Temat: Budżet Kielc na 2010r. i jego tragiczne konsekwencje
Widzisz, znów teoretycznie masz rację. Najlepiej by było mieć oszczędności.
Ale...fundusze unijne to swoiste novum na polskim rynku. Tak z ręką na sercu - kto z Was, jeszcze 3 lata sądził, że Unia wpakuje do nas taką grubą kasę? Przecież myśmy niedawno walczyli o to, by rolnicy nie odwrócili się od UE, ba...by Europa chciała nas przyjąć w do swoich struktur.
Parę lat temu...to w Polsce prehistoria. Oszczędzanie w roku 2000 po to, by mieć na wkład w roku 2010? Tak z ręką na sercu - który samorządowiec w Polsce odkładał na to, żeby mieć wolne środki? Nikomu się w Polsce nie śniło o czymś takim jak POIG czy RPOWŚ. No ludzie, bądźmy szczerzy.
Proszę mi wskazać polityka, który co roku odkładałby po 100 mln, żeby mieć na jakąś mityczną Unię (do której albo nas przyjmą albo i nie - to było nasze myślenie w 2000 roku)
Nie wymagajmy cudów od demokracji, która się dopiero rodziła. Od elit politycznych które się dopiero tworzyły, bo przez ostatnie niemal 300 lat najlepsi albo ginęli w powstaniach albo trafiali na Łubiankę czy inny Majdanek. (w najlepszym wypadku ostatnich 50 mieli do wyboru- albo się sku....pić na sprzedajności - być w partii albo zadowolić emigracją jako opozycja).
Jakie by się larum podniosło, że kradną, że nie rozdają (już widze te kolejki górników i nauczycieli po te odłożone 100 mln), ba - że nie inwestują w najlepszym wypadku.
A przecież tych milionów odłożonych byłoby potrzeba naprawdę sporo.
I teraz pomyśl - z czego powinny Kielce zrezygnować w ciągu ostatnich 10 lat? Z rewitalizacji Sienkiewki? Z budowy ktorej ulicy? A może z remontu szkoły? A której? Wyobrażasz sobie komentarze na kieleckiej GW tych netowych kretynów, gdyby widzieli z jednej strony 500 mln odłożone (i czekające na Unię), a z drugiej głodne dzieciaki, eksmitowane na bruk rodziny czy firmę, która nie przychodzi do Kielc, bo miasto nie buduje uliczki wymaganej przez inwestora? (no dobra, tu się zagalopowałem - inwestorów u nas niet ;)
Wiesz, ja nie przepadam za Wojtkiem - wiele razy pisałem o tym, co mi się nie podoba w mieście, ale też - nie jestem przeciw niemu, a przeciw niektórym pomysłom i nie krytykuję dla krytyki, ale tylko, kiedy uważam, że coś jest nie tak. Niemniej jednak - kocham Kielce i kiedy ktoś robi coś dobrego, też pochwalę. A WL i jego ekipa akurat budżet zostawiają niezły. Mamy jedne z największych (w relacji procentowej) inwestycji w edukację, a samo zadłużenie miasta jest jednym z niższych w Polsce.
I dzięki temu ostatniemu - kredyt kosztuje nas mniej niż inne, podobne (albo i większe) miasta.
To raz.
A dwa? Nawiążę do Twojej wypowiedzi o Galeriach handlowych. Ja nie podzielam bezkrytycznie zdania, że galerie to samo zło. Są złem, kiedy pakuje się je bezkrytycznie do centrum miasta, a nie poza lub na obrzeża (i o tym można dyskutować)
Ale same duże obiekty handlowe...Tzw. Zachód już dawno zauważył, że gros PKB wytwarzają tzw. usługi. I Polska będzie szła w tym kierunku, nie ważne jak będziemy zaklinali rzeczywistość. Skończył się czas fabryk, robotników, kominów. Chiny i Indie zawsze już będą tańsze (przynajmniej za naszego życia).
Więc - stawianie na centra usługowo-handlowe, gdzie ludzie spędzają czas, robią zakupy, korzystają z kina czy restauracji - tak wygląda zachodni świat. Może to nie jest najlepszy model? Może. Ale patrząc na wybory młodych Polaków - którzy nie jadą na Białoruś wolną od super-hiper galerii, a do UK czy Eire - im to odpowiada.
Więc - zamiast zawracać kijem Wisłę, zastanówmy się jak to wykorzystać dla Kielc.
Polacy chcą żyć jak Amerykanie? (Czytaj: spędzać czas w galeriach i na zakupach)- zapewnijmy im to w Kielcach.
Mamy tu niezwykle ciekawe położenie - jesteśmy największym miastem regionu. I teraz - albo nasi sąsiedzi z Jędrzejowa czy Opatowa będą jeździć na zakupy do Bonarki czy Janek albo dostaną to samo w Kielcach.
Kurczę, nie jestem snobem (a przynajmniej mam nadzieję, że jeszcze nie ;), ale paru moich ulubionych firm nie znajduje w Kielcach. I na większe zakupy jeżdżę do Krakowa, Warszawy czy Łodzi.
(I możesz być na mnie zła, że nie wydaję tych pieniędzy tutaj, że nie daję pracy w regionie, ale...jak będą moje sklepy - rzadziej będę wydawał poza Kielcami)
Poza tym - ta ostatnia jest świetnym przykładem tego, co może zrobić duże centrum usługowo-handlowe z miastem.
To, jak niedawno w sumie powstała Manufaktura przedefiniowała centrum miasta - to dla mnie ewenement w skali kraju. Jasny gwint.
A, z całym moim umiłowaniem i szacunkiem dla architektury: dziś piękna miast nie tworzą, jak kiedyś świątynie, ale właśnie centra handlowe.
Można się zżymać ( i ja się zżymam), że nikt nie kojarzy Łodzi z Księżym Młynem, a z Manufaktura właśnie, ale...ona ma coś w sobie. No i jest nowa, a nowe dziś się lepiej sprzedaje niż stare.
Już tak abstrahując - kiedy powstaną w Kielcach rozbudowane Echo i nowa Korona - wiesz, że to będzie kilkaset miejsc pracy. W sklepach, restauracjach, kinach, u dostawców, sprzątaczek.
Cholera, też bym wolał, żeby to było IBM, ale oni tu nie przyjdą. Przynajmniej dopóki mamy więcej historyków niż informatyków.
Ale to już temat na inny wątek, bo i tak odszedłem od tematyki budżetu.
Pzdr
A.
Arkadiusz Jerzy Stawicki edytował(a) ten post dnia 29.12.09 o godzinie 17:31