Temat: Gwarancja satysfakcji w reklamie?
Hmm. Jakby się tak zastanowić, to tego typu "oferty" można podciągnąć pod nieuczciwą konkurencję. Czemu?
1) Jest to chwytliwe hasło, obliczone na przyciągnięcie większej ilości reklamodawców. Można tu bazować na założeniu, że większość z nich machnie ręką, nawet jak nie będzie "usatysfakcjonowana".
2) Jeżeli nawet nie machnie ręką, to zwykle tego typu oferty mają tyle różnych kruczków, że dochodzenie swoich praw jest albo bardzo ciężkie albo zupełnie nieopłacalne. Próbował ktoś kiedyś np. w Kuaflandzie odzyskać 5 PLN za oczekiwanie w kolejce dłużej niż 5 min.? :) Działa dokładnie ta sama zasada.
3) Realtywny wpływ na "satysfakcję" z reklamy jest żaden lub prawie żaden, gdyż każdy przypadek jest inny, specjalny i wymagałby uwzględniania n różnych czynników. W praktyce formułowanie każdej umowy tak, aby była zagwarantowana jej wykonalność wymagałoby dokonania całkiem obszernej analizy wymagań i analizy rynku, a to generuje dodatkowe koszty i zawsze będzie obarczone ryzykiem popełnienia błędu.
4) Brak wpływu na to co tak naprawdę jest reklamowane i jak się ma rzeczywisty produkt/usługa oferowana przez zleceniodawcę do treści przekazu reklamowego.
5) Przywyczaja się ludzi do całkowitego przerzucania ryzyka na firmy trzecie za swoje działania! O negatywnych skutkach takiego postępowania chyba nie trzeba pisać.
Reasumująć. Jako chwyt marketingowy - świetne. Praktyczność i sensowność - zerowa.