Temat: Komunikacja kolejowa
Magdalena U.:
No bo nie ma już "naszej kolei". Jak się idzie do lekarza do jednej przychodni, to mimo tego, że druga też ma świadczenia w ramach NFZ, nie dowiemy się w pierwszej, w jakich godzinach pracuje druga, nie? ;)
Myślę, że analogia ta wcale nie jest analogiczna.
I tu tak samo - wszyscy jeżdżą po torach PKP, ale nie ma już jednej spółki. Tak to już wygląda od kilku lat.
Ale chyba nie przeprowadzono podziału PKP na poszczególne spółki, żeby było gorzej, nie? Chyba miało być lepiej, zgadza się? Moim zdaniem jednak przeprowadzono zabieg, który sytuację pasażerów (i nie tylko ich) znacznie pogorszył.
Bo teraz:
1) trzeba uważać, czy mam bilet danej spółki,
2) podczas przesiadki na pociąg innej spółki tracę możliwość tańszego biletu za większą ilość przejechanych kilometrów,
3) niektóre spółki ze sobą nie konkurują, tylko się zwalczają, np. spółki po-PKP-iane wręcz rzucały kłody pod nogi powstającym Kolejom Śląskim
a) nie dało się kupić biletu na KŚ w kasach dworcowych PR i IC lub były droższe (bilet z Katowic do Gliwic w budce KŚ kosztował 4 zł, w kasie dworcowej 6,50 zł),
b) PR odmówiły wynająć Kolejom Śląskim składy, których nie potrzebowały
c) możliwa sabotaż wieczorem przed pierwszym dniem działania KŚ,
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,10388871,Sa... (choć tu nikomu nic nie udowodniono, przynajmniej nic nie upubliczniono)
d) w październiku rok temu konduktorzy z PR żądali dopłat od pasażerów, którzy przesiadali się z KŚ na PR i nie zdążyli kupić biletu w stacji przesiadkowej,
http://www.goldenline.pl/forum/2603928/kolej-na-kolejn...
4) problemy z przesiadkami - pociąg, który kontynuuje w naszym kierunku jedzie 3 minuty przed naszym przyjazdem lub za 2 godziny (np. szukałem w czerwcu porannego połączenia z Katowic do Strzelec Opolskich, żeby tam być o ósmej rano, ale nie było takiej możliwości, musiałem pojechać dzień wcześniej i przenocować).
Po prostu w ostatniej dekadzie sieć połączeń całkowicie się rozpadła. Oczywiście to wina państwa polskiego, bo 1) w sposób nieprzemyślany rozbiło PKP na poszczególne spółki, które rzekomo miały zapewniać konkurencję, ale jednocześnie powstały spółki, które z definicji miały nie konkurować ze sobą, tylko mieć swoje monopole (przewozy regionalne - lokalne połączenia, intercity - dalekobieżne oraz cargo - towarowe), no i 2) nie zapewniły jednolitego biletu.
Myślę, że jedynym wygranym jest centralny budżet państwa, który przerzucił PR na barki samorządów wojewódzkich. I może to było głównym celem podziału PKP.
W Trójce kilka miesięcy temu słyszałem wypowiedź kolejowego związkowca, że państwo od lat traktuje koleje po macoszemu - na budowę dróg (i autostrad) przeznacza 85% środków, a na kolej tylko 15%. Ale trzeba by tę informację sprawdzić, bo związkowiec kolejowy to źródło bardzo niepewne (a związki są jedną z przyczyn nieprzyjazności kolei). W każdym razie inwestycje do kolei przez przynajmniej dwie dekady zaniedbywano, przez co teraz pociągi z Katowic do Krakowa jeżdżą dużo dłużej niż przed wojną (z lokomotywami parowymi).
Jakie Ty widzisz zalety dla pasażerów wynikłe z podziału PKP na poszczególne spółki?
P. S. Słownik mi podkreśla słowo "nieprzyjazność", ale wierzę, że zrozumiecie, o co mi chodzi. Jak powinienem to napisać poprawnie?