Ilona Ł. Category Manager
Temat: Kina w Kielcach a filmy
To będzie tzw. wyzewnętrznienie. Po prostu wkurza mnie fakt, że w Kielcach grany jest pewien procent filmów wyświetlanych w innych miastach. I już nie chodzi mi o kino niszowe, zaangażowane itp (z tym jako tako daje radę Moskwa) ale o zwykłe fajne produkcje, które chciałabym obejrzeć na dużym ekranie właśnie. Przykład - "Hallam Foe". Nie ma i koniec. Lepiej wciąż wyświetlać Indianę Jonesa (żeby było jasne, nic do filmu nie mam). Tak jak i w Kielcach NIGDY nie był wyświetlany "Life Less Ordinary" (a pamiętam, mimo, iż było to wieki temu, gdyż POTWORNIE chciałam iść na seans i moje rozczarowanie było niemierzalne). Podobne przykłady można mnożyć.Z czego to wynika? Nie wiem. Tłumaczenia, że jest mało kopii, na nas nie starcza, mała oglądalność - są śmieszne. Wystarczy przejść się w tygodniu do kina, aby zobaczyć, że na seans przychodzi góra 3 osoby (nie mówię o premierach hiperprodukcji). Co za różnica dla kina, jaki film te trzy osoby obejrzą? A może przyszłoby więcej gdyby taki film ściągnąć do Kielc? Czy widz może mieć jakikolwiek wpływ na dobór repertuaru?
I wiecie co? Tęskni mi się za Romanticą.