Temat: Infrastruktura miejska a zasady koegzystencji...
Jolanta I.:
Z miłą chęcią sprzedam samochód-który rocznie generuje koszty rzędu naprawde dobrej wycieczki za ocean- i przesiądę się do komunikacji miejskiej:).
Ja się zaczynam zastanawiać nad sprzedaniem swojego, bo powoli przestaje mi być potrzebne.
Tylko najpierw ona musi istnieć.
A jak pisałem rok temu o tramwaju na Granicznej, to twierdziłaś, że niepotrzebny...
Trzeba zacząć od tego, że zamiast kolejnych autostrad, które kosztują ciężką kasę (już słyszę o projekcie przebudowy skrzyżowania na Giszowcu - za 300 mln!!), zacząć domagać się ulepszenia komunikacji (dla porównania - remont linii tramwajowej od Dębu do Chorzowa ma kosztować 20 mln - za niewiele więcej można by zbudować kilka kilometrów nowej linii).
Teraz do pracy jadę ok.20 minut, komunikacją jakieś 1-1,5h w jedną stronę, jako,że cenię sobie mój czas i wygodę to jeżdżę autem i pewnie nie jestem w tym osamotniona.
Póki jeździsz "pod prąd", to faktycznie zyskujesz, ale jest masa kierunków, gdzie pociągiem jest szybciej, tylko pociągu nie ma... A nie ma, bo nie ma pieniędzy, bo panuje durna teoria, że komunikacja ma na siebie zarabiać, a jednocześnie wydaje się grube pieniądze na drogi, które nie zarabiają przecież ani grosza.
O, kolejny przykład - ostatni pomysł tunelu pod rezerwatem na Ochojcu. A kto wie, czy nie wystarczyłoby porządnie wyremontować linię z Kostuchny i przywrócić pociąg, a na pewno byłoby taniej.
kilka kamienic w centrum miasta i zlikwidować park. Zresztą przypomnij sobie, jak samochód ogranicza nasze piątkowe kolacje - ile osób odmawia lampki wina, bo przyjechały samochodem.
Możliwość odmowy przysłowiowej lampki wina to czasem dobry argument za jazdą samochodem :P