Temat: Szok kulturowy
Mam wrażenie, że demonizujecie ten "szok kulturowy".
Owszem, mimo tego ca lego przygotowania, poprzez czytanie, oglądanie filmów, rozmów z ludźmi, etc. nie da się przygotować na wszystko - nawet ci, co studiowali indologię, gdy pierwszy raz jadą do Indii to nie mogą wyjść ze zdziwienia nad pewnymi sprawami...
Ale od razu szok? Szok może przeżyć osoba, która rzeczywiście pojawia się w obcym miejscu totalnie nie przygotowana na zamianę otoczenia i kultury (np. moja babcia mogłaby doznać tego "szoku"). Ale czy można mówić o szoku, jeśli ktoś się interesuje tym krajem i kulturą, czyta o różnicach, także tych ekstremalnych... Pewnie, że na żywo to robi dziesięć razy większe wrażenie, ale szokiem bym tego nie nazwała.
A powiem, że osobiście nie znam osób, które się wybrały do Indii, kraju bardzo specyficznego i odmiennego od naszego, które by nie zrobiły tego całego researchu przed wyjazdem i się nie przygotowały (inna sprawa, że sporo tych osób się interesowało Indiami wcześniej).
Naturalnie trafiają się takie osoby, które potem rozpowszechniają jakieś idiotyczne opinie o Indiach, przekręcają i wyolbrzymiają fakty, robią wielkie halo z zupełnie neutralnych, że tak powiem, spraw. Ogólnie - robią złą opinię i chyba częściowo po to, żeby ludzi po powrocie
zaszokować i zwiększyć atrakcyjność swojej wielkiej przygody. Spotkaliśmy takie dwie dziewczyny - byliśmy w niektórych tych samych miejscach, ale po rozmowie z nimi miałam wrażenie, że byliśmy w jakichś dwóch innych krajach...
Ja mogę powiedzieć - szoku nie doznałam. Oczywiście kilka spraw i sytuacji wprawiło mnie w ogromne zdumienie, ale nigdy bym tego nie nazwała szokiem...
jedno trzeba pamiętać, żeby nie próbować analizować, oceniać Indii naszymi kategoriami - nie da się. Trzeba akceptować i czasami dostosować się.
A co do tego ryżu w walizce... Może to był poświęcony ryż, jakiś prasad albo co. A może po prostu rzeczywiście każdy grosz się liczył, bo za jednego funta w Indiach można bardzo wiele...