo w przeciwnym razie, gdyby sprawa otarła się o użhorodzki konsulat, to koleś miałby problemy, a nie ja.
Ale to sprawa gustu i wyznawanych zasad moralnych. Dla mnie dać łapówkę jest takim samym świństwem, jak ukraść komuś portfel z kieszeni - dla innych to całkiem normalna czynność.