Temat: Czy w tym mieście są szanse na normalne życie...?
Czołem Młodzieży Wszechmiejska!
Bywałem, pracowałem w wielu miejscach, miastach, dla wielu i z wieloma ludźmi i wszedzie jest tak samo. Są mądrzy i głupi, pracowici i leniwi, cwani i naiwni. Żadnych kompleksów do Warszawki i innych pozorometropolii nie trzeba mieć. Ludziska orzą do 20, potem galeria handlowa, telewizor i lulu. Piątek wieczorem, jeśliś młodszy, clubing, jakiś Foksal, albo Nowy Świat, bańka, gandżia - oczywiście w przypadku posiadania tzw. przyjaciół - najczęściej z roboty. Troche pogwarzyć, jaki buc z szefa, a ile kasy wyciąqa Henio, a że Mańka sypia z acountem, który ponoć jest bi. Jeśliś sam, wieczór na czacie, albo do multikina, żeby nie być samemu. Warszawiaki patrzą na człowieka jak na intruza, co im robotę zabiera, bo szybszy jest, bardziej mobilny, lepszy, aspirujący do sukcesu. A jak im zdjęcia Starachowic pokazujesz: lasy, wodę, zieleń, spokój letniskowy, to się w czoło pukają, po co do tej Warszawy się rwałeś - pytają. Do teatru nie ma czasu pójść, koncertów tyle, że trudno wybrać, dojechać nigdzie się nie da od 16 -18. No można sie polansować po rodzinnym miasteczku,ale jaki zysk z tego wszystkiego, oprócz doświadczenia?
Wróciłem sobie do domu po latach, żeby złapać oddech i zrobić coś dla mojego miasta i siebie samego. Można żyć wszędzie, ale mieszkać trzeba w domu. Bracia i siostry, jak wszyscy pacniecie na emigrację, to zemerycimy nasze miasteczko. Manhattanik, targowisko, cmentarzyk i szlus.