Temat: szukanie pracowników w Łodzi... horror
Nie tylko kwestie zarobków się liczą wbrew pozorom...
a przynajmniej nie u każdego.. :)
wg niektórych mam dość dziwne podejście - bo wiem że kasa na rzeczy najpotrzebniejsze się znajdzie i mam na to kilka przykładów z własnego życia - jak czegoś naprawdę chciałam i jedyną przeszkodą była kasa to udawało się to załatwić w zakładanym terminie [niektórzy twierdzą że to prawo przyciągania] :D ok może nie tyle najpotrzebniejsze co które akurat potrzebowałam bo coś tam... :)
Teraz pracuję w Harvardzie w Warszawie - jestem z okolic Łodzi, pracowałam też w Łodzi - zresztą nadal pracuję w e-brokersie :)
życie towarzyskie prowadzę i w Warszawie i w Łodzi [zahaczając o Zduńską Wolę].
W tej chwili dużo jeżdżę po różnych szkoleniach, spotkaniach, konferencjach do różnych miast... wychodzę z założenia, że teraz mogę sobie na to pozwolić bo nie mam jeszcze na utrzymaniu własnej rodziny, dzieciaków i męża do wykarmienia czy wychowania, to nie mam się czym przejmować :)
oczywiście jakieś drobniaki sobie odkładam na 'przyszłość'...
żeby nie było że żyję z dnia na dzień... i wbrew pozorom uchodzę w rodzinie za oszczędną dziewczynę...
we wrześniu chce wrócić na chwilę do domu - i teraz mam 2 wyjścia [w zasadzie firma w której pracuję ma 2 wyjścia]
1. zwalniam się z pracy
2. przechodzę na pracę zdalną
- mi każda opcja pasuje :)
i tez nie podjęłabym pracy która koliduje z moimi planami i jeszcze narzuca mi kiedy mogę wziąć urlop - ktoś tu się pomylił :)
W tej chwili potrzebuję troszkę więcej czasu dla siebie, swoich celów i czasu na ich realizację - pełnowymiarowy etat nie daje mi tej swobody...
A pracę w Harvardzie sobie chwalę - co 2 tyg mogłam wcześniej się zwalniać żeby pojechać do Łodzi na spotkania które organizuję, szef też rozumie że wtedy we wtorki później przychodzę do pracy 'bo tak pociąg przyjeżdża' - z przyczyn zdrowotnych rodzinka nie chce żebym dojeżdżała z przesiadkami, dla mnie to też wygodniejsze...
W drugim miesiącu okresu testowego[pracuję od lutego br.] puścili mnie na tygodniowe szkolenie [fakt zapłaciłam sobie za nie sama, ale dali mi wolne], po większych przebojach dostałam też tydzień wolnego na początku lipca na swoje szkolenie w ramach projektu geniusz [wtedy w zasadzie nie było mnie 2 tyg]. był też okres gdzie 3,5 tygodnia byłam uziemiona w domu - skręciłam nogę.
Generalnie czuć że pracują tam Ludzie a nie maszynki :D
Wiem też że nie chce pracować na etat... w grę wchodzi praca zdalna. zresztą jestem zdania że webmaster może sobie śmiało pracować z domu.
Za granicę nie wyjadę z jednego podstawowego powodu - nie lubię angielskiego i nie umiem go ponad to co było lub jest mi potrzebne. inne języki jeszcze mniej mnie kręcą...
Z jednym się zgodzę w Polsce można zarobić - znam ludzi którzy mają sensowne pieniądze bez wyjazdów za granicę.