Rafał
Wolski
Ekonomista,
dziennikarz radiowy
i telewizyjny
specjalizuj...
Temat: Wrócę do Kielc, gdy...
Proponuję Wam zabawę. Niech każdy, kto czyta to forum, a jest z Kielc i wyjechał za chlebem do innego miasta, czy za granicę, napisze, co musiałoby się zmienić w naszym mieście, żeby chciał tu wrócić. Stawiam nacisk na słowo "chciał".Pod względem nastawienia na powrót do rodzinnego miasta emigrantów można podzielić z grubsza na 3 grupy: "Mieszkam tam i nie wiem, czy chce zostać, czy wrócić do Kielc", "Wyjechałem, żeby odłożyć kasę i wrócę na emeryturę" i "Nigdy nie wrócę do Kielc".
Chodzi mi przede wszystkim o tę pierwszą grupę, która może podjąć decyzję o powrocie w rodzinne strony, ale nie jest do końca przekonana, czy to się opłaca, czy znajdą pracę, czy rodzina uzna to za porażkę, czy łatwo będzie odnowić stare znajomości, etc.
Druga grupa to pewnie ludzie, którzy mają firmy w Warszawie, Krakowie, Wlk. Brytanii, czy Irlandii. Ale może chcą współpracować z kieleckim biznesem, tylko do tej pory nie traktowali tego zbyt serio. W XXI wieku można przecież mieszkać i działać w dwóch, ba!, kilku miejscach na raz.
Ostatnia grupa to ludzie, którzy z różnych powodów "uciekli" z Kielc lub po prostu podjęli suwerenną decyzję o opuszczeniu miasta. Ciekaw jestem, czy ta najtrudniejsza z punktu widzenia powrotu grupa jednak nie ma z tyłu głowy ewentualnej myśli o przeprowadzce do Kielc?
Wiem, ze może ten temat był już omawiany, ale jako osoba zaangażowana w życie miasta chciałbym dowiedzieć się, co musiałoby się zmienić w Kielcach, żeby część z tych osób wróciła. Przecież nie jest sukcesem miasta fakt, że ludzie z niego uciekają. Może dokończenie zdania: "Wrócę do Kielc, gdy..." odpowie też na pytania o sytuację w naszym mieście (szczególnie tę ekonomiczną) i możliwości jej poprawy.
Być może odpowie też na pytanie, co zrobić, żeby osoby kończące studia, czy szkoły średnie w tej chwili nie myślały o emigracji do innych miast, czy państw.
Zastrzegam, że nie chodzi mi o powroty na siłę, które nie będą na rękę kielczanom-emigrantom. Wszak każdy z nas jest homo oekonomicus i musi myśleć o sobie. Chodzi mi o tych, którzy już odnieśli sukces i może chcieliby go przenieść na grunt kielecki.
I taka mała dygresja. Ja po prawie 11 latach pracy w Warszawie wróciłem i od pół roku mieszkam w Kielcach. Nie żałuję tej decyzji, tymbardziej, że widzę, iż wiele spraw leży ugorem, a myślenie części "ośrodków decyzyjnych" o kwestiach gospodarczych ma PRL-owskie podłoże.
Wpis pochodzi z mojego bloga: http://rafalwolski.blog.onet.pl/