Michał
Szybalski
Architekt Systemów
IT, Comarch S.A
Temat: Batalia o Wawel. Turyści chcą mieć prawo do robienia zdjęć
Od siebie dodam, że strażnicy na Wawelu nie pozwalają nawet wprowadzać rowerów na dziedziniec. Bo tak.http://www.gazetakrakowska.pl/stronaglowna/462941,bata...
"Bohaterem zamieszania na Wawelu jest aparat fotograficzny, a ściślej - zakaz jego używania. Dyrekcja placówki przepis tłumaczy względami konserwatorskimi i organizacyjnymi. Argumenty nie przemawiają do grupy osób walczących o zniesienie zakazu. Zarzucają władzom zamku łamanie prawa. Zapowiadają też, że będą walczyć nawet w sądzie.
Michał Kosiarski nie zamierza owijać w bawełnę. - Zakaz fotografowania we wnętrzach muzeum to zwykłe ignorowanie prawa - oświadcza. Właśnie Kosiarski w zeszłym roku wygrał głośną sprawę dotyczącą muzeum we Wrześni. Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów uznał wtedy, że dyrekcja placówki ma nieodpłatnie umożliwić gościom fotografowanie wystaw.
- SOKiK działa w sposób precedensowy, jego wyrok jest więc wiążący wobec wszystkich obiektów muzealnych w Polsce - tłumaczy Kosiarski.
Rzeczywiście, po jego ogłoszeniu z placówek w całej Polsce zniknęły tabliczki "zakaz fotografowania". - To odgórne ustalenia, nie było więc nawet mowy o tym, żeby je zlekceważyć - wspomina Marta Śmietana z Muzeum Historycznego Miasta Krakowa. Dziś we wszystkich oddziałach MHMK goście mogą bez przeszkód robić zdjęcia bez lampy błyskowej. M. Śmietana nie kryje zaskoczenia, że w murach Wawelu obowiązują inne zasady.
Władze zamku na precedensowy wyrok początkowo również zareagowały. Przez ok. dziesięć tygodni w jego wnętrzach można było robić zdjęcia przy wyłączonej lampie błyskowej. Muzeum szybko wycofało się jednak z udogodnień dla zwiedzających.
Jerzy Petrus, dyrektor Wawelu ds. muzealnych, twierdzi, że nowe zasady po prostu się nie sprawdziły. - Goście nie wyłączali flesza, a upominanie ich po fakcie nie miało już sensu. Zdecydowaliśmy się więc powrócić do poprzednich regulacji.
Oprócz względów konserwatorskich Pietrus zakaz tłumaczy również dezorganizacją ruchu turystycznego i "bezpieczeństwem zdrowotnym pracowników". Dodaje, że dysponuje opinią prawnika, według której wyrok w sprawie muzeum we Wrześni w żaden sposób nie jest wiążący wobec Wawelu. - Proszę pamiętać, że mówimy o najcenniejszych zbiorach w Polsce, a jednych z najcenniejszych w Europie - zaznacza dyrektor Pietrus.
Kosiarski odbija piłeczkę: właśnie z racji na tę wartość turyści powinni mieć prawo z niej w pełni korzystać. - To wstyd, aby tak zasłużona dla historii i kultury instytucja uniemożliwiała turystom zrobienie pamiątki, tym bardziej że nikt nigdy nie udowodnił, iż robienie zdjęć bez flesza ma jakikolwiek wpływ na ekspozycję - zaznacza.
Jan Janczykowski, wojewódzki konserwator zabytków, przyznaje mu w tym rację: zdjęcia zbiorom szkodzą, ale tylko jeśli nie wyłączymy lampy. - Patrząc z punktu widzenia turysty, robienie zdjęć z ręki i bez użycia flesza nie powinno być problemem. To nie szkodzi ekspozycji, a może być miłą pamiątką - uważa.
To zdanie podzielają Ewa i Marek Wojciechowscy, małżeństwo podróżników i fotografów. Para jeździ po całej Polsce, odwiedzając zamki, dwory, pałace. Denerwują się, że z Wawelu wracają bez fotografii. - Oczekujemy, że Zamek Królewski na Wawelu niezwłocznie dostosuje swój regulamin do wyroku - oznajmiają.
Tym bardziej że w słynnych muzeach, które mają zbiory dużo cenniejsze niż wawelskie, np. w Luwrze, British Museum, Muzeach Watykańskich można robić zdjęcia. Zarówno Kosiarski, jak i para fotografików, aktywnie działają na rzecz zlikwidowania zakazu. Kilka dni temu pisma z prośbą o wyjaśnienie sprawy otrzymała dyrekcja zamku wawelskiego i krakowska delegatura Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Czy mają szansę coś wskórać? Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które sprawuje nadzór nad zbiorami na Wawelu, odpowiedziało wymijajaco, że ustalanie regulaminu pozostawia dyrekcjom muzeów.
"Obrońcy zdjęć" jednak o wynik tej batalii się nie boją. Są przekonani, że mają rację. - Jeśli Wawel nie zmieni przepisów polubownie, sprawa znajdzie finał w sądzie. Wynik będzie ten sam, tylko potrwa to dłużej - uważa Kosiarski. "