Wojciech B.

Wojciech B. Wolny, szukający

Temat: Uaktywnia się uśpiona dusza, czyli pytanie o survival w...

Witam wszystkich survivalowców, i tych o masywnym, wielkim, przeogromnym doświadczeniu, i tych dopiero zaczynających. Do tej pory raczej śledziłem tu różne wątki (część z nich niezwykle ciekawa, inne - bardzo przydatne), ale teraz postanowiłem - chociaż na króciutką chwilę - się uaktywnić.

Mam oto bowiem takie pytanie, choć wiem, że zarówno pytanie, jak i odpowiedzi mogą stanowić temat - rzekę: w jaki sposób i gdzie mogę się nauczyć survivalu w dżungli? Oczywiście, moja pozostała przy życiu jedna komórka mózgowa podpowiada mi, że... w dżungli. Problem polega na tym, że w tej chwili absolutnie nie stać mnie na wyjazd do jakiejkolwiek prawdziwej dżungli (szczerze mówiąc nie stać mnie na wyjazd gdziekolwiek), ani z kursem survivalowym, ani nawet po prostu globtrotersko.

W ubiegłym roku byłem w dalekim kraju z wyprawą, którą teraza - z perspektywy czasu - traktuję rekonesansowo. Wyprawa zaowocowała mocnym postanowieniem, że należy tam wrócić, już nie na parę tygodni, tylko na co najmniej kilka miesięcy, w celu dokonania pewnych obserwacji i przeprowadzenie badań. Sęk w tym, iż oznacza to kilka miesięcy siedzenie w dżungli. Nie jest to może aż taka "dżunglasta" dżungla, jak Amazonia, ale dżungla tropikalna na pewno (konkretnie chodzi o Wyspy Salomona).

Więc muszę się przygotować m.in. także z zakresu przetrwania w takich niegościnnych warunkach w razie gdyby - nie daj Boże - coś się komuś (lub mnie) stało. A dodam, że istnieją szanse 50/50 na to, że ekspedycję odbędę sam (drugie 50% to niewielka grupa badawcza). W związku z tym szcególnie ważne jest przetrwanie w dżungli.

Ewentualny i potencjalny wyjazd do dżungli miałby jednak nastąpić w przyszłym roku, bo wtedy mam nadziej mieć jakieś pieniądze. W tym roku, jak pisze, nie stać mnie na żaden wyjazd, więc nie mogę trenować w relanych warunkach. Stąd pytanie, gdzie i jak można w tej sytuacji się czegokolwiek nauczyć. teoria jest oczywiście fajna i potrzebna, ale nic nie zastąpi praktyki.

Dlatego zwracam się z pytaniem i prośbą o pomoc.

Identyczne moje pytanie dotyczy pustyni, albowiem mam też w zanadrzu inny projekt (tym razem podróżniczy) i część szlaku będzie wiodła właśnie przez pustynię. Choć tu mamy lepiej, bo chociaż tę naszą niewielką namiastkę posiadamy w postaci Pustyni Błędowskiej...

Z góry wuielkie dzięki i pozdrawiam

Wojtek

konto usunięte

Temat: Uaktywnia się uśpiona dusza, czyli pytanie o survival w...

Ja w sumie tez początkujący wiec za wiele nie pomogę, ale kilka ogólnych sugestii mogę podrzucić. Chociaż nigdy nie planowałem tak długiego pobytu w dżungli.

Przed wyjazdem:

Znalezc jakas madra ksiazke o roslinnosci w tamtych okolicach. Moze nawet byc tylko botaniczna nie survivalowa, ale pozwili sie lepiej orientowac w tym co tam rosnie i ktroe rosliny sa trujace.

Nalezy sie tez przygotowac fizycznie, nadwaga, zla kondycja itd bardzo szybko i bolesnie dadza o sobie znac w takich warunkach. Z tym ze na "kosc" bym, sie nie odchudzal bo od czasu do czasu moze sie tez zdazyc ze potrzeba kilka dni bez jedzenia przezyc.

Warto się nauczyć ich języka, to znaczy Pidgina, bo angielski jest znany przez, mały procent mieszkańców. Ja znam trochę wersje z Papui Nowej Gwinei, język bardzo prosty i łatwy do nauczenia się szczególnie jeśli się zna angielski. Oczywiście ich wersja będzie trochę inna niż PNG. Nie wiem czy jacyś nasi misjonarze są na tych wyspach, sporo było kiedyś (i nadal chyba jest) w PNG, miedzy innymi księża z Klasztoru w pieniężnie. Oni mogą być pomocni, być może jest nawet słownik jakiś na język polski. Generalnie należy się nauczyć jakieś 500-600 slow co najmniej.

