Temat: Miejska awaria!!!
brak prądu w całym mieście (lub w jego większości) trwający kilka dni, jest dość realną wizją - do tego wiele nie trzeba
jeden nalot kilku samolotów NATO odciął pół Serbii od prądu na kilkanaście dni.
jedna awaria jakiegoś przełącznika spowodowała wyłączenie prądu kilka lat temu w kilku stanach USA - doświadczyło tego więcej obywateli, niż jest mieszkańców w Polsce - w niektórych miastach prądu nie było kilkanaście godzin, w innych kilka dni.
co do przestępczości - w Poznaniu i okolicach stacjonuje sporo wojska, więc scenariusz rodem z filmów katastroficznych raczej by nie nastąpił - przynajmniej przez kilka dni wojsko by pilnowało ulic i dowoziło żywność
samo jednak zachwianie tego "codziennego systemu" w którym żyjemy, byłoby przeżyciem dosć niezapomnianym.
wyobraźmy sobie: jakaś rodzina (2+2) mieszkająca np. w Dąbrówce, czy Rokietnicy, rodzice pracujący w Poznaniu w centrum - jedno dojeżdża komunikacją, drugie samochodem (małżonek/małżonka dosiada się na pętli MPK) - dzieci gdzieś w jakimś przedszkolu np. na grunwaldzie - o godzinie 15 siada prąd w całym mieście i.....
- jedno z małżonków wysiada ze stojącego tramwaju gdzieś na jeżycach
- drugie siedzi w pracy czekając na prąd do 16 - a potem w centrum miasta wsiada do samochodu z prawie pustym bakiem (barierkę na parkingu uniesiono już ręcznie ;)
- próbują się skontatować, lecz brak zasięgu
- samochód zatrzymuje się bez paliwa np. na ogrodach
- brak kontaktu z przedszkolem
- jedno z rodziców dociera do przedszkola o godz. 18 piechotą i czeka na drugie (które poszło szukać tamtego w jego miejscu pracy)
- pracownicy przedszkola mają własne problemy z dotarciem do domu - część opuszcza budynek - dzieci siedzą do wieczora z jednym opiekunem czekając na rodziny - powoli docierają różni tatusiowie/mamusie
- nocleg w przedszkolu - brak wody, nie ma się gdzie załatwić, nie ma co jeść
- rano wojsko podwozi grochówkę, objeżdżając wszystkie większe zgrupowania ludzi :)
- potem powrót piechotą do Dąbrówki/Rokietnicy - po drodze pierwsze zakupy od "przydrożnych sprzedawców" (chleb za 5zł, woda za 5zł)
- w domu zimno, brak wody, z lodówki cieknie, dzieci chcą kupę - idą z łopatą do ogródka - ktoś omyłkowo załatwił się w domu, nie ma jak spłukać, smród robi się nieznożny
- potem tatuś jedzie na rowerze z kanistrem benzyny (odciągniętej z zapasów sąsiada - 10zł/litr, aby zatankować w mieście swego rumaka - po drodze jakieś dresy zabieraja mu benzynę (bo przecież nie będą chodzić piechotą)
itd....