Temat: Jak znaleźć pracę w Skandynawii?
Jestem zwiazana ze Szwecja od ponad 7 lat. Mieszkam tu od 5 lat z przerwami. Znam tutesze realia. Kto mial dobra prace i prestiz w Polsce, tu i tak musi zaczynac od zera = nauka jezyka. Bez tego sie daleko nie zajdzie. Sami Szwedzi to mowia. Brak szwedzkiego wybacza sie tylko niektorym scislym dzialkom: wybitni pracownicy naukowi, baaardzo pozadani inzynierowie baaardzo pozadanych kierunkow, niektorzy lekarze. Na marginesie... w pierwszej kolejnosci prace dostaja tu Szwedzi, a dopiero pozostali, niezaleznie od ich zdolnosci, umiejetnosci i doswiadczenia. W przypadku sezonowych pracownikow fizycznych jezyk szwedzki nie jest niezbedny, ale trzeba sie liczyc z tym, ze bedzie sie zaleznym od pomocy kogos innego. Angielski sie tu bardzo przydaje.
Ja nie strasze i nie odradzam, a przedstawiam sytuacje, ktora raczej jest pod gorke, niz do raju. Socjal... jaki socjal? Kilkaset koron na dziecko miesiecznie. Nikomu nie daja od reki zasilkow. Trzeba przejsc cala biurokracje od zarejestrowania sie w Skatteverket (moze dadza szwedzki pesel, a moze nie ;)), by cokolwiek tu szukac na wlasna reke, a tym bardziej prosic o zasilki czy mozliwosc nauki jezyka w Komvuxie. Zeby dostac ten pesel, trzeba miec jakies bliskie relacje w Szwecji : narzeczony/a, malzonek/a, a w przypadku partnera - imigranta, musi on/ona tez pracowac. Nikt nie daje zasilkow obcokrajowcom, ktorzy znalezli sie tu, 'bo tu fajnie i tak rajsko'. Zasilek w wielkosci 4 tysiecy zet na polskie, dla biedakow i azylantow. Z tego utrzymanie mieszkania - 2 tysiace, jedzenie, ubranie, leki i lekarze. Niech Ci zepsuje sie zab, w plecy dostajesz tysiac polskich zlotych za leczenie kanalowe.
Poza tym wole nie komentowac moralnosci tych, co kombinuja jak zyc z zasilkow i nie pracowac.
Znajomi zawsze mowia, ze jest ok, bo co maja niby narzekac. Narzekac to sie narzeka anonimowo na forach np.
http://poloniainfo.se, bo tylko tam czlowiek czlowieka zrozumie, bo kazdy ma te same poczatkowe doswiadczenia.
Mam siostre w Hiszpanii i tez przechodzila sceny dantejskie, ale ona jest lekarzem i miala punkt oparcia w pracy. I tez zagryza zeby, i nic nie mowi do rodakow w Polsce, bo niby jak oni maja ja rozumiec, skoro patrza z perspektywy wlasnego podworka? Dla kazdego Zachod, jaki by nie byl, to ziemia obiecana i na pewno zarabia sie tam kokosy.
Emigracja to jest dosc ciezki kawalek chleba, to nie sa wakacje na nartach, a zycie. Mozna tu zbudowac rodzine, utrzymac sie, znalezc przyjaciol, ale to wszystko pociaga za soba inne wyrzeczenia. Jak kots juz znajdzie przyzwoita prace, zarobi na swoje utrzymanie, ale i Szwecje dotknal kryzys, niskie bezrobocie jest sztucznie trzymane w ryzach. Zaklady produkcyjne przenoszone sa do tanszych krajow, liczba statkow u jednego z glownych szwedzkich pracodawcow Stena Line sie zmniejsza (likwidacja linii, sprzedaz statku innnemu armatorowi, przeniesienie statku do oddzialu zagranicznego). Jeden statek to jakies 100 osob obslugujacych (rozne zmiany, praca w porcie, na pokladzie, kierowcy, mechanicy, majtkowie, oficerowie, personel w biurze itd).
PS. Nie dostalam dodatku za kurs. Kurs szwedzkiego w Szwecji zaczelam od poziomu SAS A, wczesniejszy material opanowalam we wlasnym zakresie. Jestem mezatka, pracuje w ramach praktyk, maz jest pracujacym Szwedem, razem mieszkamy... i nie dostalam dodatku naukowego, ktory wcale nie jest przyznawany w zaleznosci od dochodow rodziny.
Rozpisalam sie. Moja konkluzja jest taka: WARTO PRZYJECHAC DO SZWECJI, GDY SIE MA DO CZEGO I DO KOGO. Bez umowionej pracy, kontraktu, bez jezyka, bez rodziny to czysta wegetacja, a nawet i nie to, bo czlowiekowi nic nie przysluguje.
Zapewne w Norwegii i Danii jest nieco inaczej, bo te kraje prowadza dosc restrykcyjna polityke imigracyjna i przyjezdzaja tu ludzie, ktorzy maja do kogo/do czego jechac, a nie w ciemno. Jedno jest pewne... jezyk to podstawa.