konto usunięte

Temat: Oda

Oda – to utwór liryczny pisany na cześć jakiegoś ważnego wydarzenia, osoby lub idei, charakteryzujący się podniosłym, nawet patetycznym, stylem. Uprawiana już była w poezji klasycznej (Safona, Pindar, Horacy), w Polsce w czasach renesansu (Jan Kochanowski, Szymon Szymonowicz), popularna również w okresie oświecenia (Kajetan Koźmian) i zwłaszcza romantyzmu (Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki). W czasach współczesnych była ulubionym gatunkiem poetyckim m. in. laureata literackiej Nagrody Nobla za 1971 rok Pabla Nerudy,
od którego też chciałabym rozpocząć prezentacje i ewentualne dyskusje w tym wątku tematycznym.


Pablo Neruda*

Oda do kilku żółtych kwiatów


Naprzeciw błękitu poruszając swoje błękity
morze, a naprzeciw nieba
kilka kwiatów żółtych.

Nadchodzi październik.

I chociaż
tak ważne jest morze rozwijające
swój mit, swoją misję, swoje uniesienie,
wybucha
na piasku złoto
samotnej
żółtej rośliny
i przywiązują się
twoje oczy
do ziemi,
uciekają od wielkiego morza i jego pulsowania.

Prochem jesteś, będziemy.

Ani powietrzem, ani ogniem, ani wodą,
ale
ziemią,
tylko ziemią
będziemy
i może
kilkoma żółtymi kwiatami.

przełożył Jan Zych

*notka o autorze, inne jego wiersze i linki
w temacie Poezja iberyjska i iberoamerykańska
Marta K. edytował(a) ten post dnia 08.06.11 o godzinie 19:49

konto usunięte

Temat: Oda

Halina Poświatowska

Oda do rąk


Bądźcie pozdrowione moje dłonie, palce moje chwytne, z których jeden
przytrzaśnięty drzwiami samochodu, fotografowany promieniami
Roentgena - dłoń na zdjęciu wyglądała jak zwichnięta skrzydło - niewielki
okruch kości obrysowany własnym odrębnym konturem. Serdeczny palec

lewej ręki ozdobiony raz pierścionkiem owdowiały jest teraz i pozbawiony
swej ozdoby. Ten który mi dał pierścionek już dawno nie ma palców,
jego
ręce splotły się w jedno z korzeniami drzewa.
Ręce moje tyle razy dotykające stygnących dłoni umarłych i ciepłych
mocnych żywych dłoni. Umiejące pieścić niezwykle, w dotyku zatracające

przestrzeń dzieląca istnienie od nieistnienia i niebo od ziemi. Ręce,
którym nieobcy ból bezsilności, wczepione w siebie jak dwa przelękłe
ptaki, bezdomne, szukające na oślep i wszędzie śladu twoich rąk.

Wiersz ten jest też w temacie Motyw dłoni i rąk - K. A.Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 10.02.09 o godzinie 09:09
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Oda

Jarosław Iwaszkiewicz

Na bieg maratoński


Radujcie się!
Nasze jest zwycięstwo!


Strofa pierwsza

Wy, na najpiękniejszych stadionach Europy zgromadzeni,
wy najpiękniejsi, czujący w mięśniach piękno wasze i piękno waszych krajów,
Wy, wyhodowani szumem Niagary i pluskiem oceanów, karmieni
winem i chlebem pozłocistej Francji, odziani wełną zielonych wysp Erynu,
wyhodowani, wykołysani szumem mórz i motorów, upojeni szlakami fal i niebios,
wsłuchani w ciszę Alp i szum lodowcowych wodospadów,
zatrzymujący się pod łukami zrujnowanych akweduktów,
słuchający gitary i mandoliny, rozbrzmiewających po
dolinach, pełnych strzelistych topoli,
wy, ze stepów argentyńskich i puszcz brazylijskich,
wy, którzy biegniecie drogą greckiego żołnierza, który padł krzycząc:
Radujcie się! Nasze jest zwycięstwo!
Pamiętajcie dobiegając do mety, aby wznieść ten sam okrzyk.
A odkrzyknie wam cały świat!
Kiedy tak oto widzę was biegnących – teraz, kiedy jeszcze nie biegniecie
i kiedy schowani w swoich muszlach jeszcze jesteście nie znani,
przyszli zwycięzcy spod Maratonu,
i kiedy jesteście jak motyle w powijakach jedwabnych kokonów,
i kiedy myślicie tylko o sobie,
ja myślę za was – widzę już w słońcu i tryumfie
wasze uśmiechnięte twarze.