Na miejscu:

W dżungli najlepiej wybrać miejsce blisko jakiejś malej szybko płynącej rzeki, na tyle dużej żeby się dało czółnem wypłynąć na tyle malej żeby krokodylom się nie podobała. Raczej nie polecam wybierania się zupełnie samotnie: węże, krokodyle, skorpiony, pająki, choroby tropikalne, zatrucia...w skrócie powiedzmy ze od czasu do czasu może być potrzebna pomoc i wtedy jeśli jesteś sam w zasadzie kończysz na miejscu. Moja sugestia to zamieszkać gdzieś w pobliżu wioski miejscowej (z ich zgoda oczywiście) wtedy w razie potrzeby możesz od nich kupić jedzenie albo uzyskać pomoc a jednocześnie wybierać się na dłuższe wędrówki po lesie bez problemu.

Dobrze wybrać sprzęt, to oczywiste, trudniej zdecydować co to jest dobry sprzęt ;). Nie przesadzaj z rzeczami wodoodpornymi. Jakieś ponczo czy coś w tym kształcie to fajna sprawa bo ciągle chodzenie w deszczu jest dość nieprzyjemne i może poważnie człowieka przybić (a o stan psychiczny tez będziesz musiał bardzo dbać). Ale nie baw się w jakieś super specjalne płaszcze buty itd, w dżungli NIE MA możliwości nie być mokrym. Jeśli założysz wodoodporne buty to po pierwsze będziesz miał stopy mokre od potu zamiast deszczu (mała różnica w odczuciu komfortu), a po drugie skończy się to poważnymi odparzeniami, grzybicami...

Na pewno trzeba wybrać dobra maczetę, najlepiej trochę cięższą tak żeby można było łatwo ciąć bambus ale tez grubsze drzewa. Coś do rozpalania ognia, koledzy z forum będą może prychać ale ja polecam kawałki dętki albo opony, lub ich bardziej naturalny odpowiednik lekko suszone owoce palmy olejowej plus oczywiście dobra zapalniczka ;). Można oczywiście polegać na krzesiwach itd ale znalezienie suchej rozpałki w lesie deszczowym wymaga dużej znajomości środowiska.

Na tak długi okres będziesz potrzebował ubrań z długim rękawem (do lasu) i krótkim (bardziej wygodne w obozie). Dobra czapka, na przykład jakiś lekki ale wodoodporny kapelusz jest bardzo ważna sprawa.

No dobra ale ja się rozdrabniam a pytanie było chyba bardziej jak się przygotować, wiec początek postu plus w Polsce możesz sobie na wiosnę i jesień pochodzić w lesie, zwróć uwagę na aspekty takie jak radzenie sobie z deszczem woda itd a mniej na temperatury. Ps. jakieś pojecie o łowieniu ryb w rzekach i strzelaniu z luku tez może być bardzo przydatne.

Pozdrawiam, sorry za kilkometrowa wypowiedz.

konto usunięte

Temat: Uaktywnia się uśpiona dusza, czyli pytanie o survival w...

Jako, że nigdy w dżungli nie byłem dodam, iż sam zwróciłbym uwagę na:

- naukę rozpalania ognia (nie żadnymi pierwotnymi metodami) magnezowym krzesiwem - bo powinieneś je mięc i umieć obsłużyć, oprócz zapalniczki. Takie krzesiwko ze sklepu jest super na każde warunki, a nauczyć się nim posługiwać możesz w Polsce, najlepiej zacząć już teraz i tak próbować w każdą pogodę...
(dętki rowerowe+zapalniczka to super sprawa- w razie gdyby...!)

- zapisz się już dziś do Łukasz Łuczaja (http://luczaj.com) na majowe warsztaty kulinarne.
Po pierwsze będziesz miał jakiekolwiek obeznanie w roślinach jadalnych (co i jak można zjeść),
Po drugie potrenujesz żołądek jedząc zieleninę,
Po trzecie Łukasz spędził grudzień w Tajlandii, testując tamtejsze roślinki...

:)

konto usunięte

Temat: Uaktywnia się uśpiona dusza, czyli pytanie o survival w...

no tak nauka ognia tez jest ważna, a krzesiwo na wszelki wypadek jak najbardziej potrzebne (zapalniczki ulegają rożnym wypadkom/usterkom). Swoja droga niektóre palmy w koronie (u podstawy liści) maja trochę osłoniętych "włochatych tkanek" jeśli znajdziesz odpowiednie w lesie to nawet w mokrej porze roku może tam być coś rozpalanego.

Pamiętaj też o takich podstawowych roślinach jak bambus, można go użyć na setki sposobów, np, sekcje pnia z jedna strona zamkniętą są doskonałym "garnkiem" do gotowania wszelkich drobnych stworzeń, ryżu czy tylko wody.
Jerzy B.

Jerzy B. always lead don't
follow

Temat: Uaktywnia się uśpiona dusza, czyli pytanie o survival w...

Osobiście bardziej zainteresowałbym się przygotowaniem wyprawy zarówno logistycznym jak i fizycznym oraz szczepieniami, a w dalszej kolejności nauką technik survivalowych.
Wojciech B.

Wojciech B. Wolny, szukający

Temat: Uaktywnia się uśpiona dusza, czyli pytanie o survival w...

Jerzy B.:
Osobiście bardziej zainteresowałbym się przygotowaniem wyprawy zarówno logistycznym jak i fizycznym oraz szczepieniami, a w dalszej kolejności nauką technik survivalowych.

