Temat: Pozytywnie o Kielcach i regionie świętokrzyskim
Kiedy kilka miesięcy temu, pierwszy raz zacząłem wśród znajomych wygłaszac teorię, że Polskę czeka kilka tłustych lat, potraktowali mnie jak nieszkodliwego wariata :)
Dziś, kiedy zaczynają wskazywac na to także twarde dane (wzrost zatrudnienia w kwietniu o 0.6% to jeden z najwyższych skoków od kilku lat), ciekawi mnie jak będą je oceniac i deprecjonowac ;)
Dla wielu to, co napiszę, zabrzmi pewnie jak herezja, ale uważam, że najbliższe lata będą jednymi z najlepszych od 20 lat, jeśli chodzi o wzrost gospodarczy.
A już za kilka miesięcy problemem będzie nie bezrobocie, a brak wykwalifikowanych pracowników...
Nakręcą to przede wszystkim fundusze unijne i...zima.
Opis sytuacji gospodarczej zacznę jednak od inwestycji zagranicznych.
Kryzys udało nam się przejśc w miarę suchą nogą, a "zielonośc" na mapie Europy przypomniała o nas wielu inwestorom. Już obecnie PAIZ obserwuje wyraźnie zwiększone zainteresowanie inwestorów zagranicznych Polską.
Do istniejących terenów doszły (i dochodzą) nowe, uzbrajane za unijne pieniądze.
Z tego też źródła finansowanych jest tworzenie wielu różnego rodzaju lokalnych agencji rozwoju i parków technologicznych.
Wiele samorządów dopiero teraz odkrywa wzorce zagraniczne (np. skandynawskie czy anglosaskie) i zaczyna "na poważnie" tworzyc centra inwestycyjne.
Dodajmy do tego otwieranie przedstawicielstw i współpracę przez wiele największych firm zagranicznych z naszymi firmami budowlanymi (w związku z inwestycjami infrastrukturalnymi), a wychodzi całkiem spory przypływ zagranicznych środków do Polski i związanych z tym inwestycji.
Popyt zewnętrzny
Nieco przyhamował w ostatnich miesiącach (choc na tle Europy i tak wygląda bardzo dobrze), ale już wkrótce ożywią go 3 rzeczy:
- spadek bezrobocia wywołany zatrudnianiem, przez firmy i podmioty realizujące projekty unijne, pracowników
- wzrost zakupów przez firmy wywołany koniecznością nadrobienia zimowych opóźnień (zwłaszcza branża budowlana - tak infrastruktulne UE jak i te związane z Euro 2012)
- odkręcenie kurka kredytowego (mimo "rekomendacji T" ;) Banki wreszcie uwierzyły, że kryzys jest "over". Na dodatek na światowym rynku pojawiło się mnóstwo tanich pieniędzy wywołany chocby dodrukami w USA)
Dodatkowo, emigranci stale ślą pieniądze (nawet jeśli spadnie o 1/3 , to i tak to będzie ok 4 mld "luźnych" pieniędzy na rynku, na dodatek takich, które mają do wydani raczej ci ubożsi Polacy - bo rodziny bogatych raczej nie wyjeżdzały na zarobek do Eire czy UK)
Kryzys grecki
A tak. Dla Polski będzie on miał pozytywny wpływ. Bo UE Grecji upaśc nie da, ale przez to, że tam były takie problemy z deficytem i długiem publicznym, Unia i rządy będą znacznie bardziej ostrożni i będą próbowali trzymac budżety pod kontrolą.
Nasz kraj też.
Nerwy inwestorów są dośc napięte i minister finansów nie będzie mógł sobie pozwolic na jakieś zbyt wielkie zadłużanie.
Przykład Hiszpanii i Portugalii, które na grecki kryzys zareagowały pogłębieniem reform finansów publicznych pozwala mieć nadzieję, że może i my doczekamy się czegoś podobnego.
A już na pewno – nie będziemy się dużo bardziej zadłużac. Zaś już samo to jest wartością bardzo dużą.
No i najważniejsze - fundusze unijne:
Tak naprawdę ich dotąd nie było za bardzo widac. Z przyznanych nam do 2013 roku 85 mld Euro (ok 340 mld zl) polski rząd podpisał umowy (nie wydał, ale podpisał umowy) na ok. 35%. (124 mld zł) Na rynek zaś tak naprawdę trafiło - od 2007 roku, 27 mld złotych, bo na tyle opiewają uznane już wnioski o płatnosc.
W ciąhu kilku dosłownie lat na polski rynek trafic musi pozostała częśc tej kwoty - ponad 300 mld złotych.
Nawet jeśli nie wydamy wszystkiego, to myślę że na 300 mld możemy liczyc.
Nawet jeśli częśc z tych pieniędzy będzie źle wydana (choc UE stara się do wielkich przekrętów nie dopuszczac - nasz system jest dośc szczelny - zdarzają się spektakularne wpadki, ale IMHO więcej niż 10% nie pójdzie na "rozkurz"), to i tak one z powrotem trafią na rynek.
Bo trafią w ręce przepłaconego z nich urzędnika czy przedsiębiorcy, a on - nawet wydając na swoje potrzeby, ożywi za to popyt zewnętrzny.
Na dodatek - znaczna częśc tych pieniędzy idzie na działania naprawdę podnoszące poziom życia i przyśpieszające rozwój kraju.
Te wszystkie drogi (jeden przykład tego, to o ile za pieniądze unijne uległ skróceniu czas przejazdu autem z Warszawy do Radomia), nowe budynki akademickie, stypendia dla studiujących kierunki ścisłe czy wsparcie dla firm na rozwój...
Kurcze, my (myślę tu o Polsce) naprawdę dobrze wydajemy te pieniądze.
Najważniejsze jednak - i to podkreślam, będzie to, że przede wszystkim te pieniądze pójdą na pensje.
Te drogi musi ktoś zbudowac, materiały na nie wyprodukowac, budowy nadzorowac...
Za 5 lat Polska będzie...nie, nie rajem, ale znacznie bardziej rozwinięta niż dzisiaj, to pewne.
I to rozwinięta w dobrym kierunku – poprawi się infrastruktura komunikacyjna, wyraźnie jakośc kształcenia wyższego (wprowadzenie matematyki, wspieranie kierunków ścisłych sprawi, nowe, całkiem niezłe ustawy o nauce i szkolnictwie wyższym sprawią, że więcej dzieciaków będzie studiowac to, po czym jest praca), pojawią się centra wspierające nowe technologie…
Cholera, aż chce się życ, żeby tego dożyc :)
Pzdr
A.