Antystrofa pierwsza

Ale kiedy widzę tak wasze młodzieńcze oblicza wynurzające się w przyszłości,
Widzę także i tych, którzy do mety nie dobiegli.
Biegli jak na skrzydłach,
ale na spotkanie śmierci.
Śmierć ich była okrutna i żałosna, i samotna, hańbiąca i beznadziejna,
padali na wznak i na twarz i nie zamkniętym okiem patrzyli w niebo,
i zwartymi garściami ściskali ten sam żółty piasek,
jakim wysypane są wasze bieżnie...
I nikt nie pamięta, że bieżnie waszych najpiękniejszych w Europie stadionów
posypane są piaskiem pomieszanym z krwią,
i nikt nie chce wiedzieć, że w tym piasku drzemią
kawałki połamanych mieczów i bagnetów, łuski wystrzelonych pocisków,
z których narodzić się mogą całe miecze i bagnety,
całe wstążki naboi, cala śmierć i całe zniszczenie.
Zakopano je głęboko pod piaskiem waszych stadionów,
Abyście biegnąc nie zranili nogi.

Strofa druga

Widzę. Widzę was. Jak stado gołębi
wypuszczone z gołębnika, biegniecie co żywo, podnosząc lekko stopy,
odziani w białe i lekkie stroje,
i stopy mając uskrzydlone jak bóg, który dusze do Hadesu odwoził,
abyście nie zawadzali o ciernie na drodze.
Daleka droga z Maratonu do Aten.
I pachnie w drodze tymianek i cząbry, rumianek i macierzanka,
i cykady cykają w grobowcu Atrydów.
Wieńce różane i wieńce laurowe wiją kobiety schowane w gyneceum,
dla was są to wieńce, wieńce radości, i płatki kwiatów spadają na drogę
z Maratonu do Aten.
I źródła, nad którymi czuwają nimfy i platany, szemrzą po drodze
i na rozstajach wapienne cysterny, w których woda mogłaby omyć wasze rany.
Ale wy będziecie ranni.
To nic, że na drodze z Maratonu do Aten – padają w tej chwili ranni wasi bracia,
wy nie będziecie ranni.
Sfotografują was reporterzy,
jak lecicie – wasz lot gołębi zostanie uwieczniony na taśmie
i wasze lekko wznoszące się stopy, które nie zgniotą
świerszczących koników polnych,
ani nie przycisną wonnej macierzanki,
ani nie trafią na ostre kamienie,
ani nie zakrwawią się
na drodze dalekiej z Maratonu do Aten.

Antystrofa druga

„Słuchaj mnie, synu od pęt zwalniającego Zeusa”,
jak ci opowiem o tych, których Zeus od pęt nie uwolnił,
ale uczynił to, z pochodnią w dół odwróconą, w niebieskiej szacie, Tanatos.
Słuchaj mnie, synu sprawiedliwie sadzącego Zeusa,
opowiem, jak biegli w milczeniu ci, których na zawsze pamiętam.
Słuchaj mnie, synu laurem wieńczącego Zeusa,
Jak ci opowiem o laurach nie więdnących nigdy.
Może twój wieniec wyrzucony na popielisko spali się
jak szata dawnej tanecznicy,
może twoja opaska,
o! Zwycięzco biegu maratońskiego, zwiąże kapelusz starego pastucha
lub ozdobi gniazdo usłane przez wrzaskliwe sikory, ale ich laur,
ich krwią zbroczona opaska
na wieki żyją w sercu moim
i w sercu narodu.

Strofa trzecia

A wy, cienie, z którymi obcuję, jak gdyby przewiózł mnie już na drugą stronę Acheronu posłaniec bogów o stopie lekkiej jak stopa biegacza maratońskiego!
Chodźcie do mnie,
wzywam was, mleko wylewając do misy
i mieszając je z krwią ofiarnego koźlęcia, jak to czynili wszyscy,
którzy odwiedzali podziemia:
Odyseusz, który się wybrał na koniec świata, tam, gdzie już barwy nie istnieją,
i Orfeusz, który zapomniał, że już tam się nie kocha i nawet nie pamięta,
i Wergiliusz, wielkości szukał, a znalazł tylko ubogą stajenkę,
i ostatni ze śmiertelnych, który brodził po kostki w błocie krwi i grzechu,
i którego wieniec laurowy
Beatrycze u stóp słonecznych kręgów wszechświata złożyła.
Wzywam was, przybądźcie do poety.
Oto jest noc i cieniem powlokła się ziemia,
i serce poety na wszystko pamiętne
przypomina...

Antystrofa trzecia

Oto biegniesz ty, Karolu, jak młody bóg zbudowany,
w stroju białym, w którym polewałeś kwiaty na wysokiej górze,
nad naszą rzeką, palcem wskazujesz na ranę w twojej piersi smagłej,
zadaną przez siepaczy w ciemnym więzieniu,
w gorący letni dzień pełny śpiewu ptaków.

