Temat: Co ze sobą na podróż?
Moja lista przed wyjazdem:
Apteczka
standardowy zestaw (m.in. woda utleniona, plastry, gaziki, bandaże, spirytus salicylowy jodyna, rękawiczki lateksowe etc.); dobrze mieć własne igły i strzykawki
środki przeciw komarom zawierające DEET (np. Moustidose, Mugga, etc.)
witamina B - odstasza komary ;)
leki przeciwuczuleniowe (np. Laticort, Fenistil, etc.)
leki przeciwgorączkowe i przeciwbólowe (np. Paracetamol/Panadol, Ibuprom, etc.)
leki rozkurczowe (np. No-Spa)
leki na zatrucia pokarmowe/biegunki, zapalenia górnych dróg oddechowych
leki na zakażenia układu moczowego (np. ziołowy Ginjal, Funeragin, etc.)
filtry przeciwsłoneczne
ewentualnie: antybiotyki (po konsultacji z lekarzem)
sole mineralne do rozpuszczania w wodzie (można kupić na miejscu)
żele antybakteryjne do mycia rąk „bez wody”
chusteczki nawilżające
mięta do zaparzania
artykuły higieniczne dla kobiet - zwłaszcza tampony (trudno dostać!)
Odzież i obuwie
odzież: brać mało i szybkoschnące, kupić na miejscu indyjskie oryginalne – nosić i cieszyć się ;)
lekkie obuwie: sandały, trampki, klapki pod prysznic (piankowe prawi nie ważą)
koniecznie coś na głowę!
w porze monsunowej: coś przeciwdeszczowego
skarpetki (także po to, by wejść do niektórych meczetów)
Inne
kopia/ksero dokumentów - paszport, bilet, ubezpieczenie, etc. przechowywana oddzielnie (najlepiej w kilku miejscach)
poszewka na kołdrę lub zszyte prześcieradło (do spania)
grzałki do gotowania wody, naczynie do gotowania
niezbędnik (komplet sztućców)
piersiówka (z zawartością %, zalecany łyk po każdym posiłku!)
moskitiera plus ew. wtyczki do gniazdek, spiralki (do kupienia na miejscu)
rozgałęziacz (często jedno gniazdko w pokoju hotelowym)
adapter do lokalnego gniazdka (można kupić na miejscu)
sprzęt fotograficzny (tutaj już dowolność!)
przewodnik (polecany „Lonely Planet”; dyskusja o przewodnikach tutaj)
kłódki, pokrowce (zabezpieczające bagaż; kłódki także pokoje hotelowe)
igła, nitka, agrafka
sztywne opakowanie na płyty CD/DVD (do zabezpieczenia zakupionych skarbów ;))
gifty (np. długopisy dla dzieci, polskie słodycze dla bardziej zaprzyjaźnionych Hindusów)
I weryfikacja po powrocie:
co do leków - przydało się niemal wszystko (poza tym na zapalenie układu moczowego)
było i przeziębienie, i zatrucia pokarmowe, ugryzienie przez psa, uczulenie, odparzenia...
np. jechaliśmy całą noc autobusem, lało non stop, a autobus przeciekał, my totalnie przemokliśmy i tak się przeziębiliśmy, że aż lekarza trzeba było wzywać - Konrad miał 39,5*C gorączki - zatem i grzałka i większość leków (nawet antybiotyk) się przydała
albo: połakomiłam się na sok z trzciny cukrowej, wyciskany w dziwnej maszynie, a dziady chyba go rozcieńczały...
ciuchy i buty się przydały - nawet trampki w Nepalu, kostiumu kąpielowego nie zakładałam, ale Iza na raftingu tak.
