Temat: Jacy inwestorzy dla Kielc i jak ich pozyskać?
Tak, prowadziliśmy dyskusje, tak, jak prowadzono zapewne podobne dyskusje w Grecji. Jak tam się to skończyło, chyba nie muszę przypominać. Od razu piszę, że sytuacja Kielc nie jest tak zła, jak sytuacja Grecji.
Piszesz "dokładnie zaplanowane". Czy miało to wywołać u mnie dreszcze na plecach? Znasz powiedzenie "Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, zaplanuj przyszłość".
Nie piszę, żeby nic nie planować. Przeciwnie, trzeba to robić. Ale dlaczego na 10 lat do przodu? Przecież możliwe, że za 10 lat ze Świętokrzyskiego na Czarnów będziemy latać powietrznymi taksówkami za kilkanaście złotych za kurs. Oczywiście prywatnymi, bo miejskie ZTM dalej będzie utrzymywać MPK.
Ty piszesz o polityce zadłużania miasta w niepewnym czasie, gdy nie wiemy, czy zmniejszająca się (!) w Kielcach liczba firm, płacących coraz niższe podatki, zapewni nam spłatę bieżących kredytów. Ileż razy mam powtarzać, że biedna rodzina, która ma ostatnie 5 złotych nie może przeznaczać ich na watę cukrową.
Kto pisze o "mieście uniwersalnym"? Człowieku, przecież wiek XXI to wiek specjalizacji. Ale Ty chcesz szukać specjalizacji w sytuacji, gdy do Kielc nie chce przyjeżdżać zbyt wielu inwestorów. Kogo Ty chcesz selekcjonować? To tak, jakby brzydka dziewczyna podeszła na ulicy do przystojniaka i powiedziała mu: "Ok, wyjdę za ciebie za mąż, ale musisz mi kupić Jaguara".
I to jest to centralne sterowanie, gdzie urzędnik przygotowuje Wieloletni Plan Inwestycyjny, który ma się nijak do rzeczywistości. Pamiętasz film "Poszukiwany, poszukiwana", gdzie pan, który z zawodu był dyrektorem projektował osiedle mieszkaniowe?
Jerzy, czy uważasz, że ostatnie 20 lat (a szczególnie ostatnie 10 lat) regulacji wszystkiego w Kielcach, również reglamentacja dostępu do różnych rynków (udowodnić?) spowodowały, że nie ma "chaosu i wolnej amerykanki", o których jakiś czas temu pisałeś w kontekście upraszczania przepisów?
Jeśli jest tak dobrze, to czemu jest tak źle???