Oto przybiegasz, jak cień w roju płatków śniegu ty, Stanisławie,
którego krew, na poły wyczerpana strzykawkami morderców,
jeszcze była dość czerwona,
aby zabarwić gęste płaty śniegu,
który padał w tym dniu, kiedy cię zamordowano.

Oto nadchodzisz piękny, podobny do Aresa, smukły jak topola, Juliuszu,
któryś mi oddał wiersze, żonę i córeczkę,
abym się nimi opiekował,
zanim ty nie wstaniesz z mogiły,
zanim nie wyjdziesz z kościoła,
w którym kula ugodziła cię w środek czoła.

Oto i ty, Krzysztofie, i nasza przechadzka
na wczesną wiosnę po ciemnym, naszym lesie,
i staw przejrzystą wodą patrzy na niebo,
i niebo przeźroczyste odbłyśnięte w stawie,
i wiersze nasze szeptem mówione nawzajem,
jak wątłe dwa motyle, co przespały zimę,
lecą ku niebu, ku czystym obłokom,
błyszcząc przez chwilę, aby zaraz zniknąć...

I twój duch także, miły Aleksandrze,
od dawna śmierć okropną w murach getta przeczuwający,
uśmiecha się –
i przebacza i mnie, i wszystkim innym, że cię za strasznym murem zostawili.

I jeszcze, jeszcze
tłumy biegną umarłych, z którymi obcuję,
mają przy stopach skrzydła gołębie
i rany w piersiach,
i w szyi,
i w głowie,
i krwią spłynięci przychodzą spragnieni do misy mleka,
i chcą stać się ciałem,
i żyć,
i mścić się,
i kochać, i nienawidzić...

A jest ich więcej od was, o! Biegacze.

Epodos

Jeżeli wy, którzy biegniecie
(długa jest droga z Maratonu do Aten),
jeżeli wy, którzy biegniecie,
spotkacie w drodze te wszystkie postacie, które jak
chmura gołębi ponad wami lecą,
i które się mieszają z wami jak wojska anielskie,
tak że nie rozpoznasz, kto żywy, a kto jest umarły,
jeżeli wy
poczujecie na sobie ich rękę łaskawą,
jeżeli w sercu poczujecie ich serce,
a w głosie ich głos,
pamiętajcie zawołać u mety, jak żołnierz ateński:
- Radujcie się, bracia! Nasze jest zwycięstwo!

Z tomu „Ody olimpijskie”, 1948

Ze względu na treść utwór ten znajduje się też
w temacie Sport w poezji - poezja w sporcie - R. M.Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 20.02.09 o godzinie 22:14

konto usunięte

Temat: Oda

Cyprian Kamil Norwid

Do spółczesnych (Oda)


I
I pożegnałem kraj, i brzegi znane
Odepchnąłem nogą, jak wioślarz z łodzi
Ziemię odpycha - i jak? odgarnia on pianę
Leniwo-płynną i luźną...
Kraj! - - gdzie każdy-czyn za wcześnie wschodzi,
Ale - książka-każda... za późno!

II
Nogą odepchnąłem ten brzeg, co pokornie
Zgiął się pod moim obcasem;
I skrzypiał mi on, że jest męczeńskim, wytwornie
(Ale przeklinał mnie basem!).

III
Och! wy - którzy śpiewacie krwawo i pożarnie,
Kiedyż?... zrozumiecie sąd?
Żyć wy radzi w dziejach, lecz żaden nie wie,
Że cali urośliście w krwi-ulewie,
Czyści i matematyczni, jak błąd!

IV
Ciemna to pieśń jest - w zamian wy?... bardzo jaśni -
Szkoda tylko, że nigdy nie wiecie,
Czemu?... Umysł-mąż mówi: "Zaśnij!"
"Zaśnij!"... - mówi po tańcu mdłej kobiecie.

1867 novembris. Parisorum-Luteciae

konto usunięte

Temat: Oda

Czesław Miłosz

Oda do ptaka


O złożony.
O nieświadomy.
Trzymający za sobą dłonie pierzaste.
Wsparty na skokach z szarego jaszczura,
Na cybernetycznych rękawicach
Które imają czego dotkną.

O niewspółmierny.
O większy niż
Przepaść konwalii, oko szczypawki w trawie
Rude od obrotu zielono-fioletowych słońc,
Niż noc w galeriach z dwojgiem świateł mrówki
I galaktyka w jej ciele
Zaiste, równa każdej innej.

Poza wolą, bez woli
Kołyszesz się na gałęzi nad jeziorami powietrza,
Gdzie pałace zatopione, wieże liści,
Tarasy do lądowań między lirą cienia
Pochylasz się wezwany, i rozważam chwilę
Kiedy stopa zwalnia uchwyt, wyciąga się ramię.
Chwieje się miejsce, gdzie byłeś, ty w linie kryształu
Unosisz swoje ciepłe i bijące serce.

