Temat: Katowicki OFF TOP
Przez ostatnie 3-4 lata współpracowałam z Urzędami w różnych miastach, co w moim cv też widać, więc nie będę wypisywać.
Nikt nie ma obowiązku z Tobą współpracować albo uwzględniać Twoich uwag mimo ściskania dłoni, Twojego miejsca zatrudnienia ani sympatii względem Twojego koloru włosów. Może z zewnątrz się komuś wydawać, że bycie pracownikiem jakiejś instytucji otwiera z góry drzwi - ale nie, tak nie jest, rozczaruję Cię ;) Czasami jedna osoba z danej instytucji coś umiała załatwić np. z Urzędem Miasta czy Marszałkowskim, a druga z tej samej instytucji - nie.
Do niektórych spraw np. trzeba zebrać grupę mieszkańców miasta, natomiast pojedyncze okrzyki nie będą traktowane jako sprawy priorytetowe - siłą rzeczy, taka jest specyfika pracy tam i urzędnicy muszą się też kierować jakimiś kryteriami w doborze realizowanych spraw. Do tego wchodzi rzecz oczywista, czyli interes polityczny. Tak, samorządy to polityka, choć w niektórych mediach i kręgach odkrywa się to na nowo jak Amerykę po raz tysięczny. Vide: ostatnia afera z Muzeum Śląskim. Wielkie wow, bo ktoś siedzący w urzędzie ma jakieś interesy i powiązania polityczne. Naprawdę, wiekopomne odkrycie... No tak to już wygląda i nie ma co zakładać, że to, co dobre dla mieszkańców miasta, będzie się zawsze opłacać tym, którzy zostali przez część tych mieszkańców wybrani. Powtórzę: uroki demokracji pośredniej. Z jej wszystkimi zaletami i wadami.