inne:
kopia/ksero dokumentów - paszport, bilet, ubezpieczenie, etc. przechowywana oddzielnie (najlepiej w kilku miejscach) - nie było potrzeby korzystania (na szczęście) z kserokopii paszportu, ale e-bilety wydrukowane kazali pokazywać
poszewka na kołdrę lub zszyte prześcieradło (do spania) - BARDZO PRZYDATNA
grzałki do gotowania wody, naczynie do gotowania - PRZYDATNA - ja wiele razy robiłam herbatę i rumianek, a przy chorobie gotowaliśmy też wodę na fervex
niezbędnik (komplet sztućców) - przydał się, chociaż głównie korzystaliśmy ze scyzoryka szwajcarskiego
piersiówka (z zawartością %, zalecany łyk po każdym posiłku!) - BARDZO POTRZEBNA, jak przestałam popijać, to się zatrułam :P
moskitiera plus ew. wtyczki do gniazdek, spiralki (do kupienia na miejscu) - NIEPOTRZEBNE (w porze monsunowej) -
nie mieliśmy moskitiery, bo w Polsce były cholernie drogie i postanowiliśmy zobaczyć, co i jak na miejscu - ale nie była potrzebna - aż tylu komarów nie było, wtyczkę mieliśmy, ale tylko raz użyliśmy na początku, potem nawet nie wyjmowaliśmy...
rozgałęziacz (często jedno gniazdko w pokoju hotelowym) - BARDZO POTRZEBNY - na raz ładowaliśmy 3 komórki, trzy baterie do aparatu, laptopa i czasem gotowaliśmy wodę, a często było jedno gniazdko
adapter do lokalnego gniazdka (można kupić na miejscu) - zawsze udawało się wcisnąć wtyczkę - czasami nie pasowały ładowarki, albo zasilacz do laptopa, ale wtyczka od rozgałęźnika zawsze wchodziła
sprzęt fotograficzny (tutaj już dowolność!) - BARDZO POTRZEBNY :D
przewodnik (polecany „Lonely Planet”; dyskusja o przewodnikach tutaj) - LP się przydał, chociaż połowa adresów i cen była już nie aktualna, ale przydał się. Chyba każdy białas nosił pod pachą LP ;)
natomiast Pascal - do bani, NG - jeszcze bardziej do bani...
kłódki, pokrowce (zabezpieczające bagaż; kłódki także pokoje hotelowe) - BARDZO POTRZEBNE - czasami pokoje nie miały własnych kłódek, czy zamków, więc jak ktoś nie miał swojej, to nie mógł wynająć pokoju, ale nawet jak były, to woleliśmy swoją kłódkę - zawsze to bezpieczniej... Dodatkowo kłódek łańcuchów używaliśmy w pociągu, żeby przypiąc plecaki do kraty w oknie - a jeździliśmy nie tylko 3AC, ale też sleeperem, a nawet drugą klasą :D
igła, nitka, agrafka - PRZYDAŁY SIĘ
sztywne opakowanie na płyty CD/DVD (do zabezpieczenia zakupionych skarbów ;)) - ja nie wzięłam, ale potem musiałam nosić filmy w plecaku fotograficznym, bo się bałam, że się zmiażdżą w plecaku-stelażu
gifty (np. długopisy dla dzieci, polskie słodycze dla bardziej zaprzyjaźnionych Hindusów) - my mieliśmy wiśnie i śliwki w czekoladzie w blaszanych pudełkach dla znajomego (a właściwie jego synków), u którego nocowaliśmy, ale to indywidualna sprawa. długopisów nie wzięliśmy, ale trochę żałuję, bo kilka długopisów lub małych gadżecików z napisem "Poland" by się przydało - za to kilku osobom daliśmy po ładnej pięcio- i dwu-złotówce :)
* świeczki - nie przydały się - były blackouty, ale mieliśmy czołówki, poza tym prawie w każdym hotelu od razu włączał się generator...
* żele antybakteryjne zachodnich firm są w Indiach dwa-trzy razy tańsze, więc warto kupić w Polsce tylko jeden, a resztę dokupić na miejscu.