O niczemu niepodobny, obojętny
Na dźwięk pta, pteron, fvgls, brd.
Poza nazwą, bez nazwy,
Ruch nienaganny w ogromnym bursztynie.
Abym pojął w biciu skrzydeł co mnie dzieli
Od rzeczy którym co dzień nadaję imiona
I od mojej postaci pionowej
Choć przedłuża siebie do zenitu.

Ale dziób twój półotwarty zawsze ze mną.
Jego wnętrze tak cielesne i miłosne,
Że na karku włos mi jeży drżenie
Pokrewieństwa i twojej ekstazy.
Wtedy czekam w sieni po południu,
Widzę usta koło lwów mosiężnych
I dotykam obnażonej ręki
Pod zapachem krynicy i dzwonów.

Montgeron 1959

konto usunięte

Temat: Oda

Miklós Radnóti

Oda niezdecydowana


Zamierzam ci, miła, już od dawna wyznać
gwiezdnej miłości tajemny system;
w obrazie nie większym niż ukryta blizna.
Lecz mnożysz się we mnie, jak światy przeczyste,
to znowu czasami taka wieczna jesteś,
jak muszla ślimaka w skalnym wapieniu.
Nad mą głową noc księżycowa szeleści
polując na sny drobne mknące nad ziemią.
Ciągle opowiedzieć nie umiem ci jeszcze,
czym dla mnie jest twój wzrok chroniący mą rękę,
gdy pracuję przeniknięty twoim dreszczem.
Co tam porównanie. Zrodzi się i pęknie.
I jutro wszystko zacznę znów od nowa,
gdyż tyle jestem wart, ile w wierszu moim
z intrygującego mnie zostanie słowa,
ile z kości i z mych włosów się ostoi.
Zmęczeni jesteśmy, gdyż dzień był za długi -
o czym tu mówić? patrzą w siebie sprzęty
chwaląc ciebie i pół kostki cukru brzęczy
na stole, kapią senne krople miodu
błyszcząc na obrusie szczerą kulką złota,
i już sama z siebie dzwoni szklanka wody.
Szczęśliwe przy tobie. I wszystko bym oddał,
by wyrzec ich radość, gdy wchodzisz na schody.
I znowu ciemny sen ostrożnie cię dotyka,
odlatuje i siada na twym czole,
twój wzrok żegnając jeszcze raz mnie wita,
twoje włosy rozsypują się czulej
i zasypiasz. Cień twoich rzęs chybocze.
Jak gałązka brzozy ręka twa opada,
ale ja śpię w tobie i jesteś mi rada.
I aż tutaj słyszę, jak na wiernej dłoni
zmieniają się linie,
cienkie i prorocze.

26 maja 1943

przeł. Tadeusz Nowak

konto usunięte

Temat: Oda

Małgorzata Hillar

Oda do nicości


Je i płacze
Zapewne jest groteskowy
Usiłuje zapchać w sobie tę otchłań choćby strawą
O samotności pustych mieszkań!
O zwątpienie w sens początku i końca:
Tępa rozpacz starców i ich nienawiść do samych
siebie
i dzika rozpacz młodości jej samouwielbienie
jej samozatrata i zwątpienie sięgające samego dna
O samotności straszna i wspaniała
O nasze pragnienie życia i nasza nienawiść do życia
I ty lepka nudo która bierzesz nas w swoje
posiadanie
w samym środku szczęśliwego dnia
O przepaści która otwierasz się nagle pod nogami
o niegodny żalu nad samym sobą
Więc po to cała ta udręka pośpiechu ta oszukana
dyscyplina dni
żeby zapchać tę dziurę
to piekło osłaniane własnym ciałem nieustającą
gadaniną
ucieczką w tłum

konto usunięte

Temat: Oda

Konstanty Ildefons Gałczyński

Oda do nocy przedwiosennej


Kandelabrowa,
muzyczna,
która przechodzisz po moście
z brzegu na brzeg,
witaj.

Patrząc na piersi twoje i zarys ust szczebiotliwych,
najmędrsi filozofowie przystanęli niemi jak ryby.

Woń bije od twych szat,
co ziemię i niebo przenika,
włosy twe rzeźbił wiatr,
twarz - muzyka.

Siedmiostrunna,
taneczna,
która przechodzisz po moście
z brzegu na brzeg,
słuchaj...

1952Krystyna B. edytował(a) ten post dnia 23.10.08 o godzinie 22:32

konto usunięte

Temat: Oda

Adam Asnyk

Oda


W ciemności czasów,
Wśród krzywd i gwałtów kolei złowrogiej,
Wśród krwawych o łup zapasów,
Wśród nienawiści i trwogi,
Nad grozą powszechną bytu,
Nad dzikim żyjących zgiełkiem,
Jak gwiazda na tle błękitu,
Niebiańskim płonie światełkiem
Miłość, co całej królując naturze
I słodsze budząc pragnienia,
Ucisza walki... i burze
W jasność przemienia.

