Rafał
Wolski
Ekonomista,
dziennikarz radiowy
i telewizyjny
specjalizuj...
Temat: Dam pracę
Tutaj, czyli na moim blogu, wrzuciłem taki oto wpis:Kiedyś usłyszałem, że gdy kupię jabłko, to daję komuś pracę. Nie do końca rozumiałem o co chodzi i nie starałem się tego lepiej zrozumieć. Teraz uważam, że był to błąd, bo być może, gdybym wtedy się tym zainteresował, dużo szybciej posiadłbym wiedzę o sposobach na rozwój gospodarczy i tworzenie rynku pracy.
No bo, jak to działa? Z grubsza chodzi o to, że wydając przysłowiową złotówkę na to jabłko (w tym miejscu możemy wstawić sobie każdy dowolny towar i usługę i poprowadzić ciąg produkcyjno-dystrybucyjny) opłacam sadownika i jego pracowników, właściciela firmy transportowej i jego pracowników i właściciela sklepu i jego pracowników. Do tego, można dodać jeszcze kilka, czy może nawet kilkanaście bezpośrednich i pośrednich ogniw podziału pracy, np. firmę reklamującą dany sklep i jej pracowników, firmę, która produkuje wyposażenie sklepów i jej pracowników, firmę, która wyprodukowała paliwo do ciężarówki i jej pracowników, etc.
Celowo pomijam w tym wpisie narzuty podatkowe, jako koszty zakupu wspomnianego jabłka. To temat rzeka na inną dyskusję. Teraz chciałbym skupić się na naszej percepcji pojmowania GOSPODARKI.
I to jest ważny moment tego wpisu. Jeśli dobrnęli Państwo do tego momentu, to znaczy, że przynajmniej w minimalnym (nie umniejszając, bo być może w ogromnym!) stopniu znają się Państwo na ekonomii, a część z Was może nawet interesuje się nią.
A przecież to nie jest takie trudne. Wystarczy zmienić nieco sposób postrzegania świata. W tych zaganianych czasach jest to nieco trudne, ale mimo to zapraszam do małego eksperymentu, dzięki któremu i nam i naszym znajomym otworzą się oczy na ten prawdziwy świat, nie wirtualny z dzienników telewizyjnych i popularnych portali internetowych.
Proponuję, żebyście od jutra patrzyli na chleb, masło, kawę, herbatę, usługi taksówkowe, telekomunikacyjne i pozostałe towary i usługi, z jakich korzystacie, jako efekt pewnego ciągu zdarzeń – od zasianego przez rolnika zboża, przez mielenie go we młynie, przewiezienie mąki do piekarni, wymieszanie jej z drożdżami przez piekarzy i w końcu po podanie go przez sprzedawcę w sklepie. Tak samo z usługami. Mamy telefony komórkowe – jakaś firma i jej pracownicy musieli je wyprodukować, wcześniej naukowcy i inni pracownicy przeprowadzali skomplikowane badania, a przecież usługi telekomunikacyjne nie mogą być oferowane bez całej infrastruktury – budowa stacji nadawczych przez firmy i ich pracowników, produkcja elementów tych stacji przez inne firmy i ich pracowników, czy nawet wytapianie stali przez huty i ich pracowników.
Czy JUŻ świat nie wygląda inaczej? Popatrzcie Państwo, ilu osobom dajemy pracę. Ale po co nam-kielczanom ta wiedza? Potrzebna jest z kilku powodów. Po pierwsze – z samej ciekawości, której zaspakajanie charakteryzuje istoty myślące. Po drugie, żeby wiedzieć, skąd się bierze praca i kto ją daje. Proszę zwrócić uwagę, że ciągle piszę o firmach. Firma to, firma tamto. Nie bez kozery, bo przecież ok. 95% (dane GUS) polskiego i kieleckiego PKB tworzą małe i średnie firmy. Jeśli to one dają nam pracę, to powinniśmy wspierać je tworząc w Radzie Miasta dobre prawo dla prowadzenia działalności gospodarczej. Żeby tej pracy, która obecnie w Kielcach jest dobrem niemalże luksusowym, a na pewno towarem deficytowym, nie zabrakło.
Po trzecie, eksperyment który Wam zaproponowałem otworzy kielczanom oczy na szacunek dla pracy, również tej wykonywanej przez właścicieli małych i średnich firm. To dzięki nim nasze miasto jakoś funkcjonuje, mimo „niesprzyjającego klimatu”.
Zatem, następnym razem, gdy będziecie patrzeć na jabłko, chleb, czy korzystać z komórki pomyślcie komu daliście pracę, jak trudno było rozkręcić dany biznes, jak ciężko go prowadzić walcząc jednocześnie z biurokracją i oczywiście zaproponujcie tę zabawę Waszym znajomym.