Temat: Tacy jesteśmy?
Niestety tak, jeśli ktoś się prostakiem urodził, to dyplomatą nie umrze. Nie popadajmy jednak w skrajności :)
Wracając do tematu;
Zawsze lubiłem w Poznaniu to, że czułem się tam NORMALNIE. Pewnie można podciągnąć to pod mentalność naszych zachodnich sąsiadów, gdzie mnogość różnych nacji nie jest żadnego rodzaju nalotem pożerającym cudze podatki.
Monika S.:
...jak wynika z badań, pyrusy chętnie przyznają się do
właściwości zapożyczonych wprost od Niemców. Uważają, że są
umiarkowani,pragmatyczni, pracowici, rzetelni, systematyczni,
oszczędni,porządni i racjonalni. Przypisują sobie też umiejętność
wyrafinowanego myślenia w kategoriach ekonomicznych i
propaństwowych.
Daleki jednak byłbym od postrzegania obcych nacji jako bardziej pracowitą, porządniejszą, słowem lepszą, bo jest z zachodu. Przeciętny Niemiec nie jest wcale bardziej pracowity od przeciętnego Polaka. Powiem więcej, przeciętny Polak jest znacznie bardziej pracowity od przeciętnego Niemca. Niemcy są wygodni. Piszę to z pełną odpowiedzialnością, gdyż pracuję w firmie, która bezpośrednio podlega pod oddział niemiecki. Ich siła polega jednak na mądrości podziału odpowiedzialności i kompetencji. Tak jak napisaliście, Ordnung muss sein. Na pewno widać to wśród poznaniaków. Systematyczność działania i racjonalność. Oszczędność? Raczej gospodarność, której brakuje nam wszystkim. Polacy mają jedną wadę; chcą wszystko sami, chcą mieć nad wszystkim kontrolę, chcą SAM SAM SAM! Z tych także powodów nie mamy czasu na nic. Pracujemy więcej, a pieniędzy mamy tyle samo. A w gruncie rzeczy mniej, bo nie mamy kiedy ich RACJONALNE wydawać.
Poczucie odrębności Wielkopolan wzmacniane jest niechęcią do warszawki, którą rasowy pyra traktuje jako zbędny i szkodliwy dodatek do wielkiej i prawdziwej Polski. W Pyrlandii Warszawa
krytykowana jest dosłownie za wszystko, ale szczególnie gorliwie z jednego powodu: że pożera wypracowane przez Wielkopolan podatki, które gdyby zostały na miejscu, nie uległyby marnacji.
I tak, i nie. Przeprowadzając się do Warszawy, czekał mnie dzień kiedy wyjadę na warszawskie ulice z rejestracją PO. O dziwo! było, jest normalnie. Miejscami mam wrażenie, że jest tutaj większa kultura jazdy niż w Poznaniu, pomimo ZNACZNIE większych korków i natężenia ruchu. Tak jak mówiłem, wiele razy słyszałem "jesteś przyjezdny". Nie wiem czy w formie złośliwej, czy tylko potwierdzającej, że ktoś mnie zna i jestem przyjezdny. Trudno się dziwić, wiejskich krawaciarzy, którzy myślą, że chwycili Pana Boga za nogi tutaj nie brakuje. Zastanawia mnie jednak skąd to opłotkowe myślenie. Żyjemy w małym państwie, które można bez problemu przejechać wzdłuż lub wszerz w ciągu jednego dnia. Poznaniacy jeżdżą nad morze, Warszawa lubi pojechać w góry, a wszyscy tak czy owak migrujemy po całym kraju w poszukiwaniu pracy. Poznań nie ma Łazienek, Parku Wilanowskiego, Złotych Tarasów i powojennej starówki, gdzie miejscami widać ślady kul. Nie ma też tego aromatu pędzącego biznesu. Jaki by nie był, nadaje to temu miastu pewien Charakter.
Z kolei Warszawa nie ma tak ładnej starówki, nie ma klimatu dwóch miast w jednym, tego dziennego, i tego nocnego (w Warszawie życie nocne w porównaniu do Poznania NIE ISTNIEJE). Nie ma Malty, nie ma Browaru, którym po cichu warszawiacy się zachwycają i wyraźnie odstaje od Z. Tarasów in plus, i nie ma paru innych rzeczy, które mnie tam spotkały, a nie spotkają mnie tutaj...