Cichą ponętą,
Pociągiem zmysłów i czarem rozkoszy
Srogość łagodzi zawziętą,
Zajadłość zemsty rozproszy...
Gdy usta ogniem zapali
I pocałunkiem połączy,
To z ust płonących korali
Do serca słodycz przesączy
I z miłosnego kochanków uścisku
Wytwarza węzeł wśród świata,
Który przy wspólnym ognisku
Wrogów pobrata.

Z namiętnych zmysłów upojeń,
Z cielesnych pragnień i szału,
Dnieje świt uczuć i rojeń,
Brzask ideału;
I płomień żądzy znikomej
Blaskami coraz jaśnieje czystszemi,
Ogarnia światów ogromy,
Niebiosa zbliża ku ziemi.
Coraz to głębiej w sferę ducha sięga,
I w sercu, co z wolna mięknie,
Rozmiłowanie w nieśmiertelnym pięknie
Szczepi miłości potęga.

Coraz to wyżej i dalej
Chór duchów wiedzie skrzydlaty
I na kształt świetlanej fali
Przenika światy.
Tchnieniem harmonii i zgody
Boski porządek z zamętu dobywa,
Wiąże plemiona i rody
W jednej całości ogniwa;
Nie tylko samą rozkoszą nietrwałą
Sercom napawać się każe,
Lecz uczy wznosić dla Bóstwa ołtarze
I jego oddychać chwałą.

Po szczeblach stopniowych przemian,
Na idealnej podnosząc się zorzy,
Zwycięska miłość dla ziemian
Najsłodsze dary swe mnoży;
W stubarwne mieniąc się blaski,
Cierpiącej, znękanej rzeszy
Litości, pociechy, łaski
Promienie rozsyłać śpieszy.
Spod stóp jej wszystkie uczucia wy kwitną,
Zdobiąc owiane jej tchnieniem istoty -
I poryw serca staje się już szczytną
Miłością prawdy i cnoty.

Świat się zaludnia powoli
Orszakiem czystych, szlachetnych postaci,
Co cudzej służą niedoli,
Dla szczęścia pracują braci.
Synowie światła i chwały,
Jasne półbogi się wznoszą,
Którym kochanką świat cały,
A poświęcenie rozkoszą...
I idą własną ofiarować mękę
Z wielkiej dla istot cierpiących miłości,
Dobra i prawdy zapalać jutrzenkę
W ogniu duchowej wolności.

18 grudzień 1878

konto usunięte

Temat: Oda

John Keats

Oda do jesieni


Poro mgieł bujna i nabrzmiała plonem,
W spisku serdecznym z dojrzewania słońcem
Dumasz, jak hojnie błogosławić gronem
Wino w krąg strzechy pod okap pnące,
Jak sad omszały giąć jabłek ciężarem,
Jak aż do pestek w owoc wlać dojrzałość,
Zjędrnić orzechy, wzdąć pękate dynie
I późnym kwiatom, których wciąż ci mało
Co dzień dać jeszcze, jeszcze pąków parę,
Aż pszczoły w ule wracając z nektarem
Myślą, że lato nigdy nie przeminie.

Któż cię nie widzi w twoich skarbach stale?
Możesz być wszędzie - czasem w kącie spichrza
Siedzisz wśród ziarna w przewiewie niedbale,
A wiatr mięciutko ci włosy rozwichrza;
Lub śpisz na miedzy jeszcze z sierpem w dłoni
Przy nie dożętej tkanej w kwiaty niwie
Oparem maków słodko odurzona;
Czasem znów głowę nad strumykiem skłonisz
Podczas zbierania pokłosia po żniwie
Lub godzinami stoisz tak cierpliwie
W cydr, co się sączy spod prasy, wpatrzona.

Gdzie pieśni wiosny? Gdzież są teraz one?
Nie myśl, nie żałuj, masz muzykę własną
W zmierzchy pręgami chmurek rozkwiecone
Nad rżyskiem w rosie, nim róże dnia zgasną:
Szumią szuwary w komarów lamentach;
Szemrze wiklina, gdy ja wiatr pochyla.
Nim znów zapadnie z westchnieniem w martwotę;
Beczą nad strugą podrosłe jagnięta;
Cykają świerszcze - i rzewny gwizd gila
Z krzewów za chatą splata się co chwila
Z gwarem jaskółek w górze przed odlotem.

