Rafał
Wolski
Ekonomista,
dziennikarz radiowy
i telewizyjny
specjalizuj...
Temat: Co się dzieje z tym miastem?
Właśnie czytam artykuł z kieleckiej Wyborczej, w którym stoi: "Namawiamy ludzi, żeby przesiedli się z samochodów do autobusów, więc te muszą być wygodne i punktualne".Jakiż to powód nakazuje "miastu" "namawiać" jego mieszkańców do "przesiadania się" do autobusów? Czyżby jazda samochodem osobowym lub busem była czymś zdrożnym, niegodnym człowieka, czy wręcz nielegalnym? Do tej pory było tak, że każdy wybierał, czy chce jechać samochodem, czy autobusem. Jednych było stać na własne "cztery kółka", inni musieli korzystać z komunikacji zbiorowej. Ale nie było "namawiania". Teraz okazuje się, że "lepiej", czy może "trendy", jest jeździć autobusami.
Tak samo jest z parkingiem wielopoziomowym, którego wsparciem jest ograniczanie miejsc parkingowych w strefie płatnego parkowania.
A może "miasto" namówi nas również na korzystanie z jakiejś jedynie słusznej piekarni?
Na końcu artykułu dowiadujemy się, że "W najbliższym czasie ruszy też akcja informacyjna o tym, że w Kielcach nie wolno parkować na chodnikach. Będą ogłoszenia w mediach oraz plakaty na ulicach."
Zgodnie z kodeksem drogowych można parkować na chodniku, jeśli pozostawimy 1,5 metra na przejście dla pieszych. Wiem, że np. na Warszawskiej, między Orlą, a Rynkiem kierowcy parkowali, mimo, że cały chodnik chyba nie ma 1,5 metra. Zgoda, w pewnych miejscach należy sytuację ucywilizować. Ale, zgodzicie się chyba ze mną, że ewentualne protesty kierowców wynikają z tego, iż przez tyle lat nikt nie wlepiał za to mandatów, nieprawdaż?
W większości przypadków w centrum Kielc jest to dostosowanie się do przepisów, które istnieją już od wielu lat. Ale, nowością jest również odpowiednie nagłośnienie faktu, że tak wiele lat tolerowaliśmy parkowanie na chodnikach, a teraz z tego rezygnujemy. Pojawią się ogłoszenia w mediach i plakaty na ulicach.
Zatem, budżet Kielc będzie finansował informowanie mnie, że zgodnie z przepisami, których uczyłem się 16 lat temu przy okazji kursu na prawo jazdy, nie powinienem parkować na chodniku, jeśli nie pozostawię 1,5 metra dla przechodniów. A co jeśli znajdę chodzik w centrum Kielc, na którym parkując pozostawię 1,5 metra dla pieszych. Czy dostanę mandat zgodnie z decyzjami "miasta", czy będę w prawie zgodnie z kodeksem drogowym?
Ale, co tam! Proponuję kolejną akcję - niech "miasto" zorganizuje kampanię społeczną przypominającą o obowiązku jazdy prawą stroną ulicy. Od razu uprzedzam, że to nie żaden sarkazm, a poczucie obowiązku przemawia przeze mnie. Zwróćcie Państwo uwagę na fakt, że do Kielc przyjeżdżają nasi ziomkowie, którzy pracują/pracowali w Wielkiej Brytanii i Irlandii. Przecież oni tam jeżdżą po lewej stronie! Czasami nawet mają kierownice w innym miejscu, niż my. Toż to wielki problem społeczny.
Na koniec zostawiłem sobie plan zagospodarowania przestrzennego Pakosza. "Miasto" ma do niego przystąpić, żeby prywatny właściciel "nie zagospodarował" swojego terenu w "niewłaściwy" sposób. Mniej więcej tak tłumaczył to pan radny Jarosław Karyś z PiS. Podobnie robił to parę miesięcy temu z planem zagospodarowania Psich Górek, nad którymi "miasto" "straciłoby kontrolę". Pamiętam to, jak dziś.
Kontrola miasta nad Psimi Górkami kosztowała kielecki rynek pracy utratę kilkudziesięciu miejsc pracy i dziczenie atrakcyjnego terenu praktycznie w centrum miasta.
Najśmieszniejsze jest to, że te trzy sprawy opisane są przeze mnie z pozycji publicystyki gospodarczej. Nie ma w tym tekście ziarna politykowania, którym to zjawiskiem po ludzku się brzydzę.
Kielce rozwijały się na początku lat 90-tych. Teraz to miasto błądzi we mgle niczym ślepiec w nieznanym miejscu. Nie ma pomysłu na przyszłość, poza przypominającą PRL logiką centralnego sterowania życiem gospodarczym.
Tak, to my dobrobytu nie zbudujemy!
Miasto powinno jedynie organizować życie ludzi i pozwolić im na rozwój przedsiębiorczości. Bez względu na sympatie polityczne, ponieważ nie mają one żadnego znaczenia przy prowadzeniu działalności gospodarczej.