Krzysztof Styszyński freelancer
Temat: Szanujmy Wartę
Jak po najeździe Hunów! Tak wygląda terasa zalewowa Warty między ul. ul. Panny Marii, Wieżową, aż do ulgi Warta-Cybina. W minioną sobotę i niedzielę odbywały się tam zawody wędkarskie. Samochody podjeżdżały prawie pod samą opaskę (czyżby wszyscy wędkarze byli inwalidami ruchu, a organizatorzy - jako, że zabrakło im wyobraźni - inwalidami intelektualnymi?). Wędkarze zryli głęboko i pozrywali kołami samochodów ciągłość darni. Wystarczy wylanie wód rzeki na pierwszą terasę (przecież wciąż pada!) a woda zrobi swoje. Zerwie resztę, wypłucze, a nawet może spowodować obsunięcie się wałów. Przecież nie wszystkie - z wyjątkiem tych, z czasów pruskich - mają gliniane rdzenie! świeżo posadzone wzdłuż Zagórza drzewa po prostu spłyną. Na dodatek plamy oleju. Spora część tych samochodów była niesprawna, a może ryjąc miskami olejowymi w darni i glebie gubiła olej. Stacje paliw muszą mieć specjalne odprowadzenie zaolejonych wód. Tu kierowcy-wędkarze gubili olej tuż nad samą rzeką. O śmieci mniejsza, bo te można sprzątnąć. Jednak, czy po to miasto wydało - niemałe, jak sądzę - środki na uporządkowanie koryta rzeki (do którego Poznań zdaje się znów powracać - nowe budowle Siennej czy Szyperskiej - po latach odwracania się od niej plecami), nowe nasadzenia drzew, itd., by teraz zniechęcać ludzi do spacerów pierwszą terasą zalewową? Kto będzie skakał przez głębokie koleiny czy taplał się w błocie powstającym w dołach wyrytych kołami wędkarzy?Najwyższa pora, by właściwe służby miejskie zamontowały pachołki (otwierane jedynie przez upoważnione podmioty), które ukrócą samowolę kierowców. W końcu, jeśli się wędkarz mieni miłośnikiem przyrody, to chyba może zaparkować samochód na drodze lub parkingach Zagórza i ten ostatni odcinek drogi do rzeki przenieść swój sprzęt. Czyżbym się mylił?