przeł. Zofia KierszysMarta Konarska edytował(a) ten post dnia 09.11.08 o godzinie 09:20

konto usunięte

Temat: Oda

ks. Jan Twardowski

Oda do rozpaczy


Biedna rozpaczy
uczciwy potworze
strasznie ci tu dokuczają
moraliści podstawiają nogę
asceci kopią
lekarze przepisują proszki żebyś sobie poszła
nazywają cię grzechem
a przecież bez ciebie
byłbym stale uśmiechnięty jak prosię w deszcz
wpadałbym w cielęcy zachwyt
nieludzki
okropny jak sztuka bez człowieka
niedorosły przed śmiercią
sam obok siebieKrystyna B. edytował(a) ten post dnia 15.11.08 o godzinie 19:12

konto usunięte

Temat: Oda

Frank O'Hara*

Oda do radości


Będziemy mieć wszystko czego pragniemy i nie będzie więcej śmierci
na pięknych równinach ani w restauracjach
za nasz symbol przyjmiemy wulgarny śmiech materialisty
z nienasyconego pożądania
i ulice wypełnią się postaciami pędzących zawodników
a fotografie morderców egocentryków i gwiazd filmowych
będą nabrzmiewać jak żywe na ścianach, w książkach i łaźniach
by napierać na nasze płonące ciała nie raz lecz nieustannie
tak jak woda spływa ze wzgórza do zbiornika pełnego po brzegi
żmija nurkuje po ostatnie strusie jajo
a poduszka pełna pierza pyszni się pod spoczywającym monolitem
pocącym się jawnie po rozkosznym wysiłku obok
grobu miłości
Nie będzie więcej śmierci
Grób miłości ujrzymy jako miły przelotny widok w pobliżu
wiązu co zaklął w korzeniach imiona kochanków
i nie będzie więcej muzyki prócz uszu przy wargach i więcej dowcipu
prócz języków przy uszach ani więcej bębnów prócz uszu przy udach
gdy wieczór pokazuje nagość nie znaną wyobraźni przodków
a wyobraźnia ruszy chwiejnym krokiem jak zmęczona
kochanka o ciele z kości słoniowej pod rzeźbiącym naporem żądzy
która nie zawodzi jak długodystansowiec ze Szwecji lub Liberii
okryty złotem
tak jak lawa płynie wzwyż i ponad rezygnacją dalekiego uśpionego miasta
a pustelnik pragnący samotności osiąga ją na koniec
i ciężar zewnętrznego żaru druzgocze Purytanina nienawidzącego
upału którego grzech co sam siebie zwalcza staje się
na koniec stosownym grobowcem by miłość mogła żyć
Gmachy wystrzelają w zawrotne powietrze jak miłość
pnie się po oszałamiającym życiu które wybrała raz na zawsze
tymczasem na niebie uczucie nieposkromione tkliwości zniży lot ptak
i zmieni ich kierunki jak much pełzających po członkach ciała
zajętych czymś innym
spływających perlistym potem na prześcieradłach chwilowej uwagi
a schnące włosy wywołują trwożliwą wypowiedź w organach
spiętrzonych jak gmachy
ku potrzebom chwilowych sąsiadów
sączących głód przez serce by dożylnie karmić pożądanie
podobnie bogowie postępują z ludźmi nieświadomie łącząc
światła i ciała lub legendy wiodące swych bohaterów przez mroki
ku zakładaniu
wielkich miast gdzie życie tak długo można utrzymać jak długo
czas zatrzymuje się przy cocktailach w barze i po obiedzie
daj nam żyć razem z nim
Nie będzie śmierci

przełożyła Teresa Truszkowska

*notka o autorze, inne wiersze i linki w temacie Poezja anglojęzyczna
Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 23.09.10 o godzinie 19:03

konto usunięte

Temat: Oda

John Hall

Oda epikurejska


Skoro to wszystko, co światem się zowie,
Zrodził przypadek, zderzając atomy
Tak długo, aż się ruchliwe ich mrowie
Złożyło w kształt widomy —
Gdzież kryją się powody
Mojej miłości i twojej urody?

Jeżeli dusza zakuta jest cała
W dyby materii i w zmysłów łańcuchy,
Czemuż umiemy obyć się bez ciała
I wzlecieć jak dwa duchy
Na tę wysokość błogą,
Na którą zwykłe skrzydła wznieść nie mogą?

Skorośmy z ziemi lepieni nikczemnie
I nigdy niebo nas nie kołysało,
Z jakich diamentów, z jakiej terrae lemniae
Są oczy twe i ciało?
Czy też ty jedna zgoła
Zstąpiłaś z nieba, bym poznał anioła?

Tłumaczenie Stanisław Barańczak
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Oda

Basil Bunting

ODY

Księga pierwsza

19


Od owoców łamią się gałęzie
blask słońca zastał się w szczelinie;
otóż i loczek przecinka,
nawias.

(Wyrzuć czasownik z umysłu, skryj go
na jakiś czas w słoiku!)
dyskurs bezterminowo
niezaprzeczony

piętro poniżej sinorozlazłej
zieleni sadów:
to jest to Elizjum,
o którym mówili.

Gdzie mam się schować?

