Temat: Emigracja do Szwecji
50 tysiecy to jakas fantazja, bo malo kto tyle zarabia na starcie.
Prosze tu link do statystyk:
http://www.lonestatistik.se/loner.asp/yrkeskategori/Ek...
Statystyka ta tyczy sie zawodow ekonomicznych i zwiazanych z prawem, wiec wiekszosc tubylcow cos dla siebie znajdzie. Dodam, ze wszedzie liczy sie doswiadczenie. Moj szwagier zarabia 16,5 tysiaca na reke na start na okresie probnym, a ukonczyl architekture. Jak sie spodoba, zarobi wiecej, ale, nie od razu 50 tysiecy. Tyle to maja szefowie z 15 lat doswidczenia lub... prywatni przedsiebiorcy czy prawnicy w dobrych i obleganych kancelariach prawnych.
Co do wypowiedzi Krystiana: wielokrotnie probowalam przekazac te sama opinie innym, ale nikt nie wierzy. Aby sie zadekowac w Szwecji, trzeba jakies 2-3 lata wbic sobie w plecy, bo bez szwedzkigo ani rusz. W miedzyczasie nasz 'associate', 'specialist', 'intern' czy 'pr manager' musi, w wiekszosci przypadkow, isc na zmywak, by sie utrzymac i przetrwac okres nauki.
To nie tylko nauka jezyka, ale tez zrozumienie mentalnosci, przyswoijenie jej i nabranie umiejetnosci funkcjonowania w tym swiecie, gdzie nikt sie nie spieszy, ale wszystko jest na czas, gdzie nikt nie krzyczy, nie gestykuluje, nie wywleka osobistych spraw w pracy, gdzie spokojnie mozna administracji budynku wejsc do mieszkania pod nasza nieobecnosc, gdzie kierowcy zatrzymuja sie na pasach nawet, gdy widza mrowke itd. No i papierkologia, zamilowanie do czarnej siekierzastej kawy, uprzejmosc na dystans i ta prostolinijnosc do bolu. I trzeba wsadzic gdzies polskie ambitne podejscie do kariery, niecierpliwosc i agresje. Agresja powinna sie przejawiac w ilosci wyslanych CV i uprzejmym dzwonieniu do potencjalnych pracodawcow i przypominaniu sie w sprawie pracy. Trzeba liczyc sie z tym, ze moze sie nie udac, choc, jak ktos sie zaprze, cos znajdzie. Jednak - niekoniecznie zgodnie ze swoim doswiadczeniem przywiezionym z Polski. W latwiejszej sytuacji sa osoby przyjezdzajacy na czekajaca na nich posadke: lekarze i personel medyczny, inzynierowie, IT, ewentualnie budowlancy (ty wystarczy czesto angielski, by sie dogadac z pracodawca i nie dac sie oszukac swoim rodakom, niestety).
Na poczatku czlowiek zakochuje sie w Szwecji na smierc i zycie, ale potem pojawiaja sie schodki. Fakt, biurokracja tu potega, ale wsio da sie zalatwic zgodnie z przepisami, nie trzeba sie uzerac tyle, co w Polsce, jednak... wszystko zabiera czas i uczy cierpliwosci. Zaliczylam juz etap nienawisci, neutralnosci, przystosowania sie, a teraz... mi tu dobrze i nie chce juz do Polski, choc chetnie jade tam na 2 tygodnie 2-3 razy w roku.
Jesli ktos ma rodzine i znajomych, ktorzy wkreca w jakis biznes lub finansowo wspomoga, to super. Jednak to jest olbrzymia odpowiedzialnosc ze strony uprzejmych pomocnikow. Nie zmienia to faktu, ze szwedzki to podstawa, a poza tym.. jakis kurs teoretyczny z wlasnej dzialki w Komvuxie tez by sie przydal, by sie oswoic z branzowym slownictwem... po szwedzku. Sama wlasnie uczeszczam na taki, bo chce pracowac zgodnie z wyksztalceniem.