Temat: CДАМ В АРЕНДУ
Robert T.:
Yuliya Gogol:
Nie to ze ktos go nie chce rozumiec... Chodzi o to, ze ktos jedzie do innego kraju a nie chce sie uczyc jezyka tego kraju. To pokazuje nie nacjonalizm, tylko leniwstwo.
nie zgadzam się Słoneczko. bo jeśli można się porozumieć w jakiś języku to rozmawiajmy. tym bardziej że widzisz np że jest to jakiś człowiek z ameryki. i zna rosyjski! i co? i ten zatwardziały nacjonalizm... nie powiesz słowa po rosyjsku?
Jeśli o mnie chodzi, to oczywiście że nie powiem ani słowa po rosyjsku, bo tego języka nie znam. Mieszkałem dwa lata na Ukrainie i ukraiński w zupełności mi wystarczał. Mam wielu znajomych na Białorusi i m. in. dzięki rozmowom z nimi nauczyłem się białoruskiego. Teraz mieszkam w Bratysławie i mówię po słowacku, nauka nie idzie mi tak szybko, jak swego czasu nauka ukraińskiego, ale to jeszcze nie powód, żebym np. w rozmowach ze Słowakami miał używać np. czeskiego czy węgierskiego.
A jeżeli do Lwowa przyjedzie Amerykanin, Francuz, Niemiec i in., znający również rosyjski, to ja jest chyba oczywiste, że można rozmawiać po angielsku - który jest na tym świecie jedynym lingua franca. Proszę, nie róbmy z Ukraińców tępaków - znajomość angielskiego wśród młodych ludzi jest na Ukrainie jeszcze bardziej powszechna, niż w Polsce. Dziwię się, skąd pomysł by wpychać się z rosyjskim we Lwowie - mieście, które nawet w 1985 roku, za ZSRR, było w całości ukraińskojęzyczne. Nawet za czasów Związku Radzieckiego, gdy Rosjanin przyjeżdżał do pracy do Lwowa, chcąc nie chcąc uczył się ukraińskiego, bo po prostu mimo rusyfikacji wszyscy mówili w języku ojczystym. Nawet napisy umieszczane przez radzieckiego okupanta były ukraińskie, choć oczywiście nie wszystkie.