1930

29

Południowy wietrze, powiedz jej to,
co jej nie zasmuci,
nie mów jej, jaki jestem
nieszczęśliwy.

Czy dobrze ci się śpi w te
długie noce czy
wiesz, że leżę całkiem
sam?

1935

36

Patrz! Ich linijki są jak
cząstki mozaiki: złoto do złota,
złoto do lapis-lazuli,
biały marmur do porfiru,
kamień wspiera kamień jak wypolerowane
kości do gry, ani spoiwa
nie widać, ani szczeliny
między kamieniami, kiedy fryz kroczy
ku wysuniętej absydzie:
promienie wielu blasków
zmuszone zbiec się i stworzyć
blask, co nie jest z kamienia
ani z metalu, ani ze słów,
ani z linijek, ale ze światła,
płonącego nad niematerialnym;
blask nie stworzony,
dla którego stworzone jest wszystko inne.

tłum. Leszek Engelking

Ody Basila Buntinga z „Księgi drugiej” w tematach: Urodziny, imieniny i inne ważne dni... – 3. Życzenia urodzinowe i Być poetą... – 6. Co prezes powiedział Tomowi – R. M.Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 25.01.09 o godzinie 12:30

konto usunięte

Temat: Oda

Nazar Honczar

Oda do łóżka
albo kołysanka dla siebie


Łóżko moje -
mój poetycki warsztat
łóżko moje
mój najszczerszy przyjaciel

Łóżko czyjeś -
do you sleep English?
łóżko czyjeś -
schlafen Sie Deutsch?

Łóżko moje -
łóżko moje ukraińskie
łóżko moje
mój dług wobec ludzkości

Przełożył Bohdan Zadura

konto usunięte

Temat: Oda

Leszek Długosz

Oda do mowy kresowej


Witaj gałązko mowy kresowej
Po długim milczeniu twój zaśpiew z bliska
słyszę
Te same pieśni i pacierze u naszych korzeni
I groby jednakowo bliskie
Bliźniacza witko od wschodniej strony,
witaj mi
I wybacz...
- W piśmie nie mogłem cię przygarnąć
- Ponad zasieki, ze słowem pociechy
Przedrzeć się przez eter
Do ciebie pobiec
- Było to możliwe ?
Czas zły rozdzielił
Wiem, krępowano oddech
Transportami w syberyjskie śniegi
Wywożono pamięć
- Lecz wiem z daleka i nie wszystko -
Dziś na ulicach miasta mego słyszę
Jak krzątasz się zlękniona
- Uboga czasem tak kuzynka
Z czemodanem w dłoni
Nieśmiało w progi domu wchodzi
Niepewna, jak ją po latach przyjmą:
Swoi ?... Czy nie swoi ?...
- Witam cię z radością i ze skruchą
- Ty nie jak gość tu, ale domownica
Ty masz tu prawo
jak po usłanej kontuszami
Drodze królewskiej
Prosto do siebie iść na Wawel
I jak po swoje...
- Z ciebie się przecież kiedyś wywiodły
Księgi Adama, Testament Juliusza
Gałązko mowy wschodniej
- Zruszczona
- Potargana burzą
Pomiędzy tymi sarkofagi
Ty jesteś tu jak laur
- Najtrudniej doniesiony.

konto usunięte

Temat: Oda

Goran Karanović

Oda do profesora


Tak, tak, panie profesorze,
Bez Pańskich słów byłbym Tabula rasa
Jest Pan miarą mojego losu
Zmotywował mnie Pan do wszystkiego, co robię
Zmotywował mnie Pan do istnienia
Pańska umiejętnie przepisana książka
Którą mi Pan drogo sprzedał
To prawdziwa gwiazda przewodnia

Tak, tak
Chcę być właśnie taki jak Pan
Doprawdy jest Pan istotą wyższą
Jest Pan taki piękny, dowcipny i obkuty
Że naprawdę mam nadzieję,
Iż nikt na Pana nie będzie czekał w ciemnej bramie
Kiedy będzie Pan wysiadał z zasłużonego samochodu
Który dla Pana bezgrzesznie wywoskowali
Pana byli studenci w myjni samochodowej
Byłoby szkoda
Byłoby bardzo szkoda

przełożyły Katarzyna Bytomska i Jelena Jović
Małgorzata B.

Małgorzata B. Ale to już było.....

