Temat: Jak wam sie podoba sparaliżowany komunikacyjnie Kraków?
Tomasz Jarzębiński:
Przecież w Centrum już są strefy.
Proponowanie ograniczeń w mieście dla ruchu kołowego to nonsens.
Jedynym rozwiązaniem jest rozbudowa dróg, porządna komunikacja miejska i wyprowadzenie tranzytu z miasta.
Wciskanie wszystkim, że jazda na zdezelowanym holenderskim rowerze jest zbawieniem to czysta utopia
Nie ma "jedynego" rozwiązania.
Jak już doskonale sprawdzono to w miastach zachodnich, "jedyne" rozwiązanie to kombinacja kilku czynników:
- obwodnice (wyprowadzenie tranzytu z miasta)
- rozwój komunikacji miejskiej
tak jak piszesz, ALE RÓWNOCZEŚNIE:
- ograniczenia wjazdu i parkowania w centrum miasta (wysokie opłaty i bardzo rygorystycznie egzekwowane) i róznego rodzaju inne ograniczenia dla samochodów - np. celowe wydłużanie tras przejazdu poprzez tworzenie ulic jednokierunkowych i z zakazami ruchu
- rozwój infrastruktury rowerowej (oczywiście rowerzystów wymienione powyżej ograniczenia, np. ulice jednokierunkowe czy zakazy ruchu, nie dotyczą)
Dopiero połączenie WSZYSTKICH tych czynników da skuteczny efekt.
W Berlinie (3,5 mln mieszkańców!) nie ma korków, jest też niewielki ruch samochodowy. W porównaniu z Krakowem, kiedy staniesz na jednej z głównych ulic Berlina, samochodów przejeżdża tam 2-3 razy mniej niż u nas. A zdecydowana większość ludzi jeździ tam komunikacją miejską, a około 10% rowerami (u nas może 1-2%).
Ale są tam wprowadzone wszystkie te rozwiązania, o których pisze powyżej. A do tego dochodzi odpowiednia polityka przestrzenno-inwestycyjna miasta. Np. nie wolno zbudować żadnego dużego obiektu (osiedla mieszkaniowego, kompleksu handlowego itp.) w miejscu, do którego nie ma dojazdu
publicznym transportem szynowym (tramwaj, metro, S-Bahn czy zwykłe pociągi Regio, które także przewożą znaczną część mieszkańców Berlina - już nie warto wspominać, że w obrębie aglomeracji na wszystkie te środki transportu obowiązuje jeden wspólny bilet). A nie tak jak u nas - inwestor wybuduje drogę i wszyscy uważają że sprawa jest załatwiona...
Komunikacja samochodowa (także autobusy miejskie) w Berlinie jest traktowana absolutnie drugorzędnie. I to sie sprawdza.
To tylko jeden przykład, bo podobną politykę mają inne duże miasta zachodnie.