To oczywiście podstawa i w tym zakresie też albo są, albo będą prowadzone działania. Niemniej jednak trzeba być też przygotowanym "na wypadek wypadku".

Pozdrawiam serdecznie.

PS - Wszystkim powyższym Odpowiadającym bardzo dziękuję. Oczywiście podczas rekonesansowego pobytu w ubiegłym roku poznałem trochę miejscowych i oczywiście mieszkałoby sie w ich wioskach. Ponadto - na szczęście (a przynajmniej na jednej z wysp, gdzie miałyby być prowadzone badania/obeserwacje) - miejsce badań jest na tyle blisko osady, a ta z kolei na tyle blisko głównej drogi wiodącej do stolicy, że po pierwsze mam nadzieję, że nawet w przypadku gdyby się coś stało uda mi się trafić w miarę szybko do cywilizacji, a po drugie nieźle prezentuje się kwestia zaopatrzenia. Gorzej jest z inną wyspą, gdzie badania są wśród bagien, krokodyli etc. Oczywiście współpraca z miejscowymi to mus. Nigdy nie wybrałbym się tam całkowicie sam.

konto usunięte

Temat: Uaktywnia się uśpiona dusza, czyli pytanie o survival w...

Szczepionki to prosta sprawa, nie jest ich specjalnie dużo na te część świata i można dostać wszystkie w jednym miejscu. Chociaż pewnie od miasta zależy. Ja w Toruniu na starym mieście robiłem kiedyś. prawie ze hobbystycznie zrobiłem z 6 rożnych chociaż kluczowe będą ze 3.
Łukasz Łuczaj

Łukasz Łuczaj etnobotanik i ekolog

Temat: Uaktywnia się uśpiona dusza, czyli pytanie o survival w...

A ja podkreślam znaczenie kontaktu z miejscowymi, obojetnie czy jest to mowiacy po angielsku tubylec, misjonarz, czy lokalny naukowiec. Bedac w dzungli w Tajlandii nie docenialem moich przewodnikow, dopoki nie zauwazylem jak bardzo wiedza co moze byc niebezpieczne, a co jest bezpieczne. Kilka razy facet darl sie "Nieeeeeee jedz tego", raz jak dotknalem jednej z tych roslin caly pokrylem sie wysypka. Innym razem mowili ze cos mozna jesc albo tylko ze jedynie gotowane nasiono. Tam lokalna wiedza o roslinach jest duzo bardziej zywa niz na polskiej wsi.

Przypomina mi sie jeszcze sytuacja z dziewczyna z Zimbabwe ktora byla na moich warsztatach i wlazla w pokrzywy. Myslala ze ja kasaja weze! Ona nigdy nie widziala pokrzywy. Wiec vice versa, my nie znamy ich pokrzw. I nie wierzylbym w przewodniki o roslinach, bo lokalne bogactwo jest tak wielkie, ze trzeba po prostu wziac za jezyki miejscowego.
Innym razem lowilismy ryby. Zlapalismy sumika, ja go chce do reki, a facet mi pokazuje kolec jadowy...

Mi sie rzucily tez w oczy pijawki spadajace z krzakow na ciebie. Wiec MUSISZ wziac dlugie spodnie i koszule z dlugim rekawem, o ile sa tam pijawki. No i komary - hamak Z MOSKITIERA.
Ela Zalewska

Ela Zalewska artysta plastyk,
aranżacje
przestrzeni

Temat: Uaktywnia się uśpiona dusza, czyli pytanie o survival w...

witam

Przeczytałam właśnie o sumiku z kolcem jadowym.
Płynąc rzeką w Laosie będę łowić ryby na haczyk i żyłkę (może na pupe)
Może wiesz coś jeszcze Łukaszu o rybach słodkowodnych w tamtym rejonie?

pozdrawiam
Ela

konto usunięte

Temat: Uaktywnia się uśpiona dusza, czyli pytanie o survival w...

Dobrze obejrzeć przed wyciągnięciem ;)? Ja kiedyś bylem na wycieczce na której jeden pan złowił... węża.
Łukasz Łuczaj

Łukasz Łuczaj etnobotanik i ekolog

Temat: Uaktywnia się uśpiona dusza, czyli pytanie o survival w...

Przeczytałam właśnie o sumiku z kolcem jadowym.
Płynąc rzeką w Laosie będę łowić ryby na haczyk i żyłkę (może na pupe)
Może wiesz coś jeszcze Łukaszu o rybach słodkowodnych w tamtym rejonie?

Niestety niewiele. Jestem jednak zapalonym akwarystą i z przyjemnością obserwowałem przeróżne gatunki brzanek.
Łukasz Łuczaj

Łukasz Łuczaj etnobotanik i ekolog

Temat: Uaktywnia się uśpiona dusza, czyli pytanie o survival w...

No i jeszcze jedno, te brzanki ciągle cię gryzą, ale to niegroźne, one tak mają, trzeba szybko ruszać nogami albo je... łapać.



Wyślij zaproszenie do