Temat: Oda

Pablo Neruda

Oda do krzesła


Krzesło pośrodku puszczy!
pod twardymi lianami
trzeszczy uświęcony pień,
wspina się po nim powój,
wyją w ciemnościach
we krwi skąpane bestie,
z zielonego nieba spadają wielkie liście,
sucho podzwaniają
brzękadła węża,
niby strzała w łuku sztandar,
przebija ptak liści tkaninę
gałęzie podniosły swe skrzypce
i modlą się nieruchome
owady
rozsiadłe na kwiatach,
stopy zapadają
w czarne wodorosty
puszczy morskiej,
w chmury zrzucone na puszczę,
a ja proszę
dla obcego przybysza,
dla zrozpaczonego badacza,
o krzesło
z krzesłowego drzewa,
o tron
z kosmatego pluszu,
o głęboki fotel aksamitem kryty,
stoczony przez powoje.
Tak jest
krzesła chcę
krzesła z miłością dla wszechświata,
dla człowieka strudzonego;
fundacja to
pewna,
godność najwyższa
wypoczynku!

Precz, głodne tygrysy,
gromady krwiożerczych much,
precz, czarna gęstwo
widmowych liści,
precz, lepkie wody,
precz, żelazne liście,
wiecznotrwałe węże.
Pośród grzmotów
wołam krzesła,
krzesła dla mnie i dla każdego,
krzesła nie tylko po to,
by dało ulgę
zmęczonemu ciału,
ale by wszystkiemu
i wszystkim
wróciło stracone siły
i myśli.

Wojna rozległa jest jak ciemna puszcza.
Pokój
zaczyna się
wraz
z jednym
krzesłem.

tłumaczenie Zofia SzleyenMałgorzata B. edytował(a) ten post dnia 16.02.09 o godzinie 15:54
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Oda

Robert Herrick

Nagrobek dla Bena Jonsona


Tu spoczywa Ben z innymi
Poetami — tak olbrzymi,
Że przerasta Parnas cały.
Spisu przyczyn jego chwały
Ten Głaz nie pomieści: wiele
Więcej znajdziesz w samym Dziele.

Oda na cześć tegoż

Ach, Benie!
Na twe skinienie
Któż by raz jeszcze nie siadł
Do którejś z Lirycznych Biesiad
„Pod Słońcem”, „Pod Psem”, czy w tawernie
„Potrójna Beczka”, gdzie wiernie
Gromadził się nasz Parnas cały
Na tęgo zakrapiane lecz podniosłe szały,
A przecie każda Zwrotka słyszana z ust Mistrza
Była słodsza niż wino, niż pieczeń mięsistsza.

Mój Benie,
Na ziemskiej scenie
Stań znów, lub z wyżyn nieba
Ześlij choć, czego nam trzeba:
Zmyślność tę, którejś miał w nadmiarze;
A spraw też, byśmy — jak mądrzy włodarze —
Umieli rządzić się owym Talentem,
Bo gdy staniemy nad źródłem wyschniętem,
Gdy strwonimy bezcenny Spadek, nasz Kapitał,
Próżno o Wielkie Wiersze świat się będzie pytał.

tłum. Stanisław BarańczakRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 18.03.09 o godzinie 21:20

konto usunięte

Temat: Oda

Nikołaj Gumilow

Oda dla d'Annuzia
z okazji jego wystąpienia w Genui


Znowu wilczyca łeb podnosi
W płomieniach purpurowych świateł...
Italii los w jej piewców losie
Tryumfujących dziś przed światem.

Był Augustowy wzniosły wiek
I były strofy w złocie kute;
Spokojniej od dostojnych rzek
Z nią sam Wergili wiódł dysputę.

Był też wiek smutku i rozpaczy;
Jak wróg zakradał się w jej progi,
Uciekał od spokojnej pracy
Blady wygnaniec, Dante srogi.

Podbity i upokorzony
Kraj, który bawił się wesoło,
Nieboszczykowi dał koronę
Wkładając ja na Tassa czoło.

W dni najpiękniejszej z wojen ludzi,
Przed którą się do ziemi kłonię,
Tej, która zawiść wielką budzi
W Parysie i w Agamemnonie,

Gdy to, co najlepszego w nas
Zawistnie się i groźnie kryło
Potęga ducha, męstwo ras
Kajdany swoje odrzuciło,

A słowa: "Wielki wstaje Rzym,
Do broni, dzieci, w imię Boże..."
Sroższe niż grom; ufając im
Tłum bardziej burzy się niż morze,

Co rozpostarte na odmętach
Jak modry całun, moc i sława
Ojczyzny i jak tarcza święta
Italii prastarego prawa.

Góry zastygły na niebiesiech,
Niezrozumiałe, tajemnicze,
Tam dojrzewają gromy w lesie,
Czujnie się czają błyskawice.

Lud jak stający dęba ogier,
W światłości uwierzywszy chwałę,
Oddaje swoje losy srogie
W poety ręce zniewieściałe.

I ciągle dzwonią, dzwonią wiersze
Na cześć wolności: w niej narody
Istnieją jak żywioły pierwsze,
Siły powietrza, ognia, wody.

Przekład: Zbigniew Dmitroca

Następna dyskusja:

Oda do naczelnego Expressu




Wyślij zaproszenie do