Temat: Restauracje w Gliwicach

Sławomir Ż.:

Przedział cenowy w Bistro Mańana raczej umiejscowiony wyżej niż niżej, osobiście polecam gliwickie Lofty w podobnym stylu ale troszkę przystępniej. Jakie danie preferujesz w Chorzowie? Interesują mnie tylko te warte grzechu
Lofty będę musiała odwiedzić. Szkoda, ze nie umieścili menu na swojej stronie (albo go nie znalazłam).

Grzechu warte dla mnie w Mańanie w zasadzie jest wszystko.
Moi faworyci z aktualnego menu to stek wołowy i polędwiczka wieprzowa z kaszą i sosem truflowym.
Dla amatorów odważniejszych smaków- wątróbki z sosem malinowym.
Na deser - brownie, fondant albo crumble jabłkowo-gruszkowe.
Rewelacyjne zupy. Np. krem z pieczarek z oliwą truflową, zupy z owocami morza. Warto śledzić ich profil na fejsie, gdzie pojawiają się dania dnia spoza karty.
UPG w praktyce ;-)
Elżbieta B.

Elżbieta B. HR Manager

Temat: Restauracje w Gliwicach

Lofty mają zmienne menu - stąd jego brak na stronie.
Codziennie na tablicy w restauracji wypisywane są smakołyki dostępne danego dnia.

Mają świetną obsługę no i fantastyczne wina.

Temat: Restauracje w Gliwicach

To może jakieś przykładowe dania? :) i zakres cenowy
Sławomir Żółkiewski

Sławomir Żółkiewski Naukowiec, inżynier,
akademik,
Politechnika Śląska

Temat: Restauracje w Gliwicach

Trochę to się mija z celem, bo tych dań już nie ma w ofercie. Ale z tego co pamiętam to za danie główne trzeba liczyć ok. 20-30 zł za zupę ok. 6-8, dokładnie to nie pamiętam, ale za dwie osoby przeważnie płaciłem ok. 100zł przystawka, zupa, danie główne, deser coś do picia, oczywiście już z napiwkiem.

Temat: Restauracje w Gliwicach

A to widzę, ze podobnie ile płacę w Chorzowie.
Nie pozostaje nic innego jak się tam wybrać i porównać.

Temat: Restauracje w Gliwicach

PS - i nikt nie mówił / tym bardziej ja, że ta dyskusja ma zniknąc ze spraw związanych z miastem.

Ok, ok :-) Dobrze, że jest dyskusja/wymiana zdań! Im bardziej różnorodna, tym lepsza!

A może ktoś opracuje przewodnik po gliwickich restauracjach?

Temat: Restauracje w Gliwicach

Panie Sławomirze można np sporo opinii znalexć na portalu http://gastronauci.pl - ciekawie się czyta o naszych "lokalach". polecam w wolnej chwili jako lekturę :) smacznego i pozdrawiam:)


Bardzo fajny ten link! Choć nazwa 'gastro...' różnie może się kojarzyć. Oby nie z problemami gastrycznymi ;-)
Sławomir Żółkiewski

Sławomir Żółkiewski Naukowiec, inżynier,
akademik,
Politechnika Śląska

Temat: Restauracje w Gliwicach

Mamy z żoną taki swój sposób, że jedząc podejrzane potrawy, obficie zalewamy żołądek coca colą. Zawsze to jakaś asekuracja
Sławomir Żółkiewski

Sławomir Żółkiewski Naukowiec, inżynier,
akademik,
Politechnika Śląska

Temat: Restauracje w Gliwicach

Można oczywiście stosować również wersję dla niezmotoryzowanych
Sławomir Żółkiewski

Sławomir Żółkiewski Naukowiec, inżynier,
akademik,
Politechnika Śląska

Temat: Restauracje w Gliwicach

Najśmieszniejsza sytuacja jaka mnie spotkała to była w Zorbasie na Rynku. Jadałem tam już wcześniej, bo nawet mi smakowało, ale pewnego dnia wybrałem się na rybkę ze znajomymi. Błąd... - bo zachwalałem lokal, że niby dobre ryby i przystępnie. Zamówiliśmy więc pstrąga, dorsza i rybę po grecku /to to co to Grecy nie wiedzą o co chodzi/. Zaczęło się od standardowego czekania, no ale nic dziwnego - do pół godziny można ewentualnie poczekać... przyzwyczajony jestem. Jednak w trakcie miłych pogawędek w oczekiwaniu na jedzenie, spostrzegłem /nie trudno było, bo lokal mały, a wyjście tylko jedno/ wybiegającą w pośpiechu kelnerkę. Nic to - pomyślałem, że pewnie zapomniała wyłączyć żelazka, albo że ma inne sprawy niecierpiące zwłoki. Zapewne nie zwróciłbym uwagi na fakt absencji owej pani, gdyby nie śmieszny fakt związany z jej powrotem. Otóż wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy śliczna zresztą kelnereczka, wróciła z przeźroczystą reklamówką pełną zamrożonych ryb (sic!). A za kolejny kwadrans i trochę rybki były podane na stół. Nie mam rzecz jasna dowodów, że te ryby z "biedronki" to były te same, które potem spożywaliśmy, ale ostentacyjne wniesienie mrożonek przy gościach odbiło na mnie swoje piętno. Teraz mnie to już tylko śmieszy, bo nigdzie nie jest tak wesoło jak w naszym kraju
Roma Kukurba

Roma Kukurba kierownik projektu,
trener-freelancer

Temat: Restauracje w Gliwicach

Sławomir Ż.:
kelnereczka, wróciła z przeźroczystą reklamówką
pełną zamrożonych ryb (sic!). A za kolejny kwadrans i trochę rybki były podane na stół.

była kiedyś taka knajpka w podziemiach sklepu delikaty na Zygmunta Starego. Chyba wietnamska z dobrym jedzeniem. Po zamowieniu dania z wołowiny obsluga udawała sie do sklepu na parterze, kupowała mięsko i potem z kuchni bylo słychać odgłos rozbijania mięsa, smazenia itp. przynajmniej była gwarancja, że jest to świeże :-) więc ma to plusy

Temat: Restauracje w Gliwicach

Sławomir Ż.:
Ale z tego co pamiętam to za danie główne trzeba liczyć ok. 20-30 zł za zupę ok. 6-8, dokładnie to nie pamiętam, ale za dwie osoby przeważnie płaciłem ok. 100zł przystawka, zupa, danie główne, deser coś do picia, oczywiście już z napiwkiem.
No to wygląda, że ceny podnieśli i to dość znacznie w stosunku do tego, co napisałeś.
Przystawka - bruschetta 12 zł.
Zupy 11-12 zł (za małą miseczkę). Dania główne raczej 30-40, makarony około 20 zł, desery 10-13.
I muszę niestety przyznać, że rozczarowałam się tym jedzeniem (i nie chodzi tu o ceny a o sam smak).
Za obiad - bruschetta, zupa, 2 dania główne, 2 herbaty zapłaciliśmy 106 zł.
Wystrój - niezły :-)
Głośne, niecenzuralne, dyskusje dochodzące z kuchni, słyszalne na sali nie powinny mieć miejsca.
Na pewno dam Loftom jeszcze jedną szansę.
Ale nie ukrywam, że Chorzów dla mnie jest bezkonkurencyjny :-) (5 do 3+ na korzyść Mańany w mojej ocenie)
Sławomir Żółkiewski

Sławomir Żółkiewski Naukowiec, inżynier,
akademik,
Politechnika Śląska

Temat: Restauracje w Gliwicach

Przykro mi, że się zawiodłaś, przyznam jednak, że mnie to dziwi. Niecenzuralne dyskusje? Niesmaczne jedzenie? No i te ceny. Może zmienili szefa kuchni. Sprawdzę jak tylko wrócę do kraju. Choć jak wspominałem za każdym razem gdy byłem w Loftach menu było zupełnie inne i trudno będzie porównać całkowicie inne dania.
Pozdrawiam serdecznie
Anna S.:

No to wygląda, że ceny podnieśli i to dość znacznie w stosunku do tego, co napisałeś.
...
Wystrój - niezły :-)
Głośne, niecenzuralne, dyskusje dochodzące z kuchni, słyszalne na sali nie powinny mieć miejsca.
Na pewno dam Loftom jeszcze jedną szansę.
Ale nie ukrywam, że Chorzów dla mnie jest bezkonkurencyjny :-) (5 do 3+ na korzyść Mańany w mojej ocenie)

Temat: Restauracje w Gliwicach

Sławomir Ż.:
Przykro mi, że się zawiodłaś, przyznam jednak, że mnie to dziwi.
Przecież to nie Twoja wina :-) postanowiłam tylko sprawdzić to miejsce :-) a może miałam za duże oczekiwania?
Niecenzuralne dyskusje? Niesmaczne jedzenie? No i te ceny. Może zmienili szefa kuchni. Sprawdzę jak tylko wrócę do kraju. Choć jak wspominałem za każdym razem gdy byłem w Loftach menu było zupełnie inne i trudno będzie porównać całkowicie inne dania.
No wiadomo, że jeśli menu jest zmienne to ciężko porównywać potrawy, ale chodziło mi o całokształt dania.
A dyskusje- to ku^$y za przeproszeniem lecące z otwartej kuchni ;-)
Może takie fajne ceny mieli tylko na początku? :)
Jak wspomniałam- dam im kiedyś jeszcze jedną szansę.

Temat: Restauracje w Gliwicach

Ja polecam 3 restauracje:
Zeppelin w Czechowicach (dla niewtajemniczonych to jeszcze Gliwice :)) - smaczne i wzglednie duze porcje
Varvara Izba Slowianska (w tzw. podziemiach przy Zwyciestwa / Aleji Przyjazni) - smaczne ukrainskie jedzonko
Makrys przy Plebanskiej - smacznie, przyjemnie, kameralna restauracja

Po wczesniejszych Waszych wpisach planuje na maj-czerwiec: La Perla oraz Lofty Wine Bar :)

konto usunięte

Temat: Restauracje w Gliwicach

La Perla dobra ale czegoś jednak brakuje co do Lofty Wine Bar widać że jest modna bo lokal był prawie pełny zmienne menu to plus i minus zarazem ale niestety zamówiłem jakąś sałatkę i nie zaspokoiła ona moich oczekiwań ale miejsce ładne.
Zielone Pomidory udało mi się odwiedzić wczoraj. Rewelacyjny deser jabłka z żurawiną jak i polędwiczki z zielonym pieprzem niestety krem z pomidorów czuć posmak koncentratu pomidorowego marki „Pudliszki” aczkolwiek gustownie podano liczyłem na prawdziwe pomidory a bagietka to zwykła bagietka z wędlina, ogórkiem i żółtym serem podgrzana w mikrofali albo w piekarniku obsługa miła ale jedna kelnerka to za mało ludzi średnio.
Arkadiusz Czerkies

Arkadiusz Czerkies Launch Engineer

Temat: Restauracje w Gliwicach

Narobiliście mi smaka, a siedzę w tej Szkocji, gdzie mogę sobie wyskoczyć na Sunday Roast - brrr. Jak tylko będę w Polsce to Lofty zaliczę na pewno. Odwiedzę też La Perlę, bo dla mnie to knajpka nr 1 w Gliwicach. A co do tego, że czegoś tam brakuje to fakt - nie ma aż tak super klimatu. Z czego to wynika? Chyba z tego o czym pisałem - gość prowadzi to dla siebie. Albo się komuś to podoba albo nie...
Czekam z niecierpliwością na jakąś fajną mapkę knajpek w Gliwicach i okolicach - to byłoby coś :)
Anna B.

Anna B. Technolog Żywności

Temat: Restauracje w Gliwicach

Witam,
Ja choć mało co pojawiam się w restauracjach w Gliwicach,
to miałam okazję odwiedzić Mexico Bar koło rynku.
Nie lubię dań pikantnych, ale na szczęście doprawiają
na życzenie klienta. Bardzo mi smakowało, więc polecam,
choć widziałam opinię osób tutaj, że komuś nie smakowało.
Jedynym minusem dla mnie było mało miejsca... dość ciasno.Anna Wejsig edytował(a) ten post dnia 18.05.11 o godzinie 19:19
Zofia Kozłowska

Zofia Kozłowska Organizator imprez
kulturalnych w
Młodzieżowym Domu
Kultury

Temat: Restauracje w Gliwicach

Marta K.:
Do syta można najeść się w Gazdówce (jak dla mnie porcje są aż za duże). Może nie najtaniej, ale mnie smakowało. Z obsługi również byłam zadowolona.
Na wyjście ze znajomymina piwko z przekąską mogę polecić takie zawijane w boczek śliwki i panierowane sery. Chleb z serkiem i smalczykiem też w porządku.

W Gazdówce byłam kilka razy (imprezy rodzinne i integracyjne) i ani razu nie byłam zadowolona. Wszystko tłuste, z mrożonek, czasem nie do końca odgrzane. Raz znalazłam w jedzeniu alufolię bo im się nie chciało nawet tej mrożonki porządnie odwinąć. Ani grama elastyczności w propozycji - jak chciałam placki ziemniaczane bez sosu to usłyszałam, że mogę dostać 3 za 21zł. Za każdym razem trzeba dokładnie sprawdzić rachunek bo oszukują - koleżanka zamówiła sobie 2 martini a oni policzyli 4 razy i osobno każdy składnik a kelner powiedział, że przecież dał jej podwójne martini bo wszyscy i tak zawsze takie zamawiają. No proszę, niespodzianka bo ona akurat nie chciała podwójnego, zresztą to ich podwójne było objętości małego pojedynczego... Absolutnie odradzam to miejsce. Innym razem kelner tłumaczył się, że doliczył sobie od razu napiwek bo przecież i tak się daje (szkoda, że ten napiwek nazywał się szarlotka). Zaraz po otworzeniu byli fajni ale teraz jedno wielkie fuj.
Zofia Kozłowska

Zofia Kozłowska Organizator imprez
kulturalnych w
Młodzieżowym Domu
Kultury

Temat: Restauracje w Gliwicach

Sławomir Ż.:
Hmmm... Z przykrością stwierdzam, że w Gliwicach nie ma gdzie zjeść.
Ostatecznie, jedyne miejsce w którym udało mi się przekąsić coś smacznego to Lofty Bar Wine, jednak nie takimi wrażeniami teraz chciałem się podzielić. W ostatnich dniach bowiem wstrząsnęła mną wizyta w stosunkowo nowej restauracji indyjskiej na Rynku (dawniej il Palazzo). Skuszony rekomendacją zasłyszaną od znajomego dałem się skutecznie nabrać (nie wiem jeszcze co mu zrobię jak złapię).
Zaczęło się mało śmiesznie, bo od trudności z przejściem mojej żony przez kostkę, poprzez którą genialna inaczej pani architekt (przez wrodzoną litościwość nie wymienię jej nazwiska i adresu zamieszkania), postanowiła zemścić się na gliwickich kobietach. Gdy jednak udało się już dotrzeć do drzwi restauracji, naszym oczom ukazał się o to pan... w brudnym podkoszulku, który raczył chyba sam (właściciel jak sądzę) się mianować kelnerem. Po chwili oczekiwania, podszedłem w końcu do niego i zapytałem czy możemy gdzieś usiąść, na co z przekąsem stwierdził, że miejsc jest przecież sporo. Dobrze... pomyślałem, przecież nie będę wydziwiał i sam sobie wezmę menu i wybiorę siedzisko. Jak wymyśliłem tak zrobiliśmy.
Było piękne słoneczne popołudnie..., w dalszym ciągu po ślubie mamy o czym ze sobą rozmawiać, więc nie marudziłem, że pan nie przychodzi przyjąć zamówienia. No ale dość tych czułości..., w końcu przyszedł. Zacząłem więc jak to zwykle bywa - zamawiać; i co też tu... przy mojej trzeciej pozycji, pan stwierdził, że tyle to on nie "spamięta" i poszedł po kartkę "co by" zapisać. Wprawdzie nie bez przeszkód, ale w końcu się udało - zamówiliśmy. Dalej były już tylko kulinarne tortury. Jagnięcina w sosie pomidorowym ze śmietaną, orzechami nerkowca i kardamonem okazała się kilkoma (pięcioma!) kawałkami mięsa o wymiarach raptem z saszetki z żarciem mojego kota (może akurat się skońćzyła? - nie wnikam), zanurzonymi w chemicznej substancji o konsystencji breji - bez smaku, bez zapachu, bez sensu. Grillowany kurczak, z rzekomo ostrym sosem, okazał się nawet ładnie zaróżowionym, ale jednak bez sosu (w sosie był ponoć przed pieczeniem - sic!). Towarzyszyła mu, oczywiście częściowo przypalona, cebula. Ta, której się nie upiekło była wprawdzie zjadliwa, jednak chyba tylko dzięki temu, że cebulę z reguły nie poddaje się mrożeniu. A propos mrożenia i mrożonek, to rzecz jasna cała zawartość wcześniej otrzymanej zupy warzywnej, należała do tej właśnie kategorii. I gdybyż to tylko zupa... ech. Farsz indyjskich placków ziemniaczanych także pochodził z tej samej torebki. Na prawdę chciałbym napisać coś na pocieszenie, ale deser w postaci, tylko z nazwy, "mlecznych kulek" załamał mnie całkowicie... aaa już wiem... mam coś - "chrupiące chipsy z soczewicy" były rzeczywiście chrupiące. No i wracając na koniec jeszcze do torebek - wszystkie sosy (do chipsów i placków) w indyjskiej stamtąd właśnie pochodzą. Nigdy nie zrozumiem co stoi na przeszkodzie by samemu zrobić sos i by używać świeżych warzyw, zwłaszcza gdy przyzwoity warzywniak jest tak niedaleko.
Po tak obfitym spożyciu czym prędzej zamówiliśmy podwójną colę - tak na wszelki wypadek rzecz jasna, gdyż to chyba jeden z najskutecznijeszych środków przeciw turbulencjom gastrycznym.

Dziwne to miasto te Gliwice, gdzie prawdziwe restauracje zwą się barami, a podrzędne bary restuaracjami.

Ciekawe, bo ja byłam bardzo zadowolona. Może dlatego, że byłam tam tuż po otwarciu. Gliwice są takim dziwnym miejscem, gdzie restauracje są świetne ale tylko przez jakieś 2-3 miesiące a potem zamieniają się w zwykłe bary...

Za to Secesja trzyma ciągle świetny poziom (chociaż hmm... ostatni raz byłam tam rok temu, mogło się zmienić) tylko okrutnie drogo :-(

Następna dyskusja:

co nowego w Gliwicach?




Wyślij zaproszenie do