Adam Sęczkowski

Adam Sęczkowski Redaktor naczelny
serwisu Odkrywamy
Idoli, członek
Zarząd...

Temat: Łódź będzie zapraszać studentów

Łódź będzie zapraszać studentów

McKinsey&Company pojawił się w Łodzi w 2004 roku, gdy bezrobocie sięgało niemal 20 proc. Od tego czasu powstało kilka tysięcy miejsc pracy, głównie w fabrykach produkcyjnych.
McKinsey&Company pierwszy raz pojawił się w Łodzi w 2004 roku, gdy bezrobocie sięgało niemal 20 proc. Stworzył strategię dla miasta, która jest realizowana od dwóch lat. Od tego czasu powstało kilka tysięcy miejsc pracy, głównie w fabrykach produkcyjnych.

Joanna Blewąska: Jak ocenia pan rozwój Łodzi?

Radosław Przybył, współautor strategii McKinsey&Company dla Łodzi: Miasto szalenie szybko się rozwija i widać to na każdym kroku. Najważniejsze jest to, że Łódź trafiła do TOP-3, czyli jest wymieniana w trójce najbardziej pożądanych przez inwestorów miast, obok Krakowa i Wrocławia, i to często jako miasto numer jeden lub dwa - np. w ostatnim rankingu miesięcznika "Forbes" Łódź zajęła pierwsze miejsce. Jest w końcu pozytywnie pokazywana w mediach. To bardzo ważne i będzie wpływało na dalszy jej rozwój.

Pamiętajmy, że strategia dla miasta to proces długotrwały i trudno oceniać jego efekty po dwóch latach. Ale na początku drogi postawiliśmy sobie jeden kluczowy cel: znaczące obniżenie bezrobocia. I to udało się zrealizować. Owszem, bezrobocie spadało w ostatnich latach w całej Polsce, ale w Łodzi zdecydowanie szybciej niż w innych miastach. Wiele miejsc pracy powstanie za sprawą Della i to chyba kluczowy sukces, ale w branży AGD, logistyce i BPO (zaplecze biznesowe - red.) też udało się przyciągnąć nowe firmy. Dużo dobrego sprawiło utworzenie przy urzędzie miasta zespołu obsługi inwestora. Jest bardzo chwalony przez inwestorów.

Miejsca pracy powstają, ale łodzianie zarzucają, że głównie dla osób mniej wykształconych. Co z firmami usługowymi?

- One też są planem strategii. Na początku najważniejsze było zmniejszenie bezrobocia. A dopiero potem skupianie się na tworzeniu miejsc pracy dla osób lepiej wykwalifikowanych. Mam tu na myśli zaplecze biznesowe oraz tworzenie przy fabrykach produkcyjnych zaawansowanych centrów badań i rozwoju. To też się udaje, bo pamiętajmy, że Bosch i Siemens otworzył już takie centrum w Łodzi. Udało się też przyciągnąć centra bankowe (np. Nordea) i to konkurując z innymi miastami w Polsce i za granicą. Aby zaś rozwijały się inne usługi, wskazaliśmy w strategii konieczność zwiększenia powierzchni biurowej i hotelowej. To też zaczyna się dziać.

W końcu rozwijają się też firmy zajmujące się rozwojem oprogramowania i biotechnologiami, które nie będą zapewniały dużej liczby miejsc pracy, ale za to bardzo wysokiej jakości.

Czyli wszystko przebiega zgodnie z planem?

- To, przed czym bym przestrzegał, to samozadowolenie i myślenie, że dalej rozwój miasta potoczy się sam. Realizacja strategii dla miast trwa latami, nie powinno się jej przerywać ani radykalnie zmieniać. Tylko wtedy przyniesie efekt.

Czy nie stracimy do tego czasu za dużo młodych? Kraków wyprzedził Łódź w liczbie ludności za sprawą napływowych studentów. Do Łodzi nie chcą przyjeżdżać.

- Jak wspomniałem, strategia jest długotrwała i realizując ją trzeba zachować stabilny kurs w dłuższym okresie. Ale oczywiście należy ją uzupełniać. I to jest właśnie jeden z elementów, który uznaliśmy za bardzo ważny i uzupełniamy o niego strategię. Miasto planuje właśnie kampanię billboardową, mającą na celu przyciąganie młodych. Razem zastanawiamy się, czy robić ją w całej Polsce, czy może tylko w niektórych miastach. Bo trudno będzie przyciągnąć do Łodzi mieszkańca Krakowa, Warszawy czy Wrocławia. Może zatem skupić się na kilku wybranych regionach?

W każdym razie, gdy startowaliśmy ze strategią, naszym celem było zagospodarowanie rzeszy bezrobotnych. Nie można było przyciągać młodej siły roboczej do miasta z prawie 20-procentowym bezrobociem. Teraz pierwszy problem mamy zażegnany, można więc myśleć o dodatkowych celach uzupełniających wcześniejsze plany.

Wystarczy kierować ofertę do młodych? A jak będą młodzi, przyjdą za nimi firmy informatyczne czy księgowe, widząc tu swych potencjalnych pracowników?

- Przykład Motoroli, która ulokowała się w Krakowie, wskazuje, że sami młodzi ludzie nie wystarczą. W jej centrum największą liczbę pracowników, oprócz mieszkańców Krakowa, stanowią absolwenci łódzkich uczelni. I oni poszli tam za firmą, a nie ona do nich. To oznacza, że kadra powinna być, ale to nie zwalnia z pokazywania się firmom i przypominania, że jesteśmy otwarci na nowe inwestycje, zapraszamy i mamy dużo do zaoferowania.

Z czystym sumieniem można zacząć to robić na bazie potencjału młodych ludzi, który jest w Łodzi w tej chwili. Bo jest! A pamiętajmy, że przyciągnięcie inwestora trwa dwa-cztery lata. To długotrwały proces, który im wcześniej się zacznie, tym wcześniej da rezultaty w postaci nowych miejsc pracy.

Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź