Temat: Z otwartym piwem i nie tylko
ciekawym elementem są pozostawione puszki - np. wciśnięte gdzieś za siedzenie, niedopite, cholera wie z jaką pryszczycą, czy gronkowcem - potem na zakręcie wylewa się to na jakieś małe dziecko, albo staruszkę.
Pojazd komunikacji miejskiej jest własnością przewoźnika i może on sobie wymyślać dowolny regulamin, a za jego złamanie stosować dodatkowe opłaty - więc to tak naprawdę powinna być sprawa dla kanarów. Picie? proszę bardzo, ale za np. dopłatą 50zł. Patrząc na np. brudny pojazd jadący do zajezdni, widać, że 90% syfu, to wynik picia alkoholu - zacieki, puszki, butelki, piwo rozlane na siedzenia - niepotrzebny, niczym nie uzasadniony burdel, którego mogło by nie być - porządne sprzątanie kosztuje - więc nic dziwnego, że przewoźnik zakazuje picia.
Zakaz uzasadniony względami czysto ekonomicznymi (a więc raczej niezależny od innych spraw typu "promocja trzeźwości" ;). Czy bez sensu? cóż - podejście do zakazów jest ściśle zależne od tego, czy się dany zakaz już kiedyś złamało :) - jeśli tak, to aby znaleźć się po "słusznej stronie", trzeba włożyć go do szufladki z napisem "zakazy bez sensu" i bronić innych łamiących (broniąc tak naprawdę siebie) - i wtedy